Polaków trzeba zachęcać do bycia ojcami?
– Jesteśmy na szarym końcu światowej listy, jeśli chodzi o przyrost naturalny. To twarde dane, a trzeba też pamiętać, że niechętnie zawieramy trwałe związki.
Mamy program 500+. Rząd odtrąbił sukces, że dzietność idzie w górę.
– To program, który motywuje ekonomicznie. My mówimy, że problemy z dzietnością mają podstawę w kulturze. Nie konkurujemy z programem (to byłoby niemożliwe), ani nie umniejszamy jego wartości. Zwracamy uwagę na inne aspekty.
Jak to?
– Panie czasem zawłaszczają przestrzeń wychowawczą. Wydaje im się, że ich sposoby wychowawcze są najlepsze. To prawda, ojcowie pozwalają dzieciom na więcej – wystarczy wyjść na podwórko. Kiedy mama krzyczy: „nie rusz, zostaw, bo sobie krzywdę zrobisz”, tata zachęca: „wejdź jeszcze wyżej”. Ta sama bajka czytana przez mamę jest kompletnie inna od tej, którą czyta tata. Mężczyźni wnoszą inne wartości do życia rodzinnego – one są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania.
Matki „zawłaszczają” przestrzeń, bo nie mają wyjścia. To one muszą zostać z dzieckiem, zrezygnować z pracy, a urlopy tacierzyńskie to w Polsce nadal egzotyka. W dodatku, pokutuje przekonanie, że przez pierwsze lata dziecko przebywa pod opieką matki, a potem przechodzi pod skrzydła ojca.
– To prawda. Polska historia w ciągu ostatnich dwustu lat jest pozbawiona ojców, którzy ginęli na wojnach. Nasza kultura, wbrew pozorom, jest matriarchalna. Matki nie chcą oddać tej przestrzeni, bo tak zostały nauczone. Nie wchodzimy w spory na temat tego, jaki model bycia rodzicem jest lepszy. Chcemy tylko powiedzieć, zwłaszcza kobietom, żeby czasem odpuściły, dały ojcom przestrzeń, bo wnoszą oni w świat dzieci inne wartości niż mamy.
W spocie pokazujecie, że ojcostwo jest przygodą. Przygodą może być wspinaczka na K2 i nie każdy się jej podejmie. To dobra analogia?
– Dla kobiet rodzina to ciepło, bezpieczeństwo. Mężczyźni myślą o rodzinie jako projekcie, który jest obszarem walki i wyzwań. Dla nich wychowanie to przygoda. Patrzą na dzieci jak na skomplikowane narzędzie, które trzeba rozgryźć. Ten „nowy twór” ich fascynuje. Stąd duża popularność blogów parentingowych, warsztatów dla mężczyzn, którzy chcą być lepszymi ojcami.
Co zyskują mężczyźni, zostając ojcami?
– Ojcowie mówią, że dziecko (zwłaszcza każde kolejne) to satysfakcja, źródło nowej przygody. Stają się też lepszymi pracownikami, są lepiej zorganizowani. Mogą cofnąć się do czasów dzieciństwa i bezkarnie bawić samochodami czy klockami. Ojcostwo to doświadczenie, którego nie da się kupić. Żaden nowy sprzęt tego nie da. Dziecko to bomba miłości. A proszę to przemnożyć przez kilkoro dzieci. Nie do opisania.
Medal ma dwie strony. Co się wtedy zmienia w życiu mężczyzny? Brak czasu na pasje, wyjazdy to fakt. Poza tym trudno o elastyczne godziny pracy, więc dziecko widzi tatę w weekendy.
– Na blogach, warsztatach, kursach dla narzeczonych nikt nie mówi mężczyznom, że będzie trudno, bo po narodzinach dziecka zostaną odsunięci na boczny tor. I kiedy te problemy się pojawiają, mężczyźni się rozwodzą. Wchodzą w nowe związki, pojawiają się dzieci, a tu bum – znów ten sam problem. I oni wtedy przeglądają na oczy.
Bo to z czasem mija.
– Dokładnie, tylko trzeba przeczekać. Sytuacja się normuje. Przy kolejnych dzieciach jest łatwiej. Wracając do pani argumentu, w Polsce mało która struktura korporacyjna oferuje work-family balance. A zachodnie badania dowodzą, że pracownik, który ma więcej czasu dla żony i dzieci, ma lepsze wyniki. Postulujemy, by firmy częściej korzystały z tych sprawdzonych wzorców. Poważną barierą są też traumy okołoporodowe. Dopóki standardy opieki okołoporodowej się nie poprawią, może być tak, że wiele porodów będzie pierwszym i zarazem ostatnim.