Logo Przewdonik Katolicki

Balansowanie na trampolinie

Jacek Borkowicz
Transparenty antywojenne podczas protestu w Belgradzie, 21 września 2022 r. fot. OLIVER BUNIC/AFP/East News

Antyputinowskie demonstracje w centrum miasta to nowość w oczach mieszkańców tradycyjnie prorosyjskiego Belgradu. Ale, jak na razie, urządzają je sami Rosjanie.

Zmiana nastąpiła przed miesiącem, z chwilą ogłoszenia przez Kreml mobilizacji. Rosyjscy uchodźcy po raz pierwszy wyszli wtedy na ulice serbskiej stolicy z antywojennymi hasłami oraz żądaniem dymisji Putina. Takie rzeczy nie zdarzały się dotąd w Belgradzie, słynącym raczej z całkiem odmiennych antypatii.
Zaledwie tydzień przed pamiętnym dekretem Putina Serbowie z dumą obchodzili swoje Święto Jedności. Po raz drugi, gdyż chociaż proklamowano je w 2020 r., w rok później obchody odwołano z powodu pandemii. Święto upamiętnia zwycięstwo serbskiej armii 15 września 1918 r. na Dobrym Polu, po którym pokonana armia bułgarska ustąpiła na wschód, oddając Serbom Skopje. To miasto, jak wiadomo, jest stolicą niepodległej dziś Macedonii, ale w oczach konserwatywnie myślących Serbów Macedończycy to właściwie Serbowie, chociaż może nie do końca. Owo „nie do końca” należałoby, według nich, skorygować. To trochę tak, jak chciałaby zrobić z Ukraińcami większość Rosjan.
Nowe święto jest elementem konsekwentnej kampanii Aleksandra Vuczicia, który w 2014 r. został premierem, zaś w trzy lata później prezydentem. Vuczić, lider Serbskiej Partii Postępowej (SNS), jest politykiem o tendencjach populistycznych, który chciałby „uczynić Serbię z powrotem wielką”. Pożądanym modelem byłaby dlań Wielka Serbia w granicach większej części byłej Jugosławii, bez połowy Chorwacji oraz marginalnej dla Belgradu Słowenii. We wszystkich pozostałych krajach: południowowschodniej Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, Kosowie oraz Macedonii (dziś niepodległych republikach) żyje półtora miliona etnicznych Serbów. Ich obecność jest refleksem historii: są to albo potomkowie uchodźców przed Turkami (Bośnia i Chorwacja), albo następcy poddanych średniowiecznego serbskiego królestwa (Czarnogóra, Kosowo i Macedonia), które było znacznie większe od Serbii obecnej. Dla populistów z Belgradu jest to naczelny argument za rewizją układu, jaki nastąpił po rozpadzie Jugosławii oraz wojnie domowej. Minister obrony Aleksandar Vulin, nieco bardziej otwarty od prezydenta w kwestii wyrażania serbskich emocji, nazywa ten model „serbskim światem” (srpski svet). Skojarzenia z „ruskim mirem” narzucają się same.

Żal do Zachodu
Symboliczny przekaz Święta Jedności zawiera pewien zgrzyt: w 1918 r. Serbowie walczyli ramię w ramię z Francuzami przeciw Bułgarom, popieranym przez Niemcy i Austro-Węgry. Dziś zbiorowe emocje serbskich obywateli skierowane są przeciw Zachodowi.
Genezą tej zadry jest wojna domowa, w której tenże Zachód jednoznacznie poparł wszystkie siły odśrodkowe – z punktu widzenia Belgradu. W rezultacie Serbowie, którzy za Jugosławii czuli się, choć nieformalnie, panami całego kraju, zostali gospodarzami państwa obejmującego zaledwie 30 proc. jugosłowiańskiego terytorium. Czarę goryczy przelało odpadnięcie Kosowa w 1999 r. i ogłoszenie, w dziewięć lat później, jego niepodległości, którą uznała większość państw zachodnich. Zamieszkane w większości przez Albańczyków Kosowo, które przed wiekami stało się kolebką serbskiej państwowości i kultury, nie było w Jugosławii, jak inne kraje, republiką związkową, lecz stanowiło autonomiczną część Serbii. Dlaczego więc Zachód, który tak kategorycznie broni dziś integralności terytorialnej Ukrainy, poparł wtedy tę secesję, jako żywo przypominającą secesję Donbasu? – pytają Serbowie i trudno im w tym przypadku całkowicie odmówić racji.
Nieusuwalny osad żalu pozostawiły też naloty NATO na Belgrad. Stosunek Serbów wyraża tu chyba najlepiej niedawne oświadczenie ministra Vulina: „Państwa, które bombardowały Serbię, nie mają teraz moralnego prawa prosić Belgradu o nałożenie sankcji na Rosję”.

Rosja oddziałuje na wiele sposobów
Te emocje po mistrzowsku, przynajmniej do niedawna, potrafił wykorzystywać Putin. Serbowie zawsze byli Rosjanom przychylni, a wpływa na to kilka mocnych czynników: wspólne słowiańskie pochodzenie, wspólnie wyznawane prawosławie, wreszcie – rosyjska pomoc dla Serbów wyzwalających się spod wpływów osmańskiej Turcji. Po rewolucji do „bratniej” Jugosławii napłynęła olbrzymia fala rosyjskich uchodźców, stąd do 1945 r. Belgrad był – obok Paryża i Warszawy – najważniejszym europejskim ogniskiem białej emigracji.
Współczesnym wyrazem tych starych sympatii było odsłonięcie w 2014 r. w centrum serbskiej stolicy pomnika cara Mikołaja II. Wstęgę przeciął, a jakże, wizytujący Belgrad Władimir Putin.
Rosja oddziałuje dziś na Serbię na różne sposoby. Jest prawie wyłącznym dostawcą ropy i gazu. Konsekwentnie (i co dla Serbów ważne: samotnie) broni poczynań Belgradu na forum Rady Bezpieczeństwa. Serbia odwdzięcza się jej pomocą w omijaniu sankcji oraz zastępstwem w komunikacji lotniczej, nieczynnej w przestrzeni powietrznej Unii Europejskiej z powodu zakazu przelotu rosyjskich samolotów. Nade wszystko jednak wzorem dla rządzących Serbią populistów jest wspomniana ideologia „ruskiego miru”. Belgrad pod rządami Vuczicia mocno inwestuje w rozbudowę sił zbrojnych; jak chwali się sam prezydent, za jego kadencji armia stała się pięć razy silniejsza, niż była przed 2014 r. Po co Serbom silne wojsko? Ano po to, by – gdy pojawi się taka okazja – odebrać sąsiadom „odwiecznie serbskie” terytoria.
Agresja na Ukrainę była do tego mocną zachętą. Obecne rosyjskie klęski z pewnością każą się Serbom nieco zastanowić nad własną polityką, nie zmienią jednak prorosyjskiego kursu, który mocno zakorzenił się w społeczeństwie. Jak wykazują sondaże, ponad 90 proc. Serbów uważa putinowską Rosję za naturalnego sojusznika, podczas gdy na sojusz z Zachodem stawia zaledwie 11 proc.

„Zwykli Rosjanie” w Belgradzie
Antyzachodnia pod emocjonalnym względem Serbia paradoksalnie nadal, przynajmniej formalnie, pragnie umacniać polityczne związki z Zachodem. Status kandydata do UE, przyznany temu krajowi w 2012 r., nadal jest utrzymywany. Belgrad, który kupuje rosyjskie czołgi, uczestniczy w rosyjskich manewrach „Słowiańskie Braterstwo”, a niedawno otworzył nawet biuro łącznikowe rosyjskiego ministerstwa obrony, pozostaje przecież uczestnikiem NATO-wskiego programu „Partnerstwo dla Pokoju”.
Takie balansowanie na trampolinie to pod względem politycznym sytuacja wyjątkowa, nie tylko jeśli chodzi o kraje Europy. Jednak Vucziciowi się to udaje, a dzieje się tak właśnie z powodu znanych wszystkim sympatii Serbów do Rosji. Nie mogę działać bardziej twardo w kierunku integracji z Zachodem – tłumaczy swoim partnerom z Brukseli serbski prezydent – bo wtedy zmiecie mnie w następnych wyborach większy ode mnie nacjonalista. I trudno temu argumentowi odmówić logiki. W rezultacie politycy Zachodu zadowalają się ze strony Serbii takimi gestami, jak werbalne potępienie rosyjskiej agresji na forum ONZ, pomoc humanitarna dla Ukrainy, a także przyłączenie się do sankcji nałożonych na Białoruś (przed sankcjami na Rosję Vuczić broni się rękami i nogami). Przymykają za to oczy na masowe manifestacje, w których noszone są litery „Z” oraz kartonowe portrety Putina.
Serbia, jako się rzekło, przyjmuje też rosyjskich uchodźców. Do września przybyło ich 45 tys., jednak olbrzymia większość z nich, czując polityczny klimat panujący na serbskich ulicach, pojechała dalej na zachód. Z tej fali zostało jedynie cztery tysiące. Sytuacja zmieniła się jednak radykalnie pod koniec września, po ogłoszeniu rosyjskiej mobilizacji. Do Belgradu i innych miast napłynęło, jak można przypuszczać, co najmniej drugie tyle wygnańców. Nie są to już demokratyczni i prozachodni przeciwnicy reżimu, jacy dominowali w pierwszej fali. Przyjechali „zwykli Rosjanie”, uciekający przed poborem. Tym „zwykłym Rosjanom” być może łatwiej będzie przekonać swoich serbskich pobratymców, że na sojuszu z Putinem niekoniecznie wychodzi się tak dobrze, jak się z początku wydaje...   

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki