Dlaczego wycięliście drzewa? Coś się stało?
– Nie, nic. Teraz można, zmieniły się przepisy, więc zrobiliśmy porządek.
– Ale takie ładne były, szczególnie jesienią z daleka było widać te wasze drzewa.
– No właśnie jesienią było najwięcej roboty z tymi liśćmi. A i z garażu teraz łatwiej wyjechać.
Taką mniej więcej rozmowę przeprowadziłam kilka lat temu w jednej z miejscowości powiatu leszczyńskiego, przez którą przejeżdżałam co jakiś czas. Zawsze zwracałam uwagę na zadbany dom z pięknymi kwiatami w oknach i szpalerem klonów wzdłuż płotu. Drzewa nie były bardzo wiekowe, ale już duże i rozrosłe. Właściciele kompletnie mnie zaskoczyli.
Nadrabianie zaległości
Takich przypadków, gdy w 2017 r. weszła w życie nowelizacja Ustawy o ochronie przyrody, w całym kraju było bardzo wiele. Ludzie korzystając z tego, że nie musieli przechodzić przez procedury związane z wycinką drzew, przystąpili do ,,porządków” w swoich obejściach. Jednak znacznie więcej drzew poszło pod topór przy okazji różnego rodzaju inwestycji – rządowych, samorządowych i prywatnych.
W zasadzie od początku transformacji ustrojowej Polacy ostro wzięli się za przekształcanie otaczającej ich rzeczywistości. Tempo to przybrało na sile z chwilą, gdy zaczęły spływać do kraju fundusze unijne. Zachowanie to, choć zrozumiałe po dziesięcioleciach ograniczonych możliwości rozwoju, doprowadza do daleko idących niekorzystnych zmian ekologicznych, estetycznych i kulturowych.
Problem w tym, że dla wielu Polaków wartością nadrzędną są szersze drogi, nowe chodniki, ścieżki rowerowe, parkingi czy wybrukowane obejścia domów. Dobrze to rozumieją samorządy, które starając się odpowiedzieć na zapotrzebowanie, realizują właśnie tego typu inwestycje, przy okazji wycinając drzewa.
Dość długo modernizowanie infrastruktury kosztem zieleni nie napotykało na większy opór. Jednak w ostatnich latach społeczna świadomość coraz bardziej daje o sobie znać.
Sprzeciw coraz silniejszy
Okazuje się, że oprócz nadal dość licznej grupy tych, którzy domagają się parkingów i poszerzania dróg, w siłę rosną ci, którzy sprzeciwiają się wycinaniu drzew przy okazji tego typu inwestycji. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów. Ulica Kurlandzka w Poznaniu, gdzie miejsce drzew mają zająć ekrany akustyczne. Suchy Las i wycinka alei lipowej na potrzeby poszerzenia jezdni i przebudowy skrzyżowania. Jarocin, gdzie w centrum miasta przy okazji rewitalizacji znikają 124 drzewa. Leszno, gdzie na jednym z osiedli mieszkaniowych spółdzielnia zdecydowała się na wycinkę drzew, aby zwiększyć liczbę miejsc parkingowych. Września, gdzie przy okazji rozbudowy ścieżki rowerowej mają zostać wycięte drzewa. Wszędzie tam były lub nadal trwają protesty mieszkańców, którzy w ten sposób bronią drzew.
Nie zadowalają ich zapewnienia, że w miejsce tych wyciętych zostaną posadzone nowe, że będzie ich więcej, że będą ładniejsze i w ogóle, że będzie lepiej. Sprzeciwiają się, bo wiedzą, że tych kilku dużych, dorodnych, przeznaczonych do wycinki drzew, w ciągu najbliższych 20–30 lat nie zastąpi nawet kilkadziesiąt małych, ładnych drzewek. Nie dadzą tyle cienia w upalne lato, nie pochłoną tyle zanieczyszczeń z powietrza, nie wyprodukują tyle tlenu, nie obniżą temperatury na osiedlu, nie zatrzymają tyle wody podczas gwałtownej ulewy, nie osłonią przed wiatrem i hałasem. Wreszcie nie dadzą takiej radości i ukojenia.
Samochodocentryzm
Dlaczego mimo coraz liczniejszych protestów nadal trwa powszechne wycinanie drzew? I czy nie ma sposobu na to, aby ten trend odwrócić?
Próbując odpowiedzieć na te pytania, zacznę od jeszcze jednego przykładu konfliktu na linii samorząd–mieszkańcy przy okazji inwestycji drogowej. W Lesznie trwa właśnie poszerzanie ul. Fabrycznej. O inwestycji zrobiło się głośno w ubiegłym roku, za sprawą ponad dwustu drzew, które mają zostać wycięte. W ich obronie stanęli mieszkańcy. Jednym z nich jest młody inżynier budowy mostów, Wojciech Samolewski. Z racji wykształcenia oraz chęci dialogu pokusił się o analizę projektu inwestycji. Jego zdaniem modernizacja ulicy zbyt mocno ingeruje w środowisko, a wycinka aż takiej ilości drzew nie byłaby konieczna, jeśli podeszłoby się inaczej do zadania.
– Uważam, że wyznacznikiem każdej inwestycji nie może być wyłącznie usprawnienie ruchu samochodowego. Tego typu samochodocentryzm zaburza zrównoważony rozwój miast – mówi Wojciech Samolewski. – Swego czasu w centrum Detroit tak radykalnie modernizowano i poszerzano ulice, aby usprawnić ruch samochodowy, że na końcu ludzie przestali jeździć do centrum, bo nie było do czego. Żałuję, że nie możemy szybciej uczyć się na błędach innych.
Inwestycje eko
Aby nie powtarzać błędów, należy zacząć inaczej planować inwestycje. Odrzucić utarte schematy drogowego budownictwa, lepiej wsłuchać się w głos mieszkańców, szukać takich rozwiązań, które naprawdę będą służyć ludziom.
– Z tego typu myśleniem o inwestycjach wśród urzędników nie jest najlepiej. Powszechnym widokiem jest wycinanie całych szpalerów drzew przy drogach – mówi dr inż. Marcin Kolasiński z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, przewodniczący Zarządu Oddziału Wielkopolskiego Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego.
Jako przykłady właściwego podejścia, Kolasiński wskazuje na dwie wielkopolskie inwestycje. Pierwsza z nich to przebudowa ul. Poniatowskiego w Luboniu, podczas której w celu zabezpieczenia systemu korzeniowego starych drzew zastosowano pomosty ze stalowych krat. Z kolei w Lusowie urzędnicy samorządowi z własnej inicjatywy tak zmienili pierwotny projekt modernizacji drogi, że udało się uratować przed wycinką kilka lip będących częścią zbiorowego pomnika przyrody.
– Przykłady myślenia proekologicznego wśród urzędników zaczynają się pojawić, szczególnie wśród młodszego pokolenia – zaznacza Marcin Kolasiński. – Należy jeszcze zwrócić uwagę na to, że jeżeli już dochodzi do wycinki drzew i pojawiają się nowe nasadzenia, to bezwzględnym wymogiem powinno być umieszczanie w specyfikacji przetargowej wymogu pielęgnacji i utrzymania takiego młodego drzewa przez wykonawcę przez co najmniej dwa lata. Jeśli nie będą stosowane tego typu wymogi, to nadal będziemy mieli do czynienia z dość powszechnym wypadaniem nowych nasadzeń.
Zielony kapitał
Właściwe prowadzenie inwestycji może jednak nie wystarczyć, aby przekonanie o niezbędności dużych drzew w bezpośrednim otoczeniu ludzi stało się powszechne. Być może takim sposobem na zmianę postrzegania drzew byłoby wycenienie ich wartości oraz „świadczonych” przez nie „ekousług”.
W artykule Drzewa w mieście – zielony kapitał wartości i usług ekosystemowych prof. Halina Szczepanowska tak pisze na ten temat: ,,Wiedza na temat wartości zasobów drzew, stanowiących naturalny kapitał miasta oraz o korzyściach świadczonych przez te zasoby, stanowi niezmiernie ważny czynnik edukacji społeczeństwa”. Prof. Szczepanowska przytacza szereg przykładów miast na świecie, głównie amerykańskich i niemieckich, które wyceniły wartość swoich drzew. Okazuje się, że jest to ogromny majątek, którego należy strzec i pilnować. Na przykład wartość 400 tys. drzew rosnących przy ulicach Berlina została oszacowana na kwotę 3 mld euro. W Nowym Jorku wartość 584 tys. drzew oszacowano na kwotę 2,3 mld dolarów. Taki sposób podejścia do sprawy w chwili przystępowania do inwestycji uświadamia urzędnikom i projektantom, jaka jest wartość drzew i na jakie straty narażają miasto, jeśli będą je wycinali.
– To jest kierunek, w którym powinny podążać także polskie miasta. Wycinanie drzew jest niczym innym jak marnotrawieniem naszego wspólnego majątku – podkreśla dr inż. Marzena Suchocka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Domowego w Warszawie, uczennica i współpracowniczka prof. Haliny Szczepanowskiej. – Drzewa na terenach miast stanowią integralną część zielonej infrastruktury, a przez dostarczenie określonych usług ekosystemowych wpływają na poprawę jakości środowiska miejskiego i tym samym na jakość życia ludzi. Drzewa to niesamowite maszyny, których praca dla nas ludzi jest po prostu bezcenna.
Co nam dają drzewa?
Duże drzewo o średnicy pnia 77 cm może zgromadzić podczas życia ponad 3,2 tony węgla, podczas gdy drzewo małe o średnicy pnia 7 cm – tysiąc razy mniej.
Efekt ochładzający drzew jest znaczący, np. duży klon srebrzysty w gorące letnie popołudnie może wyparować ponad 265 litrów wody w ciągu godziny. Pracę takiego dużego drzewa przyrównano do wydajności pięciu przeciętnej wielkości domowych klimatyzatorów.
Podczas słonecznego dnia w sierpniu, gdy na bezdrzewnej ulicy temperatura wynosiła 42,2 stopnia Celsjusza, w sąsiednim parku zanotowano 30 stopni.
Korzyści z obecności drzewa liściastego o wysokości około 12 metrów w pobliżu domu to oszczędności na zużyciu energii związanej z ogrzewaniem i klimatyzacją sięgające 20 proc.
Wyliczone monetarnie korzyści z drzew w miastach są 2–4-krotnie większe od poniesionych kosztów na ich sadzenie i utrzymanie.