Logo Przewdonik Katolicki

Prawo do nie-aborcji

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE. Anna Sosnowska redaktor naczelna portalu Aleteia.pl

Chyba powinniśmy w Polsce zorganizować kolejny marsz w obronie praw kobiet – coś na kształt „czarnego protestu”, ale w innych barwach.

 I w zasadzie nawet nie trzeba by było wymyślać nowych haseł, bo sprawa zdecydowanie dotyczy „odbierania wolności i godności kobietom” oraz ewidentnej „przemocy wobec kobiet” – przemocy takiej, o której w naszym pięknym kraju nad Wisłą co najwyżej szepcze się w zaufanym gronie.
Zacznijmy od „Nie dla piekła kobiet”. Kobieta, załóżmy, w dwudziestym tygodniu ciąży czeka na ginekologa, żeby porozmawiać z nim o wynikach badań. Lekarz wchodzi, siada, zerka w papiery, w końcu mówi: „Z tego dziecka to już nic nie będzie”. Albo: „To dziecko będzie rośliną”. Ona, zupełnie zwalona z nóg tym komunikatem, pyta: „I co teraz?”. Lekarz: „No jak to co? Trzeba usunąć”. Ona: „Nie zrobię tego”. On: „Niech pani nie będzie głupia, w poświęcenie się pani będzie bawić!? Chce pani, żeby dziecko cierpiało? Taka z pani egoistka?”.
Kobieta próbuje to wszystko jakoś poskładać w głowie. Nie wyobraża sobie, że miałaby zgodzić się na zabicie swojego dziecka. Jest jego matką, chce je chronić za wszelką cenę („Moje ciało – moja twierdza”) i niezależnie od tego, w jakiej kondycji maluch się znajduje. Nie potrafi też zrozumieć postawy lekarza, który problem jednego z dwojga pacjentów objętych jego opieką postanawia rozwiązać, pozbawiając go życia.
Czy naprawdę medycyna ma dziś tylko tyle do zaoferowania? A co z terapiami czy operacjami, które przeprowadza się na dzieciach będących jeszcze w organizmach swoich mam? A jeśli żadne z tych rozwiązań nas nie ratuje i będzie nam dane spędzić ze sobą niewiele czasu, to może chociaż znajdziemy pomoc i wsparcie w przejściu przez ten cały koszmar w hospicjum perinatalnym? Czy to lekarskie „Trzeba usunąć” nie jest po prostu pójściem na łatwiznę? Szybkim i (dla lekarza) bezbolesnym załatwieniem „problemu”? Setki pytań przelatują przez głowę kobiety, bo przecież „Oprócz macicy ma mózg”.
Nie rozumie też, jak ktoś może oczekiwać i zmuszać ją do tego, żeby nagle swoje dziecko – nad którego płcią i imieniem zastanawiali się z mężem, które widziała na monitorze do USG, o którym rozmawiała z rodziną przy niedzielnym obiedzie, o którym co wieczór opowiada zasypiającemu kilkulatkowi – zredukowała do medycznej nazwy „płód” i uznała, że tak naprawdę to było tylko wiele hałasu o jakiś zlepek komórek. „Nie dla takiego barbarzyństwa wobec kobiet”.
Sama diagnoza o chorobie malucha jest już czymś strasznym. Cierpienia nierzadko dokładają im lekarze, którzy – zgodnie z logiką i zasadami swojej profesji – powinni ramię w ramię stanąć z kobietą po stronie życia. Tymczasem zamieniają się w bezlitosnych oskarżycieli sięgających po takie argumenty, które na lata wbijają w poczucie winy. Bywa też i tak, że prawo do kontynuowania życia dziecka kobieta musi wywalczyć u męża, którego sytuacja zupełnie przerosła, czy u innych członków rodziny. Dlatego zdecydowanie warto wziąć na sztandary i to hasło: „Solidarność naszą bronią”.
Wiele mam przeżywa tego rodzaju koszmar i często są zostawione same sobie, bo to u nas na razie temat tabu. Może czas zacząć mówić o tym głośno? „Ratujmy kobiety”, które chcą skorzystać z prawa do nie-aborcji.
 


Anna Sosnowska redaktor naczelna portalu Aleteia.pl. Fanka swojego męża Krzysztofa, miłośniczka słońca, włoskiej kawy, a także poezji Wisławy Szymborskiej, której zawdzięcza ważną życiową lekcję: im prościej tym lepiej.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki