Logo Przewdonik Katolicki

To nie jest debata, to jest wojna

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Łatwość, z jaką dziś mówi się lub pisze w Polsce cokolwiek, przeraża mnie. Obserwowałem to podczas jeszcze niezakończonego „kryzysu rekrutacyjnego”. Tysiące młodych ludzi miotały się od szkoły do szkoły, ci z czerwonymi paskami nawet nie mogli sobie wybrać tej upragnionej.

Media związane z opozycją i opozycyjni politycy zareagowali falą utyskiwań – na rząd, w teorii ze złe przygotowanie szkół. W praktyce także za reformę oświaty, bo tzw. kumulacja roczników to konsekwencja likwidacji gimnazjów.
Politycy politykami, media mediami, ale z przerażeniem czytałem, jak na to reagowali na społecznościowych portalach zwolennicy obecnego rządu. Tam z kolei przewaliła się inna fala: utyskiwań na młodych ludzi, którym się w głowach przewraca, bo chcą dla siebie „lepszych szkół”. A przecież nie potrzeba nam tak wielu licealistów, a przecież „do roboty by się wzięli”. Może mamy za wielu licealistów i za niską poprzeczkę, ale o tym, kto się dostanie, a kto nie, nie może decydować przypadek. Ci młodzi ludzie reagują na oczywistość. Rok temu były inne zasady, dla nich stworzono inne.
Zdumiał mnie ten kompletny brak empatii, podyktowany wyłącznie sympatiami politycznymi. Często dotyczy to ludzi uważających się za inteligentów. I spostrzeżenie drugie: często ci sami ludzie użalali się dopiero co nad innymi młodymi ludźmi – tymi, których matury czy promocje były zagrożone z powodu strajku nauczycieli. Wtedy przeszkadzali rządowi nauczyciele. Teraz licealiści.
Inny przykład. Reżyser Patryk Vega kończy film Polityka. I wprost mówi, że zamierza nim wpłynąć na wynik wyborów. Widzowie zobaczą na ekranach, jak strasznymi ludźmi są Kaczyński, Pawłowicz, Macierewicz, ojciec Rydzyk, i zmienią swoje polityczne preferencje. Wydaje mi się, że zbyt łatwe to założenie, ale równolegle mamy inną historię. Oto Jacek Bromski nakręcił film Solid Gold, osnuty na motywach afery Amber Gold. Zrobił to m.in. dzięki współudziałowi telewizji publicznej. Teraz podobno demoniczny szef tej telewizji, Jacek Kurski, zamierza wykorzystać ten film do kampanii odwrotnej niż ta Vegi. Chce atakować fragmentami obecną opozycję, bo to przecież opowieść o realiach rządów Tuska.
Aktorzy i sam reżyser w krzyk, że sobie nie życzą takiego wykorzystywania dzieła do bieżącej polityki. Sytuacja jest inna niż w przypadku filmy Vegi, bo tam sam twórca chce dokopać konkretnym politykom. Ale coś te obie historie łączy. Zamiar wykorzystania twórczości artystycznej do bieżącej rozgrywki.
Ci, którzy kibicują żądaniu ekipy, aby Solid Gold został pokazany po wyborach, nie mają nic przeciw temu, aby Vega próbował zmieniać ich wyniki. I tu już nie chodzi o internautów, a o wpływowe media, komentatorów, polityków. Czy można być tak bezwstydnie stronniczym? Czy zmieniliśmy się w zbiorowego Kalego? Piszę to w cieniu wielkiej debaty wokół LGBT. Debaty? Wojny. Jedni dowodzą, że z powodu ataku grupy ludzi na demonstrację (ataku haniebnego) mamy w Polsce narodziny nazizmu. Co prawda rodził się już nieraz, ale co szkodzi znów go ogłosić?
Inni pytają, po co jechali manifestować do Białegostoku. I podejrzewają, że zrobili to specjalnie, żeby być męczennikami. Na dokładkę prawicowa gazeta firmuje akcję kolportowania ulotek „Strefa wolna od LGBT”. Takie formułki nie mają dobrej tradycji – w czasie rewolucji francuskiej proklamowano strefy wolne od religii, w czasie II wojny światowej – od Żydów. Zdolność ranienia słowami jest w Polsce nieograniczona. Ale łatwość pokrętnych, jednostronnych uzasadnień – jeszcze większa. Może należy zacząć milczeć na znak protestu?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki