Logo Przewdonik Katolicki

Komunia przez kraty

Jacek Borkowicz
fot. OSWALDO RIVAS/AFP-East News

Nikaragua wysunęła się na czoło krajów, gdzie prześladowane jest chrześcijaństwo. Wierni są pozbawiani praw i więzieni, kościoły zamykane, a kult publiczny zabroniony. Wszystko w otoczce kampanii nienawiści, w której katoliccy biskupi nazywani są „terrorystami”.

Kulminację napięcia przyniosła sobota 13 sierpnia, kiedy to władze, w ostatniej chwili, zakazały uroczystych obchodów zakończenia peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej. Wizerunek objeżdżał parafie położonej w Ameryce Środkowej Nikaragui, podobnie jak przed pięćdziesięciu laty obraz Częstochowskiej Maryi pielgrzymował po Polsce. Podobnie też, jak wtedy nasi komuniści, zareagował na to wydarzenie reżim Daniela Ortegi. Na niedzielę i poniedziałek Kościół zapowiedział finalną celebrację, związaną z Wniebowzięciem Matki Bożej, przygotowywały się do tego dziesiątki tysięcy nikaraguańskich katolików. Pielgrzymująca w kierunku stolicy figura została zatrzymana na drodze, w miasteczku leżącym o kilkadziesiąt kilometrów od stolicy kraju, Managui. Jednocześnie zabroniono wielkiej procesji, przygotowywanej na ulicach miasta. Nie trzeba dodawać, że te nagłe decyzje spowodowały wzburzenie i protesty katolików.
 
Koktajlem Mołotowa w krzyż
Atak na maryjne święto był kolejną odsłoną panoramy aktów przemocy, wymierzonych w katolików, a wraz z nimi w całą demokratyczną społeczność kraju. W niedzielę 31 lipca mężczyzna, zidentyfikowany jako policyjny prowokator, cisnął koktajlem Mołotowa w otoczony czcią wiernych krucyfiks, wiszący w jednej z kaplic managuańskiej katedry. Wywołany uderzeniem wybuch spowodował pożar świątyni, którą na szczęście udało się uratować, chociaż ogień zdążył spustoszyć wiele sprzętów w głównej nawie. Policja wyparła się sprawstwa prowokacji, twierdząc, że ogień zaprószony został od świecy płonącej przed krucyfiksem. Jednak informację o policyjnym ataku na kościół powtórzyły krajowe rozgłośnie katolickie. W odpowiedzi 1 sierpnia rząd zamknął wszystkie sześć katolickich stacji radiowych.
W trzy dni później wydalono z Nikaragui misjonarki bożej miłości, zgromadzenie założone przez Matkę Teresę z Kalkuty. Zakonnice zmuszone zostały do pieszego przejścia granicy z Kostaryką. Zakon prowadził w Nikaragui dom sierot, żłobek oraz dom starców.
Kolejnym aktem walki z Kościołem było internowanie ordynariusza Matagalpy, drugiego co do wielkości miasta kraju. 4 sierpnia policja wkroczyła do siedziby biskupa Rolando Alvareza, internując go we własnej rezydencji. Świat obiegła fotografia, na której duchowny, w sutannie i z krzyżem na piersi, klęczy na chodniku z podniesionymi rękami, otoczony przez uzbrojonych funkcjonariuszy sił porządkowych. Tłum wiernych, zgromadzonych przed budynkiem kurii, próbował wejść do środka na nabożeństwo celebrowane przez biskupa, jednak policjanci zagrodzili ludziom drogę. Biskup zza kordonu pobłogosławił ich monstrancją.
Sytuacja powtórzyła się we wtorek 16 sierpnia, kiedy to w parafii Santa Lucia na północy kraju władze zakazały proboszczowi odprawienia Mszy św. Ksiądz zakazu nie posłuchał, jednakowoż komunii stojącym na zewnątrz wiernym udzielać musiał poprzez pręty ogrodzenia kościoła.
 
Od Fidela do Łukaszenki
Wojujący z katolicyzmem kurs władz jest pochodną antydemokratycznych tendencji reżimu prezydenta Daniela Ortegi, który ostatnimi laty otwarcie zmierza w kierunku dyktatury. Początkowo nic nie zapowiadało takiego rozwoju wydarzeń. Ortega wybrany został na głowę państwa w demokratycznych wyborach, przeprowadzonych jesienią 2006 r. Z czasem jednak zaczął bezwzględnie tłumić wszelkie przejawy społecznego niezadowolenia, czego najbardziej jaskrawym przykładem była krwawa pacyfikacja protestów w kwietniu 2018 r., kiedy to pod kulami sił porządkowych padło 350 ofiar. Niedługo potem przystąpił do rozprawy z opozycją. Przed wyborami wyznaczonymi na listopad ubiegłego roku Ortega wsadził do więzienia swoich trzech kontrkandydatów, co zapewniło mu pozbawione ryzyka objęcie prezydentury na czwartą kadencję. Czwartą ówczesną kontrkandydatkę, Cristianę Camorro, uwięził przed kilkoma tygodniami. Camorro pochodzi z rodziny od wielu już lat wojującej z reżimem Ortegi. Wraz z jej eliminacją z życia publicznego dyktator pozbył się ostatniej postaci na politycznej arenie Nikaragui, której popularność mogłaby mu realnie zagrażać.
1 czerwca weszło w życie prawo pozwalające obcokrajowcom na maksymalnie 25-procentowy udział w zarządach organizacji pozarządowych. W ten sposób zdelegalizowano aż 770 organizacji społecznych.
Kościół początkowo Ortegę popierał, jako że jednym z punktów jego wyborczego programu z 2006 r. był zakaz aborcji. Jednak gdy zaczęły się aresztowania opozycjonistów (w otoczonym ponurą sławą więzieniu El Chipote przebywa obecnie 180 więźniów politycznych, w tym trzech księży), biskupi zaczęli krytykować dyktatorskie zapędy prezydenta. Kościół w Nikaragui, podobnie jak Kościół w Polsce lat 70., stał się azylem dla demokratycznej opozycji. Tego Ortega Kościołowi nie może wybaczyć, zaś jego propaganda nazywa nikaraguańskich biskupów „terrorystami”. Silvio Baeza, sufragana Managui, oskarżono wręcz o przygotowywanie zamachu stanu; w 2019 r. pod naciskiem władz został odwołany przez Watykan, dziś przebywa w Miami. Przez jakiś czas sprawę uwolnienia więźniów politycznych negocjował z reżimem nuncjusz, Polak z pochodzenia, Waldemar Sommertag, ale i on 6 marca został wydalony z kraju.
Ortega był przywódcą marksistowskiej rewolucji, która w 1979 r. zmiotła rządzącą kilkadziesiąt lat krajem prawicową juntę klanu Somozów. Mimo swojej lewicowości polityk ten początkowo zdawał się iść drogą Fidela Castro, który w stosunku do Kościoła przyjął zasadę: nie atakować, póki on nie atakuje nas. Jednak dziś izolowana, po dyktatorsku rządzona Nikaragua przypomina raczej państwo Łukaszenki.
 
Rosyjska stopa za Atlantykiem
Niepokój budzi umowa zawarta w czerwcu z Rosją, w myśl której Nikaragua może zaprosić na swoje terytorium rosyjskich specjalistów i konsultantów (czytaj: agentów wywiadu), pomocnych w rozwiązywaniu wewnętrznych konfliktów. W Nikaragui może też odtąd stacjonować „ograniczony” kontyngent rosyjskiego wojska. To precedens – od 1962 r. żaden kraj Ameryki nie próbował zainstalować u siebie rosyjskich struktur wywiadowczych i siłowych. W tymże roku próbowała uczynić to Kuba Fidela Castro, jednak stanowcza postawa Waszyngtonu, grożącego wybuchem wojny światowej, sprawiła, że Kubańczycy z pomysłu się wycofali.
Dzieje się to w momencie gdy większość krajów Ameryki Łacińskiej i reszty świata robi wszystko, co może, by pozbyć się wpływów państwa, które najechało Ukrainę. Pytanie tylko, czy Ameryka zareaguje tak ostro, jak uczyniła to w 1962 roku?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki