Te wytyczne interesowały jednak tylko część niemieckiego społeczeństwa. Jak wynika z oficjalnych statystyk, niemalże co drugi mieszkaniec Niemiec nie należy do żadnej wspólnoty religijnej. Obok katolików i protestantów coraz liczniejszą grupę stanowią natomiast wyznawcy Mahometa; nie brak również Niemców wyznania mojżeszowego. Ograniczenia w sprawowaniu liturgii dotyczyły oczywiście wszystkich. Dla muzułmanów zamknięcie świątyń pokrywało się niemalże z rozpoczynającym się ramadanem. Dla Żydów w tych trudnych dniach wypadało święto Paschy, no a dla chrześcijan – Zmartwychwstanie.
Wolność religijna przed Trybunałem
Zamknięcie niemieckich świątyń na ogół zostało przyjęte przez naszych zachodnich sąsiadów ze zrozumieniem, jednak nie przez wszystkich. Jeden katolików zaskarżył do sądu regulującą to decyzję rządu krajowego w Hesji. Ogranicza ona, jak podkreślił w pozwie, jego wolność religijną, której nieodłącznym elementem jest udział w obrzędach. Rozpatrujący sprawę krajowy sąd administracyjny w Kassel odrzucił skargę, uzasadniając swą decyzję tym, że wolność religijna musi mieć pewne granice, którymi są ochrona podstawowych praw osób trzecich i wartości o randze w konstytucyjnej. Sędziowie wskazali tu na życie i zdrowie księży, innych wierzących, a także uwzględnili niebezpieczeństwo zagrożenia dla osób trzecich, także niewierzących. Podobne orzeczenie wydał w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe. Sędziowie podkreślili jednak, że zakaz uczestnictwa w nabożeństwach jest poważnym naruszeniem wolności religijnej, uznając jednocześnie, że znana winna być data powrotu do normalności. Pewnej pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że skarżącym był niemiecki katolik zamieszkujący na terenie diecezji limburskiej, której pasterzem jest nowy przewodniczący niemieckiego episkopatu, abp Georg Bötzing.
Problem został ponownie nagłośniony przez dawnego ordynariusza diecezji ratyzbońskiej, a później szefa Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerharda Müllera. W wywiadzie udzielonym włoskiemu portalowi stwierdził, że czasowy zakaz organizacji nabożeństw jest nie do zaakceptowania, Kościół bowiem nie podlega państwowej jurysdykcji. Wygnanie (die Verbannung) liturgii, jak określił, jest jego zdaniem przejawem świeckiego sposobu myślenia, z którym spotykamy się ostatnio także w Kościele.
Warto przy tym zauważyć, że decyzja o czasowym zaniechaniu odprawiania nabożeństw spotkała się raczej ze zrozumieniem naszych zachodnich sąsiadów. Jako właściwą określiło ją 60 proc. indagowanych, co trzeci zaś uznał, że był to błąd. W międzyczasie, podobnie jak w naszym kraju, także w niektórych regionach Niemiec dopuszczalne jest sprawowanie liturgii przy zachowaniu odpowiedniego sanitarnego rygoru.
Arcybiskup w maseczce
Inaczej niż w Polsce, niemieckich katolików nie trzeba było skłaniać do przyjmowania Komunii św. na rękę. Jest to bowiem praktyka stosowana tu od dziesięcioleci. Nie wszyscy natomiast hierarchowie niemieccy są tak ostrożni jak ordynariusz Bambergu. Odprawiając niedzielną Mszę w przylegającej do wspaniałej katedry kaplicy przechowującej gwóźdź z Chrystusowego krzyża, abp Ludwig Schick, przed przystąpieniem do rozdzielania Komunii, nie tylko zdezynfekował ręce, ale na twarz założył ochronną maseczkę.
Jeden hierarcha w maseczce przy ołtarzu, drugi zaś mówiąc o swoim stanie, określa go jako „biskupią ciążę”. – Tak się czuję – stwierdza Bertram Meier, biskup nominat bawarskiej diecezji w Augsburgu. 29 stycznia papież Franciszek powołał go do kolegium biskupiego. Przewidziany na 21 marca ingres do katedry nie mógł się odbyć ze względu na panującą epidemię. – Jak wszystko dobrze pójdzie, to „rozwiązanie” nastąpi
6 czerwca – mówi biskup nominat.
Podziękowania prezydenta
Stopniowa acz wyraźna poprawa sytuacji epidemicznej sprawia, że co rusz znoszone są kolejne ograniczenia, także te regulujące dopuszczalną liczbę osób mogących uczestniczyć w uroczystościach kościelnych. Nie przyczynia się to oczywiście do poprawy sytuacji osób najbardziej poszkodowanych w efekcie gwałtownego zahamowania gospodarki. Jak czytamy w oświadczeniu wydanym przez organizację katolików świeckich „My jesteśmy Kościołem” (Wir sind Kirche), pandemia najbardziej dotknęła najsłabszych, nie tylko osoby starsze, ale także biednych i bezdomnych. Z wszystkich niemieckich diecezji dochodzą informacje o szeroko podjętych akcjach mających na celu pomoc tym osobom. Nic więc dziwnego, że w specjalnym liście do wiernych za tę działalność niemieckim katolikom podziękowali szef episkopatu i przewodniczący zarządu Związku Niemieckich Katolików. Także prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, uczestniczący w pierwszym po dłuższej przerwie nabożeństwie w ewangelickim kościele w Berlinie, z serdecznymi słowami zwrócił się do przedstawicieli wszystkich wspólnot religijnych, dziękując za pełne odpowiedzialności i roztropne postępowanie w trudnym czasie epidemii. Na szczególną uwagę zasługiwało, jego zdaniem, daleko idące zrozumienie dla ograniczeń wprowadzanych przez władze państwowe, a dotyczące również funkcjonowania kościołów.
Święta Korona na pomoc
Jak podkreślają ostrożni z natury Niemcy, rygorystyczne przepisy sanitarne z jednej strony, a podjęte na niespotykaną gdzie indziej skalę badania testowe sprawiły, że nasi zachodni sąsiedzi mają już chyba najgorsze za sobą. W powrocie do pełnej normalności może im pomóc ...święta Korona. Ta mało dziś znana żyjąca w II wieku męczennica jest do dziś popularna tak w Bawarii, jak i w Austrii. Jako że przekazy dotyczące jej życia i męczeńskiej śmierci uznano z czasem za mało wiarygodne, decyzją władz kościelnych jej imię wykreślono z listy świętych Kościoła katolickiego. Do dziś odbiera jednak cześć w Kościele prawosławnym. Stąd też w odprawionym ku jej czci nabożeństwie w leżącym nieopodal Monachium Sauerlach o jej wstawiennictwo w opanowaniu epidemii wspólnie z miejscowym proboszczem modlił się także rezydujący w Monachium biskup. Wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że pojawiły się, rzekomo historycznie udokumentowane, doniesienia jakoby do tej świętej już w przeszłości uciekano się w przypadku chorób wszelakich i zarazy. Doniesienia te okazały się jednak nieprawdziwe. Jednak zbieżność nazwy wirusa i imienia świętej sprawiły, że będąc dotychczas patronką rzeźników i lokat finansowych nie można wykluczyć, że w przyszłości będzie wzywana także w przypadkach epidemii. A te, jak mówią specjaliści, mogą się w przyszłości powtórzyć.