Logo Przewdonik Katolicki

Tym razem muszę uderzyć w górne „c”

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

„Jaruzelski nie miał nigdy 13 grudnia tylu ludzi w okolicach swojego domu co Kaczor” – napisał w ubiegłą niedzielę na Facebooku pewien mój znajomy, sądząc z innych wpisów inteligent.

Gdyby głupota miała skrzydła, pofrunąłby… Ten pan powinien sobie zadać pytanie, czy kiedykolwiek w stanie wojennym ktoś próbował organizować demonstrację przed domem Jaruzelskiego. Skądinąd ulica Ikara, gdzie mieszkał Jaruzelski, została wtedy trwale odcięta przez milicję dla normalnych przechodniów, nie tylko na czas ewentualnej demonstracji, ale na kilka lat.
Kiedy widzę dziś w mediach społecznościowych setki fotek i memów zestawiających kordony milicji w czasach stanu wojennego i dzisiejsze zgrupowania policji z 13 grudnia 2020 r., zagradzające drogę do prezesa PiS czy do kilku pomników, przypomina mi się sytuacja sprzed kilku lat. Oto pewien amerykański aktor spytał publicznie, dlaczego Polacy podczas wojny nie włożyli więcej wysiłku w ratowanie Żydów. Przecież mogli w ich obronie na przykład organizować strajki. Pan ten wyobrażał sobie Generalną Gubernię z roku powiedzmy 1941 jako miejsce niewiele różniące się od znanych mu krajów. Jak to godził z wiedzą o masowych wywózkach i mordach? Pozostanie to tajemnicą tak skomplikowanego umysłu.
Tyle samo sensu ma zestawianie Polski Jaruzelskiego z Polską Kaczyńskiego. Przy wszystkich jej niedogodnościach, a może czasem i niegodziwościach. Rzadko uderzam w górne „c”. Ale tym razem sądzę, że to naigrawanie się z górników z kopalni „Wujek” i z Grzegorza Przemyka. Dorzuciłbym jeszcze Emila Barchańskiego, skrytobójczo zamordowanego warszawskiego licealistę. Byłem kiedyś w jego mieszkaniu, patrzyłem w oczy jego zmarłej niedługo potem matki. Rozumiem, że Marta Lempart znowu sprowokuje obecnych funkcjonariuszy i może nawet przewróci się na jezdnię. Ale to jednak nie to samo. Daleko nie to.
Po to tamci ludzie okazywali się nieraz ponad przeciętną odważni, żebyście wy mogli teraz pleść androny. To niestety jedna z wolności obywatelskich, z której w Polsce korzysta się nad wyraz chętnie. Oczywiście kilka lat temu to zwolennicy PiS maszerowali ulicami Warszawy, też porównując się do ofiar tamtego grudnia. Tyle że ta farsa powraca za każdym razem jeszcze potężniejsza i bardziej hałaśliwa. Dziś duplikowana przez tysiące wpisów. Przez wypowiedzi polityków i celebrytów, którzy za wszelką cenę szukają pluszowych krzyży.
A skoro już o popsutych obyczajach – mam jeszcze dwie uwagi. Pierwsza: nie rozumiem, skąd ten upór rozmaitych grup politycznych i lobbies w blokowaniu innym przejazdu. Rolnicy, przedsiębiorcy, ekolodzy, teraz Strajk Kobiet na ulicach. Ktoś nie dotrze na czas do lekarza, ktoś inny nie zdąży na pociąg. To rodzaj miękkiego terroryzmu. Przecież władzy się tym krzywdy żadnej nie czyni. Aktor Maciej Stuhr cieszył się na początku fali tych demonstracji, że został uwięziony na długie godziny w aucie – bo przecież to oznacza, że „duch narodu się budzi”. Ale nie wszyscy Polacy są niewolnikami polityki.
I uwaga druga: tak zwana Agrounia uznała za znakomitą formę protestu wyrzucanie przed domem Jarosława Kaczyńskiego masy żywności. Nie słyszeli o ludziach, którym brakuje jedzenia? Może nawet w obecnych czasach bardziej niż jakiś czas temu. Nie lepiej byłoby się podzielić z nimi? Czy to na pewno najlepsza reklama rolniczych nieszczęść?
O tym, że cały czas mamy pandemię i nie wolno organizować zgromadzeń ulicznych powyżej pięciu osób, nie ma już chyba po co wspominać. A może jest, kiedy po raz setny słyszę posłanki, które pod osłoną immunitetu oceniają „nadużycia policji”.

 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki