Dlaczego Lidia stała się „postacią drugiego planu”, skoro odegrała niemałą rolę w rozwoju Kościoła? Była też jedną z najbardziej znaczących uczennic Pawła z Tarsu.
– Odpowiedź brzmi: nie wiem. A mówiąc poważnie – chyba dlatego, że jest jednak w Dziejach Apostolskich postacią epizodyczną. Pojawia się dwa razy. A w zasadzie raz, drugi raz mamy do czynienia jedynie ze wzmianką. W zależności od tego, na ile intensywnie interpretuje się te skromne dane biblijne, na tyle ona „rośnie”. Gdzieś znalazłem określenie Lidii, które mi się bardzo podoba: pierwsza chrześcijańska Europejka.
O, ładne
– Już to by wystarczyło, żeby być postacią pierwszoplanową. Tak się jednak nie stało. Może dlatego, że nie była taką uczennicą Pawła, która by mu towarzyszyła w jakiejś wyprawie? Nie pokazywała się w jego listach jako osoba poświadczająca, że jest przy nim obecna itd. Choć potem nie brakowało zwariowanych pomysłów, na przykład żeby Pawła i Lidię wiązać w małżeństwo. Nic takiego nie miało miejsca, to są późniejsze projekcje. Lidia jest rzeczywiście taka, że pojawia się i znika. Drugoplanowość nie dotyczy w żadnej mierze oceny tego, co zrobiła, czy jak była ważna, zwłaszcza dla Kościoła w Filippi i być może dla późniejszego Kościoła w Tiatyrze. Wiemy o niej tyle, co napisano w szesnastym rozdziale Dziejów Apostolskich. (…)
Była jego liderką, przywódczynią?
– Może tak, może nie. Wszystkie ówczesne kościoły, jakie znamy, były związane z prywatnymi domami. Na ogół były one własnością kogoś, kto się wyróżniał w danej społeczności. Na przykład był bogatszy, więc jego dom był większy i można było zrobić w nim miejsce spotkań wspólnoty. Jeśli ktoś miał mały „kurnik”, to raczej nie wchodziło w grę. Właściciel domu był zatem ważny. W Rzymie to się potem przekształciło w tradycję tzw. tituli. Titulus – tłumacząc dosłownie – to tablica informująca, kto jest właścicielem domu. Natomiast w potocznym języku archeologii chrześcijańskiej – jeśli może być potoczny język archeologii – titulus oznacza właśnie kościół domowy. Kiedy mówimy o rzymskich tituli, mamy na myśli najstarsze kościoły domowe w Rzymie. To oznacza przede wszystkim tyle, że właścicielem domu był taki to a taki człowiek. On niekoniecznie musiał być liderem Kościoła.
Najlepszym przykładem jest Titulus Clementi – najstarszy kościół domowy w Wiecznym Mieście, który należał do Rzymianina Klemensa. Dziś na jego miejscu znajduje się kościół pw. św. Klemensa. Ludziom się zwykle wydaje, że nazwa pochodzi od papieża Klemensa I, a to nieprawda. Papież był zdaje się niewolnikiem w domu Klemensa, imię otrzymał po swoim panu. Gdyby nie został wyzwolony, nie mógłby zostać duchownym. (…)
Mogła być szefową?
– Są kobiety w Dziejach Apostolskich, które odgrywają bardzo ważną rolę w Kościele. Choćby jako misjonarki. Czy „szefową”? Śmiem jednak wątpić, zwłaszcza w nieco dłuższej perspektywie. Kiedy bierzemy do ręki listy św. Pawła, to z jednej strony trafiamy w nich na stwierdzenie: „nie ma już mężczyzny ani kobiety” – tak jak: „nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego” – wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Jezusie Chrystusie” (zob. Ga 3, 28); z drugiej jednak strony czytamy: „niewolnicy niech będą poddani swoim panom” (Tt 2, 9) oraz: „kobiecie nie pozwalam nauczać ani też przewodzić nad mężem, lecz chcę, żeby trwała w cichości” (1 Tm 2, 12), albo: „Kobiety mają na zgromadzeniach milczeć; nie pozwala się im mówić, lecz mają być poddane, jak nakazuje Prawo (…). Nie wypada kobiecie przemawiać na zgromadzeniu” (1 Kor 14, 34n). To pierwsze jest podstawową zasadą chrześcijańską; to drugie ustępstwem podyktowanym kontekstem kulturowym. W tym właśnie kontekście przewodzenie Kościołowi jest raczej mało wyobrażalne. Rewolucja Ducha nie przełożyła się jeszcze na rewolucję społeczną.
Trudno ocenić realny wkład kobiet w rodzący się Kościół chrześcijański, bo informacje o nich są skąpe. Wynika to z ich niskiej pozycji w ówczesnym społeczeństwie. Lidia pozytywnie się wyróżniała: była zaradną kobietą interesu, handlowała dobrem luksusowym – purpurą. Dorobiła się majątku. Nie miała męża, a przynajmniej nic o tym nie wiemy. Musiała mieć silny charakter.
– Tak. Tym razem ja się dopuszczę – wbrew temu, co mówiłem przed chwilą – intensywnej egzegezy.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
– Nie pamiętam, w którym komentarzu to czytałem, ale czytałem na pewno. Imię Lidia pochodzi od nazwy krainy.
Była mieszkanką Lidii, tak?
– Autor komentarza twierdził, że w taki sposób imię otrzymywali niewolnicy. Gdyby to była prawda w odniesieniu do niej, mielibyśmy do czynienia z osobą, która najpierw była w najbardziej dramatycznym położeniu społecznym, a potem została wyzwolona. I potrafiła tę wolność wspaniale zagospodarować. Do tego stopnia, że osiągnęła sukces ekonomiczny i zdobyła dość wysoki status społeczny. Świadczy o tym fakt, że miała swój dom. Wtedy słowo „dom” oznaczało nie tylko rodzinę, ale też ludzi, którzy u niej pracowali. Mówiąc dzisiejszym językiem, Lidia to ktoś, kto wiele w życiu osiągnął. Zatem na pewno miała silną osobowość, gdyż potrafiła się przebić przez rozmaite ograniczenia. Wtedy były one znacznie większe dla kobiet niż dzisiaj.
Nasza Lidia z Tiatyry rzeczywiście mogła być kimś. A chrzest, który przyjęła, jeszcze jej w tym pomógł. Uwzględniając ówczesny kontekst kulturowy: środowisko chrześcijańskie stawiało kobietę wyżej niż kultury sąsiednie.
Co wiemy o Lidii na podstawie Dziejów Apostolskich?
– Najpierw była „bojącą się Boga”, co świadczy o tym, że judaizm był jej bliski. Jest to techniczne określenie kogoś, kto pochodząc z pogaństwa, był blisko wiary w Boga Izraela. Zanim spotkała Pawła, była więc na drodze do monoteizmu w wersji judaistycznej.
Można było się nawrócić na judaizm, nie będąc Żydem z urodzenia?
– Tak, judaizm miał w tamtym czasie swoich konwertytów. Poświadczenie żydowskiego prozelityzmu jest w Ewangelii. Jezus mówi do faryzeuszów, że biada im, ponieważ są gotowi przejść cały świat, żeby pozyskać chociaż jednego ucznia, a potem go czynią gorszym od siebie samych.
Lidia została jednak chrześcijanką. To z pewnością dawało jej dodatkowe poczucie własnej godności. Nie przekładało się jednak od razu na jej pozycję społeczną w świecie, w jakim żyła. Zgadzam się, że to dlatego w Nowym Testamencie, w Starym zresztą też, o kobietach jest tak niewiele. Mogło być więcej.
Sobór Watykański II uznał kwestię kobiet za tzw. znak czasu i potępił dyskryminację ze względu na płeć. To jest w wielu dokumentach posoborowych, pisał też o tym Jan Paweł II. Nauczanie po soborze jest takie: grzech pierwszych rodziców doprowadził do zaburzenia nie tylko relacji ludzi z Bogiem, ale też kobiety i mężczyzny względem siebie. Słynne „on będzie panował nad tobą” zawarte w Księdze Rodzaju nie wyraża – jak kiedyś tendencyjnie interpretowano – woli Boga, tylko ukazuje zło, konsekwencje upadku człowieka.
– Myślę, że trzeba przełamywać również drugi mit: że objawienie biblijne – mówiąc najszerzej – utrwala niski status kobiet. Patrząc na ich sytuację w kontekście tamtejszej kultury i epoki historycznej, wyraźnie widzimy, że Biblia stawia kobietę znacznie wyżej, niż robią to społeczeństwa ościenne. Już czytając Stary Testament, spotykamy wiele fascynujących i ważnych kobiet. Takich, które odgrywają ogromną rolę.
---
Rozmowa pochodzi z książki Mistrzowie drugiego planu Wydawnictwa Świętego Wojciecha. Premiera już 24 października.