47 proc. poparcia według ostatniego badania CBOS. Skąd ten rekordowy wynik Prawa i Sprawiedliwości?
– Po pierwsze, to efekt polityki społecznej rządu: słynne 500 plus, ale nie tylko, bo także m.in. podniesienie płacy minimalnej. Odczuła to najbiedniejsza, a zarazem najliczniejsza część społeczeństwa. Po drugie, koniunktura gospodarcza na świecie i w kraju. I nie chodzi tylko o uszczelnianie VAT-u, ale także o to, że tych płatników po prostu przybywa. Po trzecie, pewna elastyczność Prawa i Sprawiedliwości…
Elastyczność?
– Tak. PiS często postrzegany jest jako partia, która idzie jak buldożer. Faktycznie, są takie obszary. Ale są też takie, w których wycofuje się, gdy widzi, że propozycja może spotkać się z dużym społecznym niezadowoleniem. Tak było chociażby w sprawie metropolii warszawskiej. Czwarty z czynników, które składają się na sondażowy sukces, to słabość opozycji. I to zarówno tej liberalnej, zwanej totalną, jak i Ruchu Kukiza, który ewidentnie stracił rozmach.
A co z wydarzeniami, które tę popularność powinny obniżać, jak chociażby strajk lekarzy rezydentów?
– Pamiętajmy, że 1 października rząd wprowadził sieć szpitali. Ludzie chcą się przekonać, czy udało się dzięki temu zmniejszyć kolejki, a co widzą? Strajk lekarzy. To może znaleźć odzwierciedlenie w następnych sondażach na przełomie października i listopada.
Jak Pan ocenia relacje między PiS-em a prezydentem Andrzejem Dudą?
– To największy dziś problem dla obozu Zjednoczonej Prawicy. Zobaczymy, co przyniesie listopadowa rekonstrukcja rządu. Zdaje się, że minimalnym warunkiem ze strony prezydenta jest zmiana ministra Witolda Waszczykowskiego. Z tym wiąże się propozycja, jaką prezes Jarosław Kaczyński złożył Andrzejowi Dudzie, czyli powrót do modelu z lat 2005–2007, kiedy to ośrodek prezydencki kierował polityką zagraniczną, sprawy krajowe zostawiając rządowi. Zobaczymy, czy i na jak długo uda się przyjąć taki kompromis. No i pamiętajmy, że jeszcze bardziej zaognione są relacje prezydenta z ministrem obrony narodowej i to, co dzieje się wokół armii.
Na początku listopada powstanie nowej partii ogłosi wicepremier Jarosław Gowin. Jak rozumieć ten ruch?
– Moim zdaniem głównym celem jest doraźne wzmocnienie klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy. Prawdopodobnie poza obozem rządzącym jest pewna grupa posłów, którzy nie widzą swojej przyszłości czy to w Ruchu Kukiza, czy nawet w liberalnej opozycji i szukają sposobu, by przenieść się do obozu rządzącego, ale nie chcą wprost przystąpić do PiS-u. Wejście do formacji Jarosława Gowina będzie dla nich dobrym wybrnięciem z sytuacji. Może to być też przygotowanie do wyborów samorządowych. Dziś największym miastem, którym rządzi prezydent z PiS-u jest Stalowa Wola. Nowa partia Gowina może pomóc pozyskać sensownych kandydatów przed przyszłorocznymi wyborami.
Prof. Antoni Dudek
Politolog i historyk, wykładowca UKSW. W latach 2011–2016 członek i przewodniczący Rady Instytutu Pamięci Narodowej. Autor i współautor wielu książek, m.in. Reglamentowana rewolucja, Instytut. Osobista historia IPN, Historia polityczna Polski