Dwieście lat temu wydane zostały Ballady i romanse Adama Mickiewicza i ta okoliczność sprawiła, że 2022 r. ogłoszony został Rokiem Romantyzmu Polskiego. Wprawdzie Jacka Malczewskiego wychowywano raczej w kulcie Słowackiego, ale rzeczywiście to dobry pomysł, by wyszukać w jego twórczości romantyczne wątki i zastanowić się, w jaki sposób romantyzm go ukształtował i jak wpłynął na jego malarstwo. Monograficzna wystawa dzieł jednego z najbardziej płodnych polskich malarzy jest zawsze dużym wydarzeniem, bo choć jego obrazy można spotkać w niemal każdym muzeum w kraju, to jednak zobaczyć je obok siebie jest zdecydowanie atrakcją.
Warto byłoby odświeżyć swoją relację z Malczewskim, wyrwać go trochę ze znajomych kontekstów, a przy okazji zastanowić się nad paradygmatem romantyczności, który jest tak wciąż w Polsce ceniony. Co nam dziś mówi? I czy w ogóle coś ważnego chce przekazać współczesnemu widzowi? Jak Malczewski w tych ramach się mości? Jaki jest jego romantyzm – czy ten z trzeciej części Dziadów, czy może ten z pierwszej? Czy też ten lżejszy, z Ballad i romansów?
Rodzina romantyczna
Mały Jacek Malczewski słuchał opowieści o swoim wuju Antonim urodzonym w 1793 r. Ten to miał ciekawe życie! Podczas swojej młodzieńczej podróży po Europie poznał osobiście George’a Byrona i zafascynował się modnym w pewnych kręgach mesmeryzmem i koncepcją magnetyzmu zwierzęcego, co miało ścisły związek z panującym na początku XIX w. wśród arystokracji mistycznym oglądem świata. Mesmeryzm próbował zastosować praktycznie na chorej żonie przyjaciela, raczej bez skutku, a mistycyzm odnalazł w wysokogórskich pejzażach. Był pierwszym Polakiem, który zdobył Mont Blanc (1818 r.). No a przede wszystkim pisał poezję romantyczną, m.in. pierwszą polską romantyczną powieść poetycką Maria, której fabuła została luźno oparta na faktach zamordowania młodej kobiety na zlecenie teścia przeciwnego małżeństwu syna. Historia pełna nieszczęśliwego uczucia, niepokojącej grozy i tajemnicy. Nic dziwnego, że Antoni Malczewski poruszał wyobraźnię Jacka (a później jego syna Rafała). Była jeszcze w rodzinie siostra ojca, ciotka Wanda Malczewska, głęboko wierząca kobieta, o której dzisiaj się mówi, że była prekursorką świeckich katechetów, ale Jacek zapamiętał ją przede wszystkim jako wielką mistyczkę, bo opowieści o widzeniach, jakie miewała, i cudownych uzdrowieniach za jej przyczyną także wpływały na rodzinę, w jakiej wzrastał przyszły malarz. A dodatkowo należał do pokolenia wychowanego na polskich wieszczach, a szczególną estymą Malczewscy otaczali Słowackiego, którego deklamował mu ojciec od kołyski.
Ciotka Wanda przewidująca niepodległość Polski, wuj romantyk i zdobywca lodowych szczytów, spokojne życie w dworku pod Radomiem i doświadczenie roku 1863 r. – taki klimat otaczał młodego Jacka, który wyrósł na wrażliwego mężczyznę, utalentowanego artystę i oryginała. Studiował w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych pod okiem Matejki, spod którego kurateli wyzwolił się, choć był to proces trudny, zwłaszcza emocjonalnie. Matejko widział w nim swojego kontynuatora, miał wobec niego plany i marzenia i wcale, ale to wcale nie miał zamiaru go wypuścić ze swoich rąk. Zaplątanemu w sieć serdeczności i życzliwości oraz wymagań, zakazów i nakazów, młodemu Malczewskiemu udało się zerwać toksyczne więzi ze swoim mistrzem (bo chyba tak dziś nazwalibyśmy tę relację) i całkowicie się usamodzielnić w swoich artystycznych wyborach.
Jacek Malczewski, Autoportret, 1908-1915 r., olej na dykcie
Mesjanizm i wizje
Pokolenie Malczewskiego wiązało silne doświadczenie: powstania styczniowego, zesłania i utraty majątków. Dzieci wychowane w ziemiańskich dworkach w atmosferze kultu dla niepodległej ojczyzny były świadkami patriotycznych postaw swoich rodziców i dalszej rodziny. Wróg był jeden, a celem najważniejszym: wolna ojczyzna. Oto, co z tego okresu pamiętał: „Czarne suknie pań (wstęgą lamowane białą), słowa mówione wśród płaczu i łkań – to w oczach dotąd mnie zostało jako dziecinne wspomnienia”. Mężczyźni w kajdanach na etapach z opowieści jego nauczyciela, Adolfa Dygasińskiego, zaludnili wyobraźnię młodego malarza. To te mniej znane obrazy z wczesnego okresu otwierają wystawę w Krakowie. Zesłańcy i sceny z życia sybiraków zaskakują nie tylko tematyką, ale i formatem. To zupełnie nie ten Malczewski, którego zna się najlepiej: realistyczne obrazy niewielkich rozmiarów w ciemnych tonach brązów i szarości w niczym nie przypominają późniejszych wizyjnych i barwnych wielkich płócien. Z tego też czasu pochodzi Śmierć Ellenai, obraz zainspirowany poematem Słowackiego Anhelli, do którego zresztą Malczewski nawiązywał jeszcze wielokrotnie prawie dwie dekady później. Na wystawie jest okazja do tego, żeby podziwiać kilka wersji słynnej Ellenai i rozpaczającego nad jej śmiercią Anhellego.
Trzy lata temu w Muzeum Narodowym w Warszawie widzieliśmy te płótna na wystawie „Na jednej strunie. Malczewski i Słowacki”, dziś uzupełniają je niemal reporterskie obrazki syberyjskie i intymny cykl rodzinny przedstawiający portrety dzieci i żony. W ten realistycznie przedstawiony świat coraz częściej zaczynają wchodzić elementy fantastyczne, a realizm coraz bardziej zabarwia idealistyczna wizja. W zwykłym świecie dzieje się jakaś baśń. Tu rusałka, tam faun, gdzieś indziej chimery. Folklor ludowy miesza się z postaciami mitycznymi i biblijnymi, a to wszystko dzieje się na polu, za płotem, obok chaty. Nawet i portrety oraz coraz liczniejsze autoportrety ustawione są teraz w innej przestrzeni, wyimaginowanej, niecodziennej, chciałoby się powiedzieć: nieistniejącej. Dopiero w późnych autoportretach zrezygnuje z masek i fantastyki i powróci do rzeczywistości.
Jacek Malczewski, Portret narzeczonej, 1887 r., olej na płótnie
Śmierć i Sztuka
Rówieśnik Malczewskiego, Stanisław Witkiewicz, pisał o jego twórczości, że dotyka ona dwóch zagadnień życia: Ojczyzny i Sztuki. Temat sztuki i roli artysty, no cóż, jest bardzo romantyczny, i rzeczywiście, nawet sam Malczewski przyznawał, że jego misją jest tworzyć w konkretnym celu. Swoim uczniom powtarzał, żeby malowali tak, aby „Polska zmartwychwstała”. W 1918 r. ta misja przestała być aktualna. Malczewski wtedy rozpoczął cykl metafizycznych obrazów „Moje życie”, w którym wspomnienie dzieciństwa łączy się z wizją nieodłącznej śmierci. W warstwie wizualnej występuje tu pejzaż domu rodzinnego jako raj utracony, a w warstwie ideowej: Ojczyzna, Sztuka i Śmierć jako koniec wędrówki. Według Witkiewicza udało się Malczewskiemu pogodzić romantyczną wizję z malarskim realizmem, a więc był Malczewski jedynym w swoim rodzaju malarzem romantycznym, który ilustrował swój własny poemat.
Był trochę nie z tego świata, w ciągłym dialogu ze światami fantastycznymi i metafizyką. Niektórzy wyśmiewali jego manię portretowania siebie samego w różnych rolach, nie zwracając uwagi na to, co chciał opowiedzieć. Jego przemieszany świat, w którym Matka Boska miała postać wiejskiej dziewczyny o bujnych kształtach, a obok niej siedział faun, w którym swoimi rysami obdarowywał Chrystusa czy św. Franciszka, wokół którego kręcą się Parki, był uważany za dziwaczny. Często też nie dostrzegano lub nie rozumiano ironii, jaką stosował, zatapiając ją w bogatej metaforyce.
Trzy romantyczne wątki: mesjanizm, folkloryzm i baśniowość oraz rozważania o sztuce i jej misji oraz o wyjątkowości artysty. Ponad 150 prac: obrazów, fotografii i tekstów literackich pochodzących z wielu kolekcji. I artysta, którego warto odświeżyć. Świetny rysownik, o którym się czasem mawia, że był prekursorem hiperrealizmu, a on sam twierdził, że „kto jest idealistą w sztuce, ten najwięcej musi opierać się na najsurowszym realizmie”.