A zresztą, jeśli wiek XIX narzucał kwestii robotniczej swoją bogobójczą spuściznę, to pora jest w wieku XX rozstać się w imię postępu społecznego z tym produktem materialistycznego kapitalizmu i samolubstwa. To będzie istotny postęp! Jeżeli bowiem zwalczamy stare błędy, to wśród nich najważniejszym jest błąd bogobójstwa. Inaczej trzeba będzie uznać skostniałość mózgów, którym spuścizna kapitalistyczna spłatała najzłośliwszego figla: zaraziła je bakcylem, od którego sama dziś kona.
Gdy składam swoje dłonie w kornej prośbie: „Chleba naszego… daj nam…” – całą duszą modlę się o wielkie światło dla myślicieli społecznych, aby dostrzegli śmiertelny błąd, od którego sami mogą zginąć. Proszę o światło dla przywódców ruchów wyzwoleńczych, aby swoje najlepsze intencje przyjścia cierpiącej ludzkości z pomocą pogłębiali w promieniach Ojcowskiego Serca Twórcy człowieka i… surowca. Modlę się o żywą wiarę w Stworzyciela nieba i ziemi dla wszystkich gospodarzy ziemi, dla tych, którzy w ziemi pracują i z ziemi wydobywają błogosławione błoto, oraz dla tych, którzy z błota czynią cuda. Modlę się o to, aby w trudzie pracy, w ciągłym kontakcie z dobrami ziemi i z ich niewyczerpanym bogactwem potęgowała się jeszcze wiara ludzi, ukazując im ślady odwiecznej mądrości i ojcowskich dłoni Bożych w każdej grudce węgla, w każdym ziarnku piasku, w każdym kawałku rudy.
Książkę można kupić tutaj