Logo Przewdonik Katolicki

Najmłodsza córka Kościoła

Jacek Borkowicz
Wierni modlą się przed drzwiami katedry św. Andrzeja w Bordeaux. Podobne zgromadzenia odbywały się w listopadzie w największych francuskich miastach fot. Fabien Pallueau/NurPhoto-Getty Images

Takich obrazków zlaicyzowana Francja od dawna już nie widziała. I nawet trudno się dziwić, że przykład, dany przez świeckich, podziałał również na hierarchów. Odwaga bowiem bywa zaraźliwa.

Czegoś takiego nie było w historii Francji od stu dwudziestu lat: biskupi gremialnie powiedzieli „nie” władzy państwowej. Gdy premier Jean Castex ogłosił, iż rząd przedłuża radykalne ograniczenia kultu religijnego i począwszy od niedzieli 29 listopada księża zobowiązani są wpuszczać do kościołów zaledwie 30 osób, francuscy pasterze odpowiedzieli zdecydowanie i niejednokrotnie ostro.
– Nie wyobrażam sobie, jakim sposobem księża mieliby określać, których trzydziestu spośród wiernych miałoby prawo uczestniczyć we Mszy, podczas gdy setki innych musiałyby pozostać w domach – powiedział 27 listopada dziennikarzom abp Eric de Moulins-Beaufort, przewodniczący Konferencji Episkopatu Francji. Uczynił to po tym, gdy w imieniu wszystkich biskupów złożył skargę na decyzję rządu w siedzibie Rady Stanu. Moulins-Beaufort jest arcybiskupem Reims, metropolii mającej w kościelnej francuskiej hierarchii honorowe pierwszeństwo, gdyż przez ponad tysiąc lat w tutejszej wspaniałej katedrze koronowano królów Francji.

Nie bądźcie księgowymi w sutannach!
Jeszcze twardsze słowa padły dwa dni wcześniej z ust metropolity Paryża, który decyzję władz nazwał „kompletnie głupią”, dodając: „Może pan Darmanin pośle na Msze policjantów z pałkami? Proszę bardzo! Ale byłoby to raczej żenujące widowisko”. Gérald Darmanin to minister spraw wewnętrznych w powołanym zaledwie kilka miesięcy temu rządzie Castexa. Arcybiskup Michel Aupetit, pasterz stolicy Francji od 2017 r., nie pozostawił władzom cienia wątpliwości, co uczyni, zapowiadając: „Kiedy Kościół służy najuboższym, nie dzieli ich na lepszych i gorszych. I nie zrobi tego również w niedzielę, witając w swoich progach wszystkich wiernych”.
Jako pierwszy zareagował biskup Norbert Turini w Perpignan, nakazując księżom swojej diecezji, by nie stawali się „księgowymi” w drzwiach kościołów i w niedzielę 29 listopada powstrzymali się od liczenia wiernych. – Biorę na siebie pełną odpowiedzialność i jeśli okaże się to konieczne, osobiście odpowiem przed władzami – powiedział.
Podobne wezwania do księży ogłosiła duża część francuskich biskupów, być może przeważająca, choć trudno to teraz oszacować. Z pewnością można jednak powiedzieć, że zdecydowana większość episkopatu jednoznacznie negatywnie oceniła decyzję rządu. Biskupi określili ją jako „niemożliwą do wykonania” (ordynariusz Wersalu biskupp Eric Aumônier wraz z sufraganem), a także „wykluczającą część wiernych” (arcybiskup Pierre d’Ornellas z Rennes). – Nie będzie selekcji, segregacji ani ograniczeń wobec ludu Bożego, który w niedzielę zwróci się do Kościoła – zapowiedział Dominique Rey, biskup Tulonu. A ordynariusz Strasburga arcybiskup Luc Ravel nie powstrzymał się wręcz od kpiny, ogłaszając: „Chociaż skończyłem tylko politechnikę, wiem, co to reguła trzech, i potrafię ją zastosować we wnętrzu kościoła. Ale, jak widzę, rząd nie ma zwyczaju brania pod uwagę rozsądnych propozycji”.
Matematyczna reguła trzech pozwala w prosty sposób rozmieścić na wyznaczonej powierzchni maksymalną liczbę osób, z zachowaniem założonego wzajemnego dystansu. Zaś apriorycznie określony limit 30 osób to zbyt dużo, jeśli chodzi o niewielką kaplicę, zaś zdecydowanie zbyt mało, jeśli mowa o wnętrzu przeciętnego kościoła. Trzeba tu dodać, że wśród biskupów nawet najostrzejsi krytycy władz równie twardo opowiadają się zarówno za utrzymaniem sanitarnego dystansu, jak i używaniem dezynfekatorów oraz maseczek. Tyle że, jak mówią, można to zrobić mądrzej i, co najważniejsze, bez gwałtu na podstawowych prawach ludzi wierzących.

Odwaga bywa zaraźliwa
Ciekawe, że jeszcze miesiąc temu ton opinii biskupów był zdecydowanie łagodniejszy, choć zapowiadana wtedy linia władz wcale nie była mniej twarda. Limit 30 osób w świątyni przyjęto już przecież z końcem października, w momencie wprowadzenia drugiego lockdownu, teraz ogłoszono jedynie jego przedłużenie. 30 października ustalono też, że wierni mogą udawać się tylko do świątyń odległych o mniej niż kilometr.
„Szanujemy granice prawa” – skomentował te decyzje sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Francji ks. Hugues de Woillemont. Biskupi przyznawali, że obostrzenia stanowią dla wiernych poważny dyskomfort, jednak nie zdecydowali się na postawę „non possumus”. Jeden tylko biskup Bernard Ginoux z Montauban ostro potępił rządowe decyzje jako „środek niesprawiedliwy”, przypominając w diecezjalnym orędziu, że „uniemożliwienie ludziom wyznawania wiary jest atakiem na to, co jest dla nich najdroższe”.
Co spowodowało tak szybką zmianę w postawie biskupów? Chyba reakcja wiernych. W niedzielę 8 listopada w największych francuskich miastach tysiące ludzi, z zapalonymi świecami, modliło się przed zamkniętymi drzwiami kościołów. To byli ci „ponadlimitowi”. Takich obrazków zlaicyzowana Francja od dawna już nie widziała. I nawet trudno się dziwić, że przykład, dany przez świeckich, podziałał również na hierarchów. Odwaga bowiem bywa zaraźliwa.

„Poważne naruszenie wolności kultu”
Ta „zaraza”, jakby w kontrze do COVID-19, szerzy się nadal – czego dobitnym przykładem jest francuska Rada Stanu. Ten najwyższy organ francuskiej władzy sądowniczej teoretycznie jedynie opiniuje wszelkie projekty ustaw i dekretów, ale w praktyce biada temu rządowi, który by śmiał jej orzeczenia lekceważyć. Otóż jeszcze miesiąc temu instytucja ta uznała za bezzasadną petycję ponad 100 tys. katolików, domagających się zachowania wolności uczestniczenia w nabożeństwach. Teraz, gdy z takim samym stanowiskiem wystąpili biskupi, reakcja była zupełnie inna. W wydanym 1 grudnia oświadczeniu Rada Stanu stwierdza, iż „30-osobowy limit jest nieproporcjonalny do zagrożenia”, zaś rozporządzenie rządu uznać należy za „nielegalne i stanowiące poważne naruszenie wolności kultu”. Tak bezwzględnych środków nie zastosowano do żadnej dziedziny życia publicznego – konkludują autorzy orzeczenia. Sędziowie dali rządowi trzy dni na ustalenie nowych przepisów, które w sposób proporcjonalny do zagrożenia uwzględniać będą stosunek liczby wiernych do rozmiarów świątyni.
Jak dotąd (tekst pisany 3 grudnia) władze usiłują „wyjść z twarzą” z zastawionej własnymi rękami pułapki, grając na zwłokę rzekomą koniecznością uzgodnienia zmian z niekatolickimi wspólnotami religijnymi. Trudno jednak uwierzyć, by jednoznaczne orzeczenie Rady Stanu, które w całości zaaprobowali katoliccy biskupi, było nie do przyjęcia dla ewangelików, judaistów czy muzułmanów.

Przykład dla Europy
29 listopada nabożeństwa odbyły się w spokoju, a uczestniczył w nich każdy, kto chciał. Rząd nie wysłał do kościołów policjantów z pałkami, co więcej, zdjęto nawet tego dnia te policyjne posterunki, które od czasu wzmożenia terrorystycznych ataków co niedziela czuwały przed drzwiami francuskich świątyń. Wszystko to razem wygląda na totalny odwrót władz od niedowarzonego pomysłu. Ale jak w istocie będzie, pokaże najbliższa przyszłość.
Jedno przynajmniej jest pewne: ostatnie zmiany, choć nagłe i niespodziewane, odzwierciedlają pewien dłuższy i trwały proces, któremu na imię: odrodzenie Kościoła. Francja, którą kiedyś zwało się tegoż Kościoła najstarszą córką, od ponad stu lat – czyli od momentu wejścia w życie ustawy o „rozdzieleniu Kościoła od państwa” – jest w Europie symbolem laicyzacji, która w praktyce oznaczała stopniowe odchodzenie od chrześcijaństwa. Taki model mentalnej laicyzacji zaprezentował ostatnio nawet episkopat sąsiedniej Belgii, zapowiadając 1 grudnia, że w najbliższe Boże Narodzenie nie będą w tym kraju odprawiane Msze Święte. We Francji dzieje się inaczej. Wbrew utartym stereotypom społeczeństwo tego kraju zaczyna jakby zawracać ze ścieżki „nieżyczliwej neutralności” wobec Kościoła. A francuscy katolicy, choć nieliczni – a może właśnie dlatego, że nieliczni? – mogą dać przykład innym wspólnotom Europy swoją zwartością, energią i, co najważniejsze, żywą, rozmodloną wiarą. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki