Wszak cały świat stworzony, w swej uległości wobec Stwórcy „z upragnieniem wyczekuje objawienia synów Bożych. Stworzenie bowiem poddane było znikomości nie ze swej woli, lecz dla tego, który je znikomości poddał w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych. Bo wiemy, że całe stworzenie wzdycha i aż dotychczas rodzi wśród boleści” (Rz 8,19–22). Jak wielkiej ceny nabiera w oczach Bożych świat drobnych i wielkich rzeczy, tak koniecznych dla utrzymania i rozwoju życia naszego. Jeśli życie zależy od łyku wody i kromki chleba, to cała wartość życia zawisła niekiedy na tej kropelce i na tym kęsie. I to tak dalece, że nawet na sądzie ostatecznym przypominać nam będą kubek wody podany spragnionemu, ułomek chleba podany głodnemu.
Nie grozi nam ubóstwianie materii, gdy na łyżkę strawy spoglądać będziemy wdzięcznym okiem; gdy docenimy ją tak bardzo, iż nie odważymy się jej zmarnować. Tym więcej, gdy ta łyżka, będąca dla nas nadmiarem, dla innych może być ratunkiem przed śmiercią głodową.
Rodzi się wielka odpowiedzialność przed Ojcem wszystkich ust za zniszczone dobra, które są w naszej dłoni i które zależą od naszej dyspozycji. Chrześcijaństwo podniosło w tej sprawie wielki głos, ucząc nas szacunku dla pracy i dla chleba. Ojcowie nasi kazali nam szanować każdą skórkę; porzuconą na ziemi kazali podnieść i z czcią pocałować jako dar Boży. Tym bardziej, gdy przyzwyczailiśmy się oglądać pod postaciami chleba Boga żywego. Ten wielki krzyk chrześcijaństwa zamienił się w swoistą ekonomię wieczystą. Uczy ona łatwo użyczać z posiadanych dóbr.
Książkę można kupić tutaj