Czego mu życzę? Przede wszystkim tego, żeby miał sposobność do swojego liceum chodzić. Nieskazany na ułomne, zdalne nauczanie. Żeby naprawdę poznał nowych kolegów i nowych nauczycieli. Żeby stał się członkiem nowej społeczności, bo edukacja to nie tylko suma wiedzy, ale nauka społecznego życia. Nie odmawiajcie mu tego.
Jak to, powie ktoś, przecież to była siła wyższa. I tak, i nie. Powtórzę po raz któryś z rzędu, że Polska była, z takimi krajami jak Bośnia czy Słowacja, rekordzistą, jeśli chodzi o długość covidowych przerw w nauczaniu. My zafundowaliśmy swoim uczniom 35 tygodni zdalnych, Francja – 10. Nie wiem, jak oni to zrobili. Może znaczenie miały także bardziej komfortowe warunki nauki, na przykład mniej zagęszczone klasy. Ale wiem też, że w połowie października 2020 r. szkoły zamknięto za wcześnie. Ignorując choćby brytyjskie badania wykazujące, że placówki oświatowe nie są istotnymi ogniskami zakażenia. W Polsce powtarzano, że są. W efekcie Brytyjczycy posyłali swoje dzieci do szkoły dwa razy dłużej niż Polacy.
Czy to jedyna moja uwaga przy okazji nowego roku szkolnego? Polskie szkoły będą areną wojny ideologicznej, co mnie przeraża. Na adresowanym do młodzieży Campusie Polska, organizowanym przez Platformę Obywatelską, Rafał Trzaskowski oskarżał gromko pisowskiego ministra edukacji Przemysława Czarnka, że nęka szkoły prawicową ideologią. Ale politycy prawicy odpowiadają, że to tylko odpowiedź na inwazję rozmaitych lewicowych politgramot dopuszczanych często za zgodą samorządów i nauczycieli.
Reakcją Czarnka są ustawowe zmiany wzmacniające nadzór nad szkołami kuratorów, a więc przedstawicieli ministra w terenie. Czy wojna ideologiczna w szkołach się nie toczy? Ależ tak, moi znajomi w ostatniej chwili przesunęli syna z jednego liceum do drugiego, bo ich przeraziła gazetka ścienna z peanami na część środowisk LGBT.
Ale jeśli minister poddaje szkoły większej kontroli, powinien chyba przedstawić nam bardziej szczegółowe dowody, choćby na to, że w tym czy innym mieście wykraczano poza szkolny program, dopuszczając do zajęć prowadzonych przez agitatorów i wieszczów rozmaitych prawd objawionych. Że działo się to niezgodnie z wolą rodziców. Na razie, wcale nie wykluczając, że takie przypadki się zdarzały, mam wrażenie, że te ministerialne zmiany raczej podsycają ideologiczne ekscytacje i kontrowersje. Ja zawsze będę powtarzał, że receptą na udaną edukację jest jak najmniej agitacji, jak najwięcej dialogu.
No i uwaga ostatnia. Na początek roku szkolnego zmroziły nas wieści o brakach nauczycieli, szczególnie przedmiotowców: matematyków, fizyków czy ludzi od języków obcych. Oni odpływali dość masowo w ostatnich miesiącach. Z powodu pandemii, ale też wcześniej przegranego przez to środowisko strajku.
Problem w tym, że „Polski Ład” szkołom obiecuje w sferze materialnej bardzo niewiele. Nic nie mówi o ich unowocześnianiu, o poprawie szkolnej infrastruktury. Popierałem reformę wzmacniającą licea. Nie mam też nic przeciwko niektórym pomysłom PiS, takim jak choćby ukierunkowane na pamięć i tożsamość szkolne wycieczki. Ale nie będzie ich w warunkach lockdownu. Nie będzie też, a na pewno nie będzie ciekawych i udanych, kiedy polska szkoła pozostanie biedna i zaniedbana. Życzę Jankowi i jego kolegom, żeby taka nie była.