Logo Przewdonik Katolicki

Czy zrobiliśmy wszystko?

FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Od kilku dni prawa strona polskiej sceny politycznej oburza się na zagraniczne media i zagranicznych polityków. Tym razem powodem jest sposób, w jaki opisano wydarzenia na ulicach polskich miast, które miały miejsce 11 listopada podczas obchodów Święta Niepodległości. Oburzenie wywołują przekazy, mówiące o tym, że ulicami Warszawy przeszło 60 tysięcy „faszystów”, którzy wznosili rasistowskie hasła.

Ja też boleję nad tym, że niemająca dobrej prasy Polska znów dostaje lanie od zachodniej opinii publicznej. Że wydarzenia z 11 listopada stały się kolejnym pretekstem do pokazywania, że jesteśmy gorsi, inni, że to kraj faszystów, antysemitów i rasistów. Faktem jest, że częste ataki na synagogi w Niemczech czy we Francji nie stają się podstawą do tego, by zachodnie media pisały o niemieckim czy francuskim antysemityzmie.
Ale może zamiast poszukiwać winnych naokoło, zadamy sobie najpierw pytanie: czy zrobiliśmy wszystko, by nie można było nam takich oskarżeń stawiać? Przecież pozostaje faktem, że na marszu pojawiło się sporo symboli neofaszystowskich; że wziął w nim udział jeden z liderów włoskich faszystów Roberto Fiore; że niesiono transparenty mówiące o białej rasie, o czystości krwi. Każdy może przeczytać wywiad, którego udzielił po marszu były już rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej, w którym powiedział, że nie jest zwolennikiem rasizmu, lecz separatyzmu rasowego. Każdy mógł usłyszeć jednego z uczestników Marszu Niepodległości, który na antenie TVP Info tłumaczył, że idzie, by odsunąć od władzy „żydostwo”.
Możemy się spierać, czy to był margines obchodów. Ale musimy sobie zadać pytanie: jak inni ludzie reagowali na obecność tego typu haseł? Jak zareagowały władze? 11 listopada minister spraw wewnętrznych i administracji zupełnie zignorował sygnały o niepokojących treściach na marszu. Minister obrony narodowej dzień później zachwycał się patriotyzmem uczestników Marszu. Dopiero później politycy obozu władzy – od prezydenta Andrzeja Dudy po Jarosława Kaczyńskiego – zaczęli potępiać rasistowskie wybryki, jako całkowicie nieakceptowalne. Sęk w tym, że mleko się już wtedy rozlało. Pierwszy sygnał, który poszedł w świat, był taki, że na ulice wylegli faszyści, zaś PiS problem bagatelizuje.
I nie przekonuje mnie argument, że na marszu było mnóstwo osób z dziećmi, którzy nie mają nic wspólnego z faszyzmem, lecz chcieli zamanifestować miłość do ojczyzny. Organizatorami marszu są od lat nacjonalistyczne organizacje Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny. Jeśli ktoś wybiera się na marsz organizowany przez nacjonalistów, niech potem nie ma pretensji, że obserwator widzi w tym niepokojący nacjonalizm, a nie radosny patriotyzm. Kościół w Polsce niedawno stanowczo przypominał o tym, że nacjonalizm jest nie do pogodzenia z katolicyzmem.
Dlatego jeśli chcemy budować pozytywny wizerunek naszego kraju za granicą, nie wystarczy pozywać tych, którzy piszą w zachodnich mediach teksty o 11 listopada. W Polsce – po doświadczeniach XX wieku – nie powinno być miejsca dla tych, którzy odwołują się do antysemityzmu czy rasizmu. Gdy z tym sobie poradzimy, będziemy mogli z czystym sumieniem walczyć o dobre imię naszego kraju.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki