Logo Przewdonik Katolicki

Po co nam KEP?

fot. Agnieszka Robakowska/ Robert Woźniak

Monika Białkowska: Tak bardzo nas wciągnął temat biskupów, że nie skończyliśmy ostatnio rozmowy. Mówiliśmy o tym, że biskupi byli w Kościele obecni od jego początków, że byli pasterzami małych wspólnot, że z czasem dopiero wyrastać zaczęli do roli książąt i że niekoniecznie było to rozwiązanie dla biskupów i całego Kościoła szczęśliwe. Ale jest instytucja, która nam wydaje się oczywistością, a której pierwotny Kościół nie znał: to konferencja episkopatu dla biskupów w poszczególnych krajach. Czasem ją przeceniamy, czasem nie doceniamy. Nie chcę upraszczać, ale znaczy ona coś więcej niż tylko towarzyskie spotkanie biskupów danego kraju?  

Ks. Henryk Seweryniak: Z jednej strony wiemy, jak ważne są to spotkania. Biskupi ustalają na nich kierunek działań pastoralnych w naszym kraju, zajmują się relacjami z państwem, podejmują decyzje w sprawach liturgicznych czy dyscyplinarnych, udzielają zezwolenia na wydawania ksiąg Pisma Świętego i ich tłumaczeń, zajmują się organizacją katechezy, relacjami z innymi wyznaniami, stosunkami Kościoła z władzami świeckimi, ogłaszają listy pasterskie czy komunikaty. Funkcja przewodniczącego KEP jest w praktyce uważana za najważniejszą w Kościele w Polsce. Z drugiej strony w latach 80. i 90. toczyła się w Kościele żywa dyskusja na temat podstaw teologicznych krajowych czy też regionalnych konferencji episkopatu. Brał w niej udział między innymi kard. Ratzinger, wówczas jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary. I to właśnie on zdecydowanie sprzeciwiał się przyznaniu konferencjom episkopatu podstaw teologicznych, optował raczej za tym, o czym mówisz: żeby traktować konferencje jako braterskie spotkania, pomagające ustalić linię wspólnego działania w obrębie swojego kraju. Przypominał, że konferencje nie mają umocowania w planie Bożym, nie są realizacją kolegialności w sensie ścisłym.
 
MB: Kolegialności – czyli współodpowiedzialności i współdziałania w kierowaniem Kościołem w jedności biskupów z papieżem i między sobą. Definicja encyklopedyczna, ale to też temat na odrębną rozmowę.
 
HS: W Biblii nie ma podstaw, by między urzędem papieża i urzędami biskupów pojawiał się urząd pośredni w rodzaju konferencji episkopatu. Istotne struktury Kościoła to Piotr, którego następcą jest każdorazowy papież i, jak mówiliśmy tydzień temu, Dwunastu, których następcą jest kolegium biskupów. To drugie realizuje swoje posłannictwo bądź w sposób zwyczajny, jednomyślnie głosząc prawdę Bożą, bądź w sposób nadzwyczajny, uroczysty na soborze. Jak wiesz, coraz częściej słychać głosy o potrzebie zwołania kolejnego soboru – ostatnio uczynił to ks. prof. Halik z Pragi. Oczywiście, są jeszcze synody biskupów, ale mieszczą się one raczej w zakresie głosu doradzającego papieżowi. Dla kard. Ratzingera problem leżał głównie w tym, żeby nie ograniczać uprawnień, inicjatywy poszczególnych pasterzy i ....  
 
MB: Nie oszukujmy się, wiemy, o co jeszcze chodziło. Przyznanie większych uprawnień konferencjom episkopatów krajowych byłoby prostą drogą do tworzenia kościołów narodowych. Nasz Kościół polski jest taki, wasz Kościół niemiecki jest inny, a ich argentyński jeszcze inny. Nie ma „Kościoła polskiego”. Jest tylko jeden Kościół, który jest również w Polsce, Niemczech czy w Argentynie. 
 
HS.: Joseph Ratzinger to swoim genialnym teologicznym nosem dobrze wyczuwał i ostrzegał przed niebezpieczeństwem unarodowienia Kościoła. Przykłady tego widzimy choćby na wschodzie – jeśli Kościół staje się narodowy, państwo natychmiast kładzie na niego swoją rękę i czyni z niego swoje narzędzie.
 
MB: Z tego też warto wyciągnąć wnioski. Im większą Kościół zachowuje niezależność od władzy i państwa – nawet za cenę rezygnacji z przywilejów, ulg i dotacji – tym trudniej go wykorzystać, „użyć” dla własnych, politycznych celów. W każdej chwili może powiedzieć: „Stop, nie należymy do was, należy do Boga i tylko Jemu służymy”.
 
HS: Przed tym wykorzystywaniem musimy Kościoła bronić. Ale to nie znaczy, że instytucja konferencji episkopatu jest niepotrzebna. Przeciwnie, ten głos jest ważny i w wielu momentach bywa znaczący.
 
MB: Słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. To było bardzo wyraźne działanie biskupów jednego kraju wobec biskupów innego kraju – choć przecież wszyscy przed papieżem są sobie równi, mają jednakowe kompetencje i nie ma między nimi doktrynalnego konfliktu.
 
HS: Tak, to przykład takiego działania. Ale, jak powiedziałem, Joseph Ratzinger obawiał się również, że instytucja konferencji episkopatu odbierze biskupom samodzielność. Że będą oni przyglądali się, co konferencja zdecyduje, i poczują się zwolnieni z osobistej odpowiedzialności następcy apostołów.
 
MB: Ale są kompetencje, które Stolica Apostolska pozostawia w gestii nie pojedynczych biskupów, a właśnie konferencji episkopatu. Tak było z kwestią piątkowego postu, który jest różnie rozwiązany w różnych krajach. Tak było z możliwością przyjmowania Komunii św. na rękę. To nie Watykan rozstrzygał: Watykan pokazywał ramy, w których należy się zmieścić, a o szczegółach decydowali biskupi nie w swoich diecezjach, ale w swoich krajach.
 
HS: Przyjęto, że w pewnych sytuacjach konferencje mogą dokonywać aktów ustawodawczych, których sformułowania chce od nich prawo kościelne albo stolica Apostolska – na przykład  ustalenia programu kształcenia w seminariach. Z kolei jeśli chodzi o nauczanie konferencji biskupów, to zalicza się je do autentycznego nauczania Kościoła tylko wtedy, gdy jest uchwalone jednomyślnie.
 
MB: Biskup Ryś przyznał, że zdarzyło mu się kilku listów nie podpisać.
 
HS: I ma do tego święte, biskupie prawo. Biskupi zgromadzeni na konferencjach są nauczycielami wiary, a ich deklaracje odnoszą się do kontekstu aktualnych społecznych, prądów ideowych czy badań naukowych. Temu nauczaniu powinniśmy okazać religijne posłuszeństwo.
Prawo kościelne jest tu jednak ostrożne: jeśli nauczanie konferencji zostało przyjęte tylko przez dwie trzecie biskupów, potrzebne jest potwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Niedawno konferencja episkopatu Niemiec większością głosów stwierdziła, że w przypadku małżeństw mieszanych ewangeliccy współmałżonkowie mogą w pojedynczych przypadkach, w których rozeznano pragnienie wspólnego przyjmowani Komunii, przystąpić do niej w Kościele katolickim. Na co siedmiu biskupów zwróciło się z poważną wątpliwością do Stolicy Apostolskiej.
 
MB: Papież zdecyduje. Raz jeszcze okazuje się, jak ważna jest jego posługa, zwłaszcza wobec otwartej debaty.
 
HS: I dziękujmy za to Panu Bogu. A w tych dniach umiejmy odnieść się do ewangelicznego przesłania o tym, jak to „w tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła”. Pierwszymi świadkami Bożego narodzenia są czuwający pasterze.
 
MB: I pamiętamy, że dokładnie to oznacza greckie słowo episkopoi – biskupi.   
 
HS: To oni, pasterze czuwający przez swe otwarcie na znaki Bożej obecności i troskę o dobrą, czystą strawę dla owiec, są przewodnikami do betlejemskiej groty. Błogosławionych świąt!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki