Logo Przewdonik Katolicki

Jesteśmy coraz bardziej egalitarni

Z prof. Krzysztofem Kosełą rozmawia Małgorzata Bilska

Z ostatniego raportu CBOS „Postrzeganie struktury społecznej” wynika, że polskie społeczeństwo jest coraz bardziej egalitarne.
– Egalitarne, to znaczy wskazujące, że słuszna jest zasada równości dochodów, zasada braku dużych różnic zamożności. Polacy chętnie wyrażają egalitarne przekonania. W 2002 r. zapytaliśmy w porównawczym badaniu młodych Polaków i Niemców, jaką wybraliby sytuację: czy taką, w której wszyscy bogacą się szybko, chociaż jedni bogacą się bardzo, a drudzy znacznie mniej, czy też taką, w której wszystkim poprawiałoby się powoli, lecz w podobnym stopniu. Zaledwie 17 proc. młodych Polaków wskazało, że wolą nierówne bogacenie się, natomiast 77 proc. wolało drugą sytuację, która jest bez wątpienia zgodna z egalitarnym ideałem.

Opisując tę strukturę, badani coraz częściej wybierają model, w którym najliczniejsze są warstwy średnie.
– Badanie CBOS pokazało, jak ludzie widzą rozkład bogactwa w dzisiejszej Polsce. Uważają, że można porównać sytuację do bryły utworzonej z dwóch przyłożonych do siebie gruszek. Jest trochę osób bogatych, jest także trochę osób biednych, ale najwięcej jest ludzi średniozamożnych. Porównajmy to z sytuacją w Rosji. W listopadzie 2019 r. na konferencji w Moskwie z ust referującego socjologa padło stwierdzenie, że w dzisiejszej Rosji jest 2 proc. bogatych, 24 proc. średniozamożnych, zaś reszta, czyli 74 proc. społeczeństwa, to ludzie biedni.
Co mamy pomyśleć o naszej Polsce? Czy zobaczymy w niej panoszącą się zawiść; zazdrość, że inni są bogaci? Może jednak rodacy czują, że lepiej żyje się w społeczeństwie, gdzie nie ma wielkiego bogactwa u kilku i biedy u wielu? Przekonanie, że żyjemy w społeczeństwie, w którym realizowana jest słuszna dla większości zasada egalitaryzmu ma taki skutek, iż rodacy nie szykują się do rewolucji.

Jaką funkcję w takim społeczeństwie pełnią elity?
– Egalitaryzm nakazuje zrównywać dochody. W przypadku elit nie patrzymy na pieniądze, bo u elit liczy się ich głos, ich autorytet. Istnieje elita gospodarcza, ale także polityczna, kulturalna, sportowa, prawnicza, elita ludzi mediów i inne. Nie każda elita jest bogata, aczkolwiek za władzą, za mocą decydowania idą pieniądze.
Starożytni Grecy powtarzali, że tam jest wielu dzielnych, gdzie się czci najdzielniejszych. Dostosujmy tę myśl Greków do elit: tam jest wielu zacnych ludzi – przedsiębiorców, polityków, artystów, prawników, sportowców, dziennikarzy – gdzie się szanuje najwybitniejszych. Zasada egalitaryzmu nie jest wplątana w myślenie o elitach. Wszystkie społeczeństwa potrzebują ludzi wybitnych. Pieniądze są wtórne, przychodzą – albo nie – jako skutek cnoty.

Jakie mogą być długofalowe konsekwencje medialnej nagonki na elity? Mam wrażenie, że jest ona w interesie części polityków, którym brakuje wyobraźni, czym taka nagonka grozi.
– W tym pytaniu pobrzmiewa sugestia, że jesteśmy świadkami walki elit i frakcji elit –niepotrzebnej, niszczącej społeczną tkankę. Buldogi walczą pod dywanem, a nawet na dywanie. Mam zastrzeżenia do takiej definicji sytuacji, szczególnie do nazywania elitami stron uwikłanych w polski konflikt. Spoglądamy ku elitom i chcemy zobaczyć cnoty; nazbyt często dostrzegamy zaledwie pieniądze.

Krzysztof Koseła
Socjolog, profesor nauk humanistycznych. Pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego na stanowisku kierownika Zakładu Metodologii Badań Socjologicznych. Były dziekan Wydziału Filozofii i Socjologii UW

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki