Logo Przewdonik Katolicki

Męstwo

Ewa K. Czaczkowska
fot. AR/NAC/Adobe Stock

Wyrażało się nie tylko w stosunku prymasa Wyszyńskiego do antykościelnej polityki władz PRL. Niemałej odwagi wymagało kontestowanie polityki wschodniej Watykanu.

Kardynał Agostino Casaroli na pogrzebie kard. Stefana Wyszyńskiego 31 maja 1981 r. powiedział, że jego „miłość Kościoła i Ojczyzny nie stroniła od walki, gdy mu ją nakazywało jego własne sumienie. Wszelako męstwo łączyło się w nim z chrześcijańską roztropnością i umiarem nacechowanym odpowiedzialnością, a więc zaletami, które są oznaką miłości”. W tych dwóch krótkich zdaniach kard. Casaroli, którzy dobrze znał prymasa Polski, trafnie ujął powiązanie między istotnymi cnotami Stefana Wyszyńskiego. Męstwo było pośród nich jedną z najważniejszych. 

Pomoc żydowskiej rodzinie
Ta cecha w działaniach Stefana Wyszyńskiego nie pojawiła się nagle. Widoczna była w jego zachowaniu od dziecka. Na pewno odwagi i pewnej niezależności wymagało porzucenie przez dziewięcioletniego Stefana nauki w rosyjskiej szkole w Andrzejewie jako wyraz sprzeciwu wobec zachowania nauczyciela, który nie chciał puścić chłopca do domu, w którym umierała matka Julianna. Odwagi kilkunastoletniego Stefana wymagała przynależność do tajnego harcerstwa w gimnazjum w Warszawie, a następnie w szkole handlowej w Łomży. W czasie II wojny światowej odwagą była przynależność do Armii Krajowej, pełnienie roli kapelana w szpitalu powstańczym w Laskach oraz – co jest mało znanym wydarzeniem w życiu późniejszego prymasa – pomoc w ukrywaniu żydowskiej rodziny w zakładzie dla niewidomych dzieci w Żułowie na Lubelszczyźnie. 

„Brak męstwa jest dla biskupa początkiem klęski” 
Najczęściej jako sztandarowy przykład odwagi kard. Stefana Wyszyńskiego podaje się słynny memoriał, napisany przez prymasa w imieniu Episkopatu i przekazany na ręce Bolesława Bieruta w maju 1953 r. Dokument był reakcją na dekret rządu z lutego 1953 r. o obsadzie duchownych stanowisk kościelnych, który stanowił, że o wszystkich zmianach na stanowiskach kościelnych – od wikariusza po biskupa – decydować będą władze państwowe. Wykonanie dekretu miało doprowadzić do personalnego uzależnienia Kościoła Od państwa, co w połączeniu z likwidacją podstaw materialnych Kościoła, czyli zabraniem ziemi, miało w zamyśle komunistów ostatecznie zlikwidować niezależność Kościoła i całkowicie podporządkować go państwu. Prymas, który świadomie nie protestował, gdy Kościołowi zabierano ziemię (już przed wojną był zwolennikiem parcelacji ziemi; uważał też, że uprawa ziemi przeszkadza w pracy duszpasterskiej), teraz nie mógł milczeć. „Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus!” – pisał w memoriale, ale też mówił w publicznych wystąpieniach, co wymagało jeszcze większej odwagi. W kazaniu wygłoszonym 26 kwietnia 1953 r. w czasie uroczystości ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie kilkadziesiąt tysięcy wiernych usłyszało, że interwencja władz państwowych w sprawy personalne Kościoła poszła za daleko: „Państwo, które upomina się o to, co cesarskie, dziś sięga po to, co Boskie”. Jeszcze mocniej zabrzmiały słowa prymasa 4 czerwca 1953 r. w czasie procesji Bożego Ciała w Warszawie: „Uczymy, że należy oddać, co jest cezara, cezarowi, a co Bożego, Bogu. Ale gdy cezar siada na ołtarzu, to mówimy krótko: nie wolno!”. Ówczesny szef Urzędu do Spraw Wyznań Antoni Bida uznał tę homilię za najbardziej wrogie wystąpienie prymasa. Tymczasem było ono mężną obroną pryncypiów Kościoła za każdą cenę, także uwięzienia – z czym prymas liczył się od wielu miesięcy – a nawet utratą życia. „Brak męstwa jest dla biskupa początkiem klęski. Czy jeszcze może być apostołem? Przecież istotne dla apostoła jest świadectwo Prawdzie! A to zawsze wymaga męstwa” – pisał w dzienniku Pro memoria już po uwięzieniu. Nadzorcy więzienni wiedzieli, iż podczas publicznego procesu nie podda się, ale będzie się bronił – to był jeden z kilku elementów, który przesądził o fiasku wszczynania publicznego procesu.
Pod koniec życia, w 1979 r., kard. Wyszyński powiedział: „Z wielu rzeczy musiałem zrezygnować. Ale jednego nie mogłem się wyrzec: odwagi, męstwa i gotowości na każdą ofiarę, której Pan Bóg ode mnie zażąda. A wiecie, że zażądał wiele”.

Odwaga bycia przywódcą
W moim przekonaniu niezwykłej odwagi kard. Stefana Wyszyńskiego wymagało przyjęcie na siebie odpowiedzialności za losy nie tylko Kościoła w Polsce, ale i narodu. Prymas, zgodnie z oczekiwaniami jakiejś części społeczeństwa, przyjął na siebie rolę interreksa, na wzór prymasów z czasów I Rzeczypospolitej, ale co istotne, funkcję tę twórczo „uwspółcześnił”, stając się duchowym przywódcą narodu. To było znacznie więcej niż przejściowa, nawet najwyższa funkcja administracyjna jak w I RP. Początkiem zaś tego procesu było napisanie (jeszcze w internowaniu) Jasnogórskich Ślubów Narodu, które milion Polaków złożyło na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r. Prymas miał wizję, w jaki sposób przeprowadzić Kościół i naród przez jeden z najtrudniejszych okresów w naszych dziejach, i miał też, co istotne, odwagę zaproponować rodakom w tym celu wielki program duszpasterski, którego Śluby Jasnogórskie były pierwszym elementem. Kolejnym – Wielka Nowenna i obchody milenium chrztu Polski w 1966 r. Kardynał Wyszyński miał odwagę konsekwentnie poprzez struktury kościelne ten program duszpasterski wcielać w życie. Był w tym niezłomny. Przy czym ten odważny program obrony wiary, wartości chrześcijańskich, tożsamości i kultury, związków z zachodnią cywilizacją chrześcijańską był wyzwaniem rzuconym władzy, którego cel był zgoła inny – stworzenie „nowego” człowieka i „nowej” kultury na wzór sowiecki. Była więc to walka o dusze Polaków. I prymas nie bał się stanąć do tej walki. Naprzeciw miał wielką państwową machinę dysponującą środkami politycznymi, propagandowymi i administracyjnymi z potężnym resortem spraw wewnętrznych i Służbą Bezpieczeństwa. Trzeba było wielkiej wiary i odwagi, by realizować wielki program milenijny. 
Kardynał Wyszyński miał też odwagę, by przez kilkadziesiąt lat, a szczególnie od lat 60. XX w. publicznie, w homiliach i wystąpieniach oraz w licznych memoriałach i listach słanych do władz państwowo-partyjnych PRL upominać się o prawa człowieka – o wolność wyznawania wiary, prawo do życia nienarodzonych, szacunek dla godności człowieka, prawo do prawdy w życiu publicznym, do pracy, godnej płacy, do wypoczynku (wolne soboty), o prawa rodziców do wychowania dzieci czy prawo do wolnego zrzeszania się robotników, co stało się hasłem robotników w czasie strajków w sierpniu 1980 r.

Kontestacja polityki wschodniej Watykanu
Bez wątpienia odwagi prymasa Polski wymagała obrona specjalnych pełnomocnictw, nadawanych mu i potwierdzanych przez kolejnych papieży, przed zakusami niektórych pracowników kurii watykańskiej, a przede wszystkim kontestowanie polityki wschodniej Watykanu. I to zarówno za czasów pontyfikatu Piusa XII, jak już zmienionej polityki wschodniej przez Jana XXIII, a przede wszystkim Pawła VI. Paradoks polegał na tym, że polityka Stolicy Apostolskiej wobec państw bloku wschodniego uległa zmianie w tym samym mniej więcej czasie co polityka prymasa wobec władz komunistycznych w Polsce i że szły one w rozbieżnych kierunkach. Gdy za Piusa XII Watykan nie prowadził żadnych rozmów z państwami za żelazną kurtyną, prymas Polski podpisał z rządem Porozumienie. Gdy od Jana XXIII Stolica Apostolska rozpoczęła dialog z państwami wschodnimi, Stefan Wyszyński wiedział już, że z komunistami układać się nie można. Dlatego mocno stał na stanowisku, że zanim dojdzie do podpisania układu między rządem PRL a Stolicą Apostolską, najpierw władze w Warszawie powinny uznać status publiczno-prawny Kościoła nad Wisłą i przyznać katolikom pełnię wolności religijnej. W opinii kard. Wyszyńskiego w dyplomacji Watykanu za dużo było ustępstw wobec państw bloku wschodniego, a za mało stanowczej obrony katolików w tych krajach. Pracownikom kurii watykańskiej mówił więc o ich naiwności w relacjach z państwami wschodnimi, cierpliwie tłumaczył, że demokracja zachodnia jest czymś innym niż tzw. demokracja ludowa. Szczególnie mocno krytykował podpisanie przez Stolicę Apostolską Aktu Końcowego KBWE w 1975 r. w Helsinkach. Dla Watykanu było istotne, że 35 państw ratyfikujących dokument zobowiązywało się do przestrzegania praw człowieka, w tym wolności wyznania. Kardynał Wyszyński wiedział, że Moskwa przestrzegać ich nie będzie, ale powoływać się na dokument, który utrwalał pojałtański podział Europy, odbierając narodom Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi czy Ukrainy nadzieję na odzyskanie niezależności. „Dyplomaci watykańscy muszą być wyznawcami Chrystusa, muszą mówić mężnie, nie ustępować łatwo (…)” – tak prymas Polski instruował sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. J.M. Villota.

Kardynał Agostino Casaroli na pogrzebie kard. Stefana Wyszyńskiego 31 maja 1981 r. powiedział, że jego „miłość Kościoła i Ojczyzny nie stroniła od walki, gdy mu ją nakazywało jego własne sumienie. Wszelako męstwo łączyło się w nim z chrześcijańską roztropnością i umiarem nacechowanym odpowiedzialnością, a więc zaletami, które są oznaką miłości”. W tych dwóch krótkich zdaniach kard. Casaroli, którzy dobrze znał prymasa Polski, trafnie ujął powiązanie między istotnymi cnotami Stefana Wyszyńskiego. Męstwo było pośród nich jedną z najważniejszych

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki