Logo Przewdonik Katolicki

Rozumiem protestujących

FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Piotr Zaremba historyk, dziennikarz, publicysta, komentator polityczny

Święta upłynęły pod znakiem internetowej „debaty” nad prezydenckim wetem w sprawie ustawy degradacyjnej.

Że działo się to wszystko w Wielkanoc, to już wybór samego Andrzeja Dudy, który decyzję ogłosił w Wielki Piątek, licząc może, że taki termin wyciszy wymianę zdań. Trochę może i wyciszył, ale to, co rozbrzmiewało, wystarczyło, aby mieć dość. Głosy wielu ludzi sprowadzały się do wrzasku lub jęku. Zdradzono nas, zablokowano rozliczenia, powstrzymano rewolucję – grzmieli politycy obozu rządowego i zwykli Polacy. Prezydent został obsypany chyba większymi obelgami niż wtedy, kiedy zablokował ustawy sądowe. „Prezydent Juda” – tak, został porównany do Judasza. Trudno było to czytać spokojnie.
W pierwszej chwili zareagowałem dość suchym komentarzem w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Przypomniałem, że prezydent nie wystąpił przeciw istocie ustawy. Zwrócił uwagę na to, że można jej zarzucić brak prawa do obrony tych, których m.in. dotyczy: dawnych członków WRON. Przynajmniej w jednym przypadku, kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego, opinia publiczna uznała, że powinien mieć on prawo co najmniej do wyjaśnień, a może nawet do innego potraktowana niż twórcy stanu wojennego Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak. Skądinąd prezydent kierował się nie tylko prawniczym poczuciem sprawiedliwości, ale i obawami przed reakcją Zachodu. Jesteśmy na półmetku negocjacji z Komisją Europejską, które dotyczą kwestii praworządności w Polsce.
Dziś jednak napiszę trochę o czym innym. Porównywanie prezydenta do Judasza jest niemądre i nieładne, ale niektórych protestujących rozumiem. Tak długo czekali na elementarną sprawiedliwość wobec twórców stanu wojennego. Pamiętamy wieloletnie postępowanie sejmowe, które nie zakończyło się postawieniem ich przed Trybunałem Stanu, choć w oczywisty sposób złamali nawet ówczesne PRL-owskie prawo. Pamiętamy też, jak sąd przez ponad 20 lat nie umiał osądzić Jaruzelskiego za Grudzień ‘70. Wielu ludzi pamięta ofiary i zawiedzione nadzieje. Butę i arogancję dyktatorskiej, zainstalowanej w Polsce przez Sowietów władzy. Czy ci ludzie będą dziś spokojnie dyskutować o niuansach ustawy przewidującej jedynie degradację?
Powiadam, rozumiem takie reakcje, co nie znaczy, że obecny parlament został zwolniony z obowiązku napisania prawa zgodnego ze standardami. A przy okazji pojawia się pytanie (dedykowałbym je wszystkim, którzy krzyczą dziś o zawiedzionych nadziejach i zdradzonej rewolucji): dlaczego wielu Polaków, także tych, którzy walczyli kiedyś z komuną, uważa dziś tę ustawę za partyjną sztuczkę Prawa i Sprawiedliwości? Takie tony zabrzmiały nawet w wypowiedziach antykomunistycznego weterana Jana Olszewskiego. Z powodu upływu czasu, ale chyba nie tylko. Od formacji, które chcą robić rewolucję, oczekujemy, że będą uczciwe w praktyce własnego rządzenia. Odkrycie, że tak nie jest, kończy się zwykle bolesnym zawodem.
PiS zaliczył ostatnio kilka wpadek, nie tylko wizerunkowych. Pokazał się jako ugrupowanie, które w paru istotnych punktach spełniło oczekiwania Polaków, ale też coraz zacieklej szuka okazji do partyjnego zawłaszczania państwa i pożywiania się na nim. Można bronić prawa ministrów, aby zarabiali więcej. Ale okrzyki „nam się to należało” byłej pani premier, która zorganizowała system drugich pensji, dając wszystkim swoim ministrom prezenty, zabrzmiał wyjątkowo fałszywie i niestosownie.
Rozumiem tych, którzy wciąż czekają na rozliczenie Jaruzelskiego. Byłoby jednak lepiej, aby sędziowie zachowywali się przyzwoicie. Nie tylko z powodu gorszych sondaży.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki