Logo Przewdonik Katolicki

Winny jest system

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

W Sosnowcu po dziewięciu godzinach czekania na izbie przyjęć zmarł pacjent. Podobno i tam zawinił SYSTEM. Ale rodzina zmarłego podchodziła do konkretnych lekarzy…

Byłem na pewnej imprezie teatralnej w Lublinie. Okazało się, że w sobotę ostatni pociąg do Warszawy odchodzi o… 17.45. To tak w ramach lepszego komunikowania różnych części Polski. Kiedy człowiek zrezygnował z części planów i stawił się o tej godzinie na dworcu, okazało się że pociąg, choć wcześniej podstawiony, odjedzie z 50-minutowym opóźnieniem.
Ponieważ nikt nie objaśnił powodów, zwróciłem się do konduktorki sprawdzającej bilety z uwagą, że kolej pozbawiła mnie prawie godziny życia. Funkcjonariuszka tejże najpierw wspomniała coś o modernizacji linii. Replikowałem, że z powodu modernizacji i tak jeździmy na linii Warszawa–Lublin godzinę dłużej i stoimy zwykłe pół godziny w Łukowie. Ale przecież nikt w sobotę wieczorem nie prowadzi prac na torach… Wtedy zaczęła coś opowiadać o części składu, który skądś nie dotarł na czas: ten pociąg jest „współprowadzony” przez dwie spółki, zawiniła „ta druga”. Jej zdaniem zdarzył sie po prostu dopust boży. Nie przyjmowała w ogóle do wiadomości uwagi, że jeśli coś skądś dokądś nie dotarło, to nawet jeśli się popsuło, winny może być konkretny człowiek. Nie – winny był SYSTEM. Rozmowa z nią była zbędna. Czy rozumiała to, co się stało, czy nie, przyjmowała rolę trybika w machinie, a ja nie miałem szans, by dotrzeć przed oblicze osoby, która mogłaby choć w teorii wziąć za coś odpowiedzialność. Podobno Polskę czeka dyrektywa unijna nakładająca niejako z urzędu słone kary za spóźnienia na kolei. Te spóźnienia są dziś bardziej normą niż wyjątkiem. Nie bardzo wierzę, by to mogło się zmienić pod wpływem przepisu.
Ale to jedynie wstęp do innej uwagi. Moje poczucie, że marnuję w stojącym pociągu życie, na dokładkę totalnie niepoinformowany, tragedią nie jest. W Sosnowcu po dziewięciu godzinach czekania na izbie przyjęć zmarł pacjent. Podobno i tam zawinił SYSTEM. Prezydent Sosnowca zareagował zgrozą, a wtedy internauci odpowiedzieli, że tak jest zawsze. Jako człowiek przyjmowany kilka razy do szpitala państwowego w ostatnich latach, potwierdzam. Od razu posypały się jednak opinie: że winne są złe procedury, że lekarze wiedzą, jakie, ale nikt ich nie słucha, że samych lekarzy jest za mało. Możliwe, że wszystko to składa się do jakiegoś stopnia na piekło, na drogę przez mękę, jaką jest kolejka w służbie zdrowia. Możliwe też, że decyzja premiera Mateusza Morawieckiego (a tak naprawdę Jarosława Kaczyńskiego), aby rozdawać pieniądze wszystkim, zamiast włożyć więcej w służbę zdrowia, przesądza, że nic się tu nie zmieni.
Wszystko to prawda, ale ja mam dodatkową uwagę. Złe procedury, kadrowe braki? Być może. Ale rodzina zmarłego podchodziła do konkretnych lekarzy, ich nazwiska są pewnie do ustalenia. Prosiła o pomoc. Widać było, że temu człowiekowi cieknie coś z opuchniętej nogi. Są chwile, kiedy procedury trzeba nagiąć w imię wyższego celu: ratowania życia. Ci, którzy odmówili tego, są po prostu marnymi ludźmi. Od dawna mówi się o tym, że kształcenie lekarzy nie obejmuje budzenia empatii. Że wykonawcy tego zawodu, pozatrudniani w wielu miejscach, istotnie walczący o to, aby mnożonymi zarobkami dostać się do klasy średniej, przemęczeni, nie pamiętają o jednym: o współczuciu. Nie o czułostkowej emocji – tej medyk objawiać wręcz nie może. Ale o misji, którą ja jeszcze pamiętam z dzieciństwa, kiedy obserwując lekarzy, którzy mnie leczyli, chciałem być jednym z nich.
No tak, tylko czy empatii można nauczyć na wykładach? Albo wygenerować dosypaniem grosza do pensji? Wątpię. I dochodzimy do tematu oblicza naszej cywilizacji. Pewnie ta marna kolej też jest jej częścią.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki