Logo Przewdonik Katolicki

Słodkie jarzmo bycia łagodnymi

ks. Grzegorz Dobroczyński SJ
fot. Aleksandr Petukhov/Wikipedia

W niezamierzony sposób, w nałożeniu się dwu warstw na poznańskim obrazie przedstawiającym i Jezusa miłosiernego i Serce Jezusa, jawi się istota nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa.

W jezuickim kościele na przy ul. Szewskiej w Poznaniu w ołtarzu głównym znajduje się obraz Serca Jezusowego. Mimo jego pokaźnych rozmiarów, można nań nie zwrócić uwagi. Dlaczego? Ponieważ od centrum nawy dzieli go długa przestrzeń dawnego dominikańskiego chóru. Zbliżając się jednak do malowidła zaczyna ono bardziej i bardziej intrygować.
 
Oglądane z bliska
Postać Jezusa wydaje się znajoma, identyczna z przedstawieniem Jezusa Miłosiernego Jezu, ufam Tobie, które w 1944 r. w Łagiewnikach namalował Adolf Hyła. Nieco inaczej tylko ułożona jest prawa dłoń błogosławiącego Chrystusa, w geście jak na wschodnich ikonach Pantokratora, ku usymbolicznieniu dwóch natur Wcielonego Słowa i Trzech Osób Trójcy (dwa wzniesione palce – dwie natury w Chrystusie; trzy ugięte – Osoby Boskie).
Ten sam artysta wykonał w 1963 r. dla tego kościoła obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa (oraz obraz św. Józefa w ołtarzu bocznym). 4 kwietnia 1964 r., w pierwszy piątek miesiąca, abp Antoni Baraniak poświęcił go, jednocześnie dodając wezwanie Najświętszego Serca Pana Jezusa do dotychczasowego tytułu kościoła Matki Bożej Pocieszenia. Część edukacji artysta odbył w jezuickim konwikcie w Chyrowie, tam zdał maturę, tam też zetknął się z intensywnie szerzonym przez Towarzystwo Jezusowe kultem Serca Jezusowego. Gdy więc ku zaskoczeniu wielu, w 1959 r. Święte Oficjum wprowadzało surowe ograniczenie kultu Miłosierdzia Bożego w formach zaproponowanych przez s. Faustynę,  Hyła przemalował jeden z gotowych obrazów Jezusa Miłosiernego i tak trafił on do poznańskiego kościoła.
 
Jest w tym coś opatrznościowego
W nałożeniu na siebie, niczym filtrów różnicujących fotografie tego samego obiektu, dwóch przedstawień Chrystusa wyraża się potrzeba sięgania po różnorodność symboliki Tajemnicy Chrystusa, z drugiej zaś strony potykamy się o ograniczoność ludzkiego języka w jej ujmowaniu. W moim przekonaniu, w niezamierzony sposób, w nałożeniu się w obrazie dwóch warstw jawi się istota duchowości nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kieruje ono uwagę wiernych ku Centrum orędzia chrześcijańskiego: „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”. (1 J 4, 16b). Innym jej imieniem jest Miłosierdzie. Wieki historii niosły różne formy nabożeństw, teolodzy z trudem usiłują nadać refleksji nad misterium wyraz pojęciowy. Nałożenie tych dwóch warstw symboliki łamie krytyczne stereotypy o nabożeństwie do Serca Pana Jezusa (i Miłosierdzia Bożego). Uchwycenie wspólnej osnowy obydwóch wyobrażeń Jezusa niweluje skrajności, które często stereotyp tworzyły i umacniały. Krytykom wydaje się, że „zadośćuczynienie” Sercu Bożemu, podobnie jak „ofiarowanie” i „przebłaganie” w formule Koronki do Bożego Miłosierdzia, ma bazować na ludzkim dokonaniu, być skutkiem wysiłku modlitwy, wierności w praktykowaniu nabożeństw, dokładnie według wzorca objawień danych świętym zakonnicom, Małgorzacie Marii Alacoque i Faustynie Kowalskiej.
 
Z boku Chrystusa
Prawdziwie chrześcijańska duchowość nie uważa, że cokolwiek działa tu z magicznym automatyzmem. Podobnie jak nie ma takiego automatyzmu zyskiwania odpustów zupełnych. Warunkiem odpustu zupełnego nie jest tylko wykonanie określonych praktyk duchowych, ale na pierwszym miejscu brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego. Pobożnościowa praktyka bazuje na nawróceniu człowieka.
Pojęcie zadośćuczynienia w nabożeństwie do Serca Pana Jezusa budzi jeszcze podejrzenie, że szerzy wizję Boga mściwego, który wymaga ofiary nie tylko od ludzi, ale nawet od swojego Syna, dla „wyrównania rachunku krzywd”. Taką wizję można jednak bardziej przypisać najgorętszym historycznym przeciwnikom rodzącego się w XVII w. nabożeństwa, jansenistom z Blaise Pascalem na czele, ich spadkobiercom, nie zaś pobożności autentycznie katolickiego nurtu.
Symbolika serca czerpie z Ewangelii św. Jana (19, 34): „Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda”. Do tego fragmentu nawiązuje kult Serca Bożego. Z tego jednego zdania wywodzą różnorodne refleksje teolodzy, m.in. Karl Rahner. Przypuszczam, że tylko nieliczni specjaliści przypuszczaliby, że ten autor, niesłusznie podejrzewany w polskiej publicystyce o „nowinkarstwo”, poświęcał uwagę „ludowej pobożności” do Serca Jezusa. Tytuł jego doktoratu z teologii, wydanego w zbiorowych dziełach w 1998 r. brzmi E latere Christi (Z boku Chrystusowego).
Treść przywołuje patrystyczne pojęcia torujące drogę nabożeństwu ku czci Serca Pana Jezusa. Ojcowie Kościoła w Sercu Jezusa widzieli zarówno odniesienie do ludzkiego ciała (misterium Wcielenia), jak i centrum osobowości (Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Augustyn). Hipolit Rzymski sięga do innego tekstu św. Jana o wodzie żywej płynącej z wnętrzności Chrystusa (J 7, 38). Widzi tu symbol z czterech rzek raju, rajem zaś jest sam Chrystus: „Chrystus jest rzeką i On głoszony na całym świecie poprzez Ewangelię podzieloną na cztery, płynąc po całej ziemi uświęca wszystkich, którzy w Niego wierzą”. (Komentarz do Księgi Daniela). Cztery rajskie rzeki to cztery Ewangelie, z wodą żywą płynącą z przebitego Serca (nedyja – łono – wnętrzności) Zbawiciela. Nawadniają pustynie świata, niosąc nowe życie. Ciałem Chrystusa jest i Kościół, który jako Matka rodzi i karmi swe dzieci. Ten wątek daje okazję Rahnerowi, jednemu z najwybitniejszych teologów XX w., nawiązania do solidarności międzyludzkiej i solidarności Boga z ludzkością. Stąd wskazanie na Mistyczne Ciało, w myśl encykliki Piusa XII Mystici Corporis. Solidarność trzeba tu pojąć jako rzeczywistość duchową, która ogarnia wszystko, a nie wyczerpuje się w wymiarze biologicznym i społecznym. Jedyna bezgraniczna solidarność to owoc czynu Jezusa Chrystusa. On, w miłości wyrażonej w absolutnej wolności, wytrwał w solidarności z ludźmi i nie odrzucił jej nawet, gdy niosła Mu krzyż i śmierć w samotności, niejako w opuszczeniu, które w swoim nieprzeniknionym zamyśle dopuścił Bóg Ojciec. Ta solidarność przynosi odpowiedzialność, także w wymiarze zbawienia, nie tylko za siebie, ale także za innych.
 
Nieskończone współczucie
Pojęcie wolności absolutnej pomaga, dzięki innemu gigantowi teologii XX w., jakim był Hans Urs von Balthasar, zrozumieć ideę zadośćuczynienia za grzechy, według św. Anzelma. Zadośćuczynienie Bogu nie mogłoby się dokonać, gdyby nie było w pełni wolne. Wolności nie miał człowiek obciążony grzechem, wskutek grzechu pierworodnego. Posiadał ją natomiast Chrystus w niezależnym ofiarowaniu życia Bogu. Teza św. Anzelma w traktacie Cur Deus homo? o zadośćuczynieniu, którego mógł dokonać w zastępstwie ludzkości tylko Bóg-Człowiek, a która przez niezrozumienie spowodowała wiele fałszywych interpretacji, rzutujących na podejrzliwość wobec nabożeństwa do Serca Pana Jezusa, broni się, gdy poruszy nas ta prawda: dla zbawienia ludzkości Bóg nie tylko staje się człowiekiem przez przyjęcie natury ludzkiej, ale także dokonuje aktu angażującego w najwyższym stopniu ludzką wolność. Nie chodzi o to, że ofiarą Chrystusa „coś zostało spłacone” Bogu Ojcu i dokonane zadośćuczynienie za grzech ludzkości. Rzecz także nie w tym, że Bóg odczuwał ból cierpienia i obrazy ludzkim grzechem. Istotą jest to, że On sam okazuje nieskończone współczucie człowiekowi: „Jakież bowiem współczucie może przewyższać te słowa Ojca, które skierował do grzesznika straconego w wiecznych mękach bez żadnej drogi ucieczki: „Weź mojego Syna jednorodzonego i złóż Go w ofierze za siebie samego”; albo to, co Syn mówi: „weź Mnie i zbaw siebie” (św. Anzelm, Cur Deus homo?).
Dlatego punktem ciężkości w duchowości nabożeństwa do Serca Pana Jezusa (i Bożego Miłosierdzia) jest osobowa relacja z Bogiem, który jest miłością. Jeśli więc mówimy o „zadośćuczynieniu” (Akt ofiarowania NSPJ) albo „ofiarowaniu” (Koronka do Miłosierdzia Bożego), to trzeba to rozumieć w odniesieniu do mistycznego zjednoczenia z Chrystusem, które było udziałem świętych: Marii Małgorzaty i Faustyny. Nie w mocy aktów człowieka, ale wyłącznie mocą Jego ofiary dokonuje się nasze odkupienie. Ponieważ nic nie dzieje się z magicznym automatyzmem, z pominięciem wolnej decyzji człowieka, objawienie bezkresnej miłości Bożego Serca jest apelem do nawrócenia serc ludzkich.
Biblijna symbolika serca ma dlatego wektor zwrócony nie tylko od człowieka ku wizerunkowi Serca Chrystusowego, lecz i odwrotnie: od Chrystusa ku ludzkości. Do niej odwołują się Jezusowe wezwania do nawrócenia i przestrogi (m.in. Mt 13, 14–15): „Słuchem słuchać będziecie, a nie pojmiecie; i patrząc, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Roztyło się bowiem serce tego ludu, z oporem słuchali uszami, a oczy swe przymknęli, by przypadkiem nie zobaczyć oczami, a uszami nie usłyszeć, a sercem nie pojąć i nie nawrócić się, a uzdrowiłbym ich”. To napomnienie niesie echo Starego Testamentu: poczynając od Powtórzonego Prawa, poprzez Psalmy, po proroków. Jezus mówi jednak i to: (Mt 13, 16–17): „Szczęśliwe wasze oczy, że widzą, wasze uszy, że słyszą. Bo zapewniam was, że wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć, na co wy patrzycie, a nie zobaczyli, i usłyszeć, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Poprzez każde z tych odniesień przenika wołanie o nawrócenie serc ku Bogu i ku bliźnim: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. 
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12, 29–31; Mt 22, 34–40; Łk 10, 25–27; Pwt 6, 3–6).
O. Aloysius Pieris, jezuita ze Sri Lanki, zapisał w medytacji o duchowości Najświętszego Serca Pana Jezusa i misji na rzecz ubogich: „Krwawiące Serce Jezusa, które potrzebuje zadośćuczynienia i które tęskni za pocieszeniem, trzeba dostrzegać w Jego mistycznych członkach, mianowicie w maluczkich, którzy stanowią z Nim jedno Ciało tutaj na ziemi. Własne odniesienie Chrystusa do siebie jako do Sakramentu tych, którzy potrzebują naszego pożywienia, ubrania i schronienia, jak również naszej opieki i troski w chorobie i naszej pociechy, gdy są w więzieniu (Mt 25, 36 nn), mówi nam, gdzie On oczekuje zadośćuczynienia i pocieszenia.
Kiedy więc poświęcamy siebie łagodnemu i pokornemu Sercu Jezusa, przyjmujemy owo słodkie jarzmo i lekkie brzemię bycia łagodnymi i pokornymi jak On. Poświęcamy wszystkie nasze siły i energie w zdyscyplinowanej służbie po stronie maluczkich, praktykując profetyczny gniew, który ujawnia i odrzuca niesprawiedliwość, zadość czyniąc jednocześnie za krzywdy wyrządzone prześladowanym członkom Jego Ciała. Tutaj zadośćuczynienie zakłada przywrócenie praw i odbudowanie sprawiedliwości. Jednoczymy się z maluczkimi, jak to zaleca św. Paweł w Liście do Rzymian: Niech was pociąga to, co pokorne! (12, 16), aby mieć udział razem z nimi w pocieszeniu, które płynie z wypełnienia się obietnic danych im przez Boga (Łk 1, 51–53)” (www.ampolska.co/art).
 
___
Tak oto istota duchowości Najświętszego Serca Pana Jezusa nie da się oddzielić od współcześnie tak popularnego kultu Miłosierdzia Bożego, który w testamencie pozostawił nam św. Jan Paweł II. Postulat wyobraźni miłosierdzia ogarnia wielość aspektów życia jednostek i społeczeństw, również solidarność z najuboższymi. Skoro zaś mottem refleksji o patrzeniu sercem, jest literacki cytat, to poetyckim odniesieniem wypada zakończyć, minimalnie modyfikując finał ballady Romantyczność wieszcza Adama. Jeśli „Miej serce i patrzaj w Serce”napiszemy z jednym „S” dużym, wytyczymy linię duchowości skierowanej ku Osobie Chrystusa. Wiary godna jest tylko miłość.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki