Bolszewickie władze, jak miały w zwyczaju, w pewnym momencie skonfiskowały cały zbiór i ukryły, na zapomnienie, w piwnicach jednej z bibliotek Kijowa. W czasach wolnej Ukrainy kolekcję odnaleziono i dziś stanowi ona interesujący przyczynek do dziejów wschodnioeuropejskiego żydostwa. Tym ludziom, mimo że w każdej chwili mogli stracić życie, nadal chciało się śpiewać, a nawet żartować.
Na scenie młoda pani adiunkt, czy jak tam nazywa się w Kanadzie odpowiednio wysoki stopień naukowy, dodawała historyczny komentarz do każdego z wykonywanych utworów. Komentarze pojawiały się też przy wyświetlanych na telebimie tekstach piosenek. W jednej z nich narrator wspomina, że widział w życiu różne dziwne rzeczy, a między innymi „Becka trzymającego w garści żydowskie brody”. Na ekranie pojawił się lakoniczny przypis: „polski polityk który poparł Hitlera”.
Chciałem po koncercie pójść do pani adiunkt i wyjaśnić, że minister spraw zagranicznych Józef Beck nie tylko nie miał nic wspólnego z masowym mordowaniem Żydów, ale wręcz był pierwszym politykiem w Europie, który rzucił Hitlerowi rękawicę. Żeby być wiarygodnym, miałem jej poradzić, by po prostu zajrzała do anglojęzycznej Wikipedii. Na wszelki wypadek sam to uprzednio zrobiłem. I ku swemu zdumieniu dowiedziałem się, że Beck, owszem, „poparł Hitlera” – podczas konferencji w Monachium, na rok przed wybuchem wojny. Autorka naukowych komentarzy prawdopodobnie właśnie z tej notki korzystała, zdobywając wiedzę o polskim dyplomacie. I uprościła sobie zadanie, redukując przeczytane wiadomości o polskim polityku do tego jednego przyczynku.
Ale notka w Wikipedii wytrąciła mi z ręki argument. Trudno, Becku – pomyślałem sobie – nie będę w twojej sprawie interweniować. Trzeba było nie anektować Zaolzia.
A skąd owe brody trzymane w garści? Odpowiedź nie jest trudna: autor słów piosenki prawdopodobnie widział taki obrazek jako karykaturę w którymś z sowieckich pism propagandowych. Bo Sowieci, wiadomo, burżuja Becka lubić nie mogli. Ale żeby na taką odpowiedź wpaść, trzeba doświadczyć życia w naszej części Europy. Akademicy z amerykańskich uczelni tego wiedzieć nie mogą.
Opowiadam tę historyjkę, bo właśnie w Ottawie, gdzie uczestniczyłem w międzynarodowej konferencji na temat Holokaustu, uświadomiłem sobie, na czym polega mechanizm ignorancji. Zdecydowana większość obecnych tam specjalistów od zagłady Żydów nigdy w życiu nie czuła głodowego ssania w żołądku, nigdy nie chodziła w łachmanach, nigdy też nie musiała kryć się po piwnicach. Tym ludziom po prostu pewne rzeczy, które nam wydają się oczywiste, nie przychodzą do głowy. A co tu mówić o rzeszy tych, którzy żadnych stopni naukowych nie mają. Im trzeba, jak dzieciom, cierpliwie tłumaczyć fakty razem z kontekstem. Polskim kontekstem. Na przykład: za ukrywanie Żyda groziła kara śmierci. I powtarzać to, raz na dwadzieścia zdań. Wtedy może zapamiętają.
Mówię to bez złośliwości. Tak po prostu jest. I z tym stanem rzeczy można coś zrobić na dwa sposoby. Pierwszy przed chwilą omówiłem. Drugim sposobem jest nie zawracanie sobie głowy kontekstami, lecz mówienie ludziom Zachodu tego, co już przyzwyczaili się wysłuchiwać. Bo tak jest łatwiej, może nawet i wygodniej dla kariery. W Ottawie spotkałem przedstawicieli obu tych szkół myślenia i działania.