Wedle biblijnego języka „serce” stanowi centrum osoby. Jego tętno odmierza życie. Wzloty i upadki w codzienności, tudzież jej pocieszenia i strapienia właśnie w tym „centrum sejsmologicznym” są odczytywane. W sercu bije źródło życia i dzięki niemu do każdego zakątka człowieka dociera to, co konieczne. To w nim toczy się walka duchowa. Tutaj, jak w sztabie wojskowym, dokonują się przeglądy sił, przesunięcia konieczne do utrzymania granic i zabezpieczenia najsłabszych punktów systemu obrony. W nim wybuchają emocje, hulają lub drżą uczucia. W nim ratio et fides na swoim terenie bycia i życia, mówienia i działania. Gdzie bije serce, tam jest życie.
Ziemia krakowska jest bogata w osoby, które swoim przykładem ukazują przylgnięcie do Boga, do Jego Serca. Wystarczy wspomnieć św. siostrę Faustynę i hasło „Łagiewniki”, na dźwięk którego tak wiele osób odczuwa drżenie. Lub też św. Jana Pawła II, który swym życiem i pontyfikatem dał przykład poświęcenia Bogu.
Jest także pośród tych „wielkich i znanych” świętych „nieznana”, prosta i pokorna kobieta, sługa Boża Rozalia Celakówna (1901–1944). Urodziła się jako najstarsza z rodzeństwa niedaleko Makowa Podhalańskiego. Dar wiary przekazali jej rodzice, mający nieskazitelną opinię ludzi pobożnych, uczynnych i wszystkim życzliwych, żyjących na co dzień wiarą. W jej domu rodzinnym nie brakowało modlitwy, a prosta mądrość rad udzielanych przez rodziców poparta była ich własnym przykładem.
Służyć Bogu i ludziom
Rozalia nie umiała skrzywdzić kogokolwiek. Opowiada, że w dzieciństwie została niesłusznie oskarżona o pobicie koleżanki – nie broniła się, bo miała natchnienie, by ofiarować cierpienie Panu Jezusowi. To wydarzenie obrazuje całe jej życie: ofiarne, pokorne i w ukryciu, nigdy niedomagające się niczego dla siebie. Sługa Boża wszystko ofiaruje Najświętszemu Sercu Jezusa dla wynagrodzenia zadawanych Mu zniewag.
Uczyła się bardzo dobrze i pilnie. W czerwcu 1914 r. ukończyła 6-klasową szkołę, ale nie mogła kształcić się dalej. Przyszedł jednak moment, kiedy już była w Krakowie i podjęła pracę w szpitalu, a więc miała środki do uzupełnienia wykształcenia. Wartym podkreślenia jest cel podjęcia nauki – a mianowicie, aby lepiej służyć chorym. Otrzymawszy dyplom zawodowej pielęgniarki, z pokory i umiłowania ukrycia się nie nosiła białego czepka z czarną opaską, który jej przysługiwał. Takie małe sprawy, a tak wiele mówiące o jej sercu.
Wstąpiła do klasztoru, jednak jej zdrowie nie pozwalało na pozostanie tam, a odczuwała, że Pan Jezus chce, by powróciła do pracy w Szpitalu św. Łazarza, na oddział skórno-weneryczny. Została „siostrą” niosącą chorym ulgę nie tylko w cierpieniu fizycznym, ale i duchowym. Ta posługa okraszona była złośliwością jej przełożonych i innych pielęgniarek. Pacjenci tęsknili za nią i chcieli, by miała dyżury nieustannie.
Ku osobistemu poświęceniu
Rozalia Celakówna prowadziła głębokie życie duchowe – od dzieciństwa doświadczała spotkań z Panem Jezusem i prowadziła z Nim ożywiony dialog. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że z roku na rok zbliżała się do tajemnicy Serca Bożego, którą to sam Jezus jej pokazywał. Dała się poprowadzić poprzez „ciemną dolinę” ziemskiego żywota.
Zmierzając do szpitala, przechodziła obok bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa i wstępowała w jej progi, by powierzać się temuż Sercu. Na kamieniu nagrobnym sługi Bożej dano napis: „Apostołka Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa”. Ten przedstawia drogę duchową Rozalii. Sama myśl i praktyka osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu zrodziła się niepostrzeżenie – po raz kolejny pojawia się to, co charakteryzuje ludzi zanurzonych w Sercu Bożym: prostota, pokora, życie w ukryciu.
Otóż w jednym z objawień, które otrzymała św. Małgorzata Maria Alacoque, przyszła jej następująca intuicja: „Podczas modlitwy Pan nasz dał mi do poznania, że pragnie być znanym, miłowanym i wielbionym przez ludzi, dlatego udzieli im wiele łask, jeśli Mu się poświęcą, by czcić i miłować Jego Najświętsze Serce”. Bez wahania św. Małgorzata ułożyła petite consecration. W dosłownym tłumaczeniu byłoby to „małe” poświęcenie, ale w kontekście duchowym lepiej jest mówić o „osobistym” poświęceniu się Sercu Jezusowemu.
Jezus jest Królem mego serca
Istotą tegoż poświęcenia jest umieszczenie na tronie swojego życia Jezusa Chrystusa, co odbywa się przez „osobisty” akt uznania i przyjęcia Syna Bożego jako jedynego Pana i Króla. Rzeczywiście, w życiu i sercu Rozalii zakrólował Chrystus. Nie dziwi gorliwość i wewnętrzny ogień, który płonął w słudze Bożej, aby ludzie poznali Serce Boże i uczynili taki akt. Ona odkryła, że nie ma innej drogi do zjednoczenia z Panem. Bez takiego aktu – decyzji, aby naśladować Syna – nie ma i być nie może żadnego innego poświęcenia.
Pragnienie, o którym czytamy w pismach Rozalii, spełnia się przez lata. Już w 1921 r. w Krakowie na Małym Rynku dokonało się poświęcenie Polski Boskiemu Sercu. Sto lat później powtórzono ten akt w murach bazyliki Serca Jezusowego. To nie wszystko. Bo oto we wspomnianych na początku Łagiewnikach, w sanktuarium Miłosierdzia Bożego na zakończenie obchodów Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia i Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski (19 listopada 2016 r.) wybrzmiał „Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana”. To ukoronowanie procesu osobistego poświęcenia się Sercu Jezusowemu.
„Zasadniczym celem przyjęcia Jezusa jako Pana jest uznanie z wiarą panowania Jezusa, poddanie i zawierzenie Mu życia osobistego, rodzinnego i narodowego we wszelkich jego wymiarach i życie według Bożego prawa. Jako taki, powinien więc też być aktem sprawiedliwości, w znaczeniu oddania Bogu tego, co Jemu należne, a równocześnie aktem posłuszeństwa Bogu w odpowiedzi na Jego Miłość” (Komunikat prasowy Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych w sprawie Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, 15 września 2016 r.).
Misja, która trwa
Tych, którzy są blisko Boga, wsłuchani w bicie Jego Serca, cechuje brak pośpiechu. Choć gorliwość ich rozpala, nie chcą przyspieszać dróg Bożych. Święta siostra Faustyna i sługa Boża Rozalia Celakówna otrzymały „konkretne” misje do wypełnienia, a Pan Jezus znalazł drogę ich realizacji. I choć jest to rozciągnięte w czasie, to wcale nie oznacza, że Bóg zapomina o swoich obietnicach. Ze strony wiernych rozlega się nieustanna modlitwa: „Uczyń serca nasze według Serca Twego”.
Tak więc zobaczmy tę ciągłość i powtarzajmy słowa ostatniego akapitu Aktu poświęcenia Polski z 2021 r.: „Powierzamy Ci całe nasze życie osobiste, rodzinne i społeczne, które pragniemy oprzeć na trwałych zasadach Ewangelii. Podobnie jak przed stu laty, w pokorze poświęcamy się Twojemu Najświętszemu Sercu, oddając naszą Ojczyznę w Twoje władanie. Z ufnością wołamy: Chwała niech będzie Najświętszemu Sercu Twemu, którym tak bardzo nas umiłowałeś i przez które prowadzi droga do naszego zbawienia. Amen”.