Logo Przewdonik Katolicki

„Dobry den” dla Ukraińców

FOT. PIXABAY.

Aby zrozumieć położenie ukraińskich migrantów warto spojrzeć na nich tak jak na Polaków, którzy starali się zarobić na studia, mieszkanie czy rozkręcenie własnego biznesu, pracując na zmywaku w Londynie.

W wydanym właśnie Oświadczeniu na temat imigrantów z Ukrainy członkowie Rady Społecznej przy Arcybiskupie Metropolicie Poznańskim przypomnieli, że „jako Polacy winniśmy posiadać szczególną wrażliwość na zjawisko migracji, sami bowiem (…) podejmowaliśmy emigrację w poszukiwaniu wolności i chleba”. I choć Oświadczenie wymienia w tytule imigrantów z Ukrainy, to w takim samym stopniu odnosi się do wszystkich migrantów, niezależnie czy są Ukraińcami, Czeczenami, Wietnamczykami, Syryjczykami czy Polakami wyjeżdżającymi za chlebem do Niemiec, Irlandii czy Stanów Zjednoczonych. Jeśli do Ukraińców bardziej niż do innych, to tylko dlatego, że są dla nas najbliższymi sąsiadami, którzy przez wieki, podobnie jak Niemcy i Żydzi, mieszkali wspólnie z nami w Rzeczypospolitej.
 
W poszukiwaniu lepszego życia
W ciągu ostatnich lat migranci z Ukrainy stali się naturalną częścią polskiej rzeczywistości. Spotykamy ich jako studentów, sprzedawców, kelnerów, opiekunów osób starszych, pielęgniarki. Są regiony, gdzie znaczna część nauczycieli języka angielskiego w wiejskich szkołach to doskonale wykształceni Ukraińcy. Przyjechali do Polski, którą postrzegają jako kraj przyjazny Ukrainie i Ukraińcom, najbliższego sąsiada. Wielu z przybyłych należy do półtoramilionowej rzeszy uciekinierów zmuszonych do porzucenia domów na terenach okupowanego Krymu czy zniszczonego Donbasu. Wszyscy oni wierzą, że wyjazd do Polski – czasowy czy na stałe – da im szansę na lepsze życie.
Pracodawcom i rządzącym, ale także nam – nowym sąsiadom braci z Ukrainy – warto przypomnieć słowa papieża Jana XXIII: „Do osobowych praw ludzkich zalicza się i to, że każdemu wolno udać się do tego kraju, w którym ma nadzieję łatwiejszego zaspokojenia potrzeb własnych i swej rodziny. Dlatego obowiązkiem sprawujących władzę w państwie jest przyjmowanie przybywających cudzoziemców i – jeśli to jest zgodne z nieprzesadnie pojmowanym dobrem społeczności, w której piastują władzę – przychylne ustosunkowanie się do ich prośby o włączenie w nową społeczność” (Pacem in terris, 106).
Wyrażając wdzięczność wszystkim pracodawcom, którzy kierowani Ewangelią traktują sprawiedliwie ukraińskich pracowników, doradcy abp. Stanisława Gądeckiego zwrócili uwagę na naganne przypadki nieludzkiego traktowania migrantów, zmuszania ich do nielegalnej pracy, pozbawiania godności i podstawowych praw. To niestety prawda. Zbyt często słyszymy o sytuacjach, w których pracownicy z Ukrainy otrzymują niższe wynagrodzenie, wykorzystywana jest ich słaba znajomość języka i polskiego prawa. Na szczególne potępienie zasługuje rozpowszechnione do niedawna zabieranie dokumentów, czyli działanie faktycznie pozbawiające wolności. Brak dokumentów uniemożliwia podjęcie innej pracy, wynajęcie mieszkania, powrót do domu, załatwienie sprawy w urzędzie.
Olbrzymim wyzwaniem dla większości pracowników z Ukrainy jest tymczasowość. Polskie prawo pozwala stosunkowo łatwo podejmować pracę przez nie więcej niż sześć miesięcy rocznie, tyle tylko, że w wielu zawodach takie zatrudnienie mija się z celem. W rezultacie zarówno pracodawcy, jak i pracownicy mają świadomość, że praca i pobyt w Polsce są tymczasowe. Na szczęście w ostatnim roku coraz częściej słyszymy o przedsiębiorcach, którzy rozumiejąc kluczowe znaczenie pracowników z Ukrainy w funkcjonowaniu swoich firm, podejmują kroki pozwalające migrantom na podjęcie stałej pracy w Polsce. Niestety procedury legalizacji pobytu stałego i uzyskania pozwolenia na pracę trwają wiele miesięcy, a w tym czasie wielu pracowników musi wrócić na Ukrainę.
 
Szansa na zbliżenie
Aby zrozumieć położenie ukraińskich migrantów, warto spojrzeć na nich tak, jak patrzyliśmy na członków naszych wspólnot parafialnych, sąsiadów i kolegów ze szkoły, z których tak wielu starało się zarobić na studia, zakup mieszkania czy otworzenie własnego biznesu, pracując na zmywaku w Londynie czy przy zbiorze szparagów w Niemczech. Oni też pracując tymczasowo, często nielegalnie, starali się ograniczyć koszty i przesłać zarobione pieniądze najbliższym. Przeżywali stres związany z podjęciem pierwszej pracy w obcym kraju i strach – co zrobię, jeśli mi nie zapłacą?, czy ktoś mi wtedy pomoże? Dlatego tak ogromne znaczenie ma wsparcie okazywane przez ludzi dobrej woli, organizacje pozarządowe i wspólnoty parafialne. Jan XXIII pisał: „Dlatego publicznie wyrażamy (…) uznanie i pochwałę tym wszystkim poczynaniom, które opierając się na  zasadzie braterskiej wspólnoty czy miłości chrześcijańskiej zmierzają do ulżenia doli tych, którzy są zmuszeni do emigracji z własnego kraju” (Pacem in terris, 107).
Nie sposób wymienić wszystkich instytucji wspierających migrantów z Ukrainy. Są fundacje udzielające pomocy prawnej jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, organizacje charytatywne, Centrum Wielokulturowe w Warszawie gromadzące migrantów z różnych zakątków świata. Ogromną rolę odgrywają greckokatolickie i prawosławne parafie oraz Związek Ukraińców w Polsce. Co ważne, coraz częściej organizacje tworzą i prowadzą sami Ukraińcy. Tak powstał Ukraiński Dom w Warszawie, prowadzony przy wsparciu samorządu przez działającą od czasów pomarańczowej rewolucji organizację Nasz Wybór. W ostatnim roku założono pierwszy Związek Zawodowy Pracowników Ukraińskich w Polsce. Swoje stowarzyszenie utworzyli ukraińscy studenci.
Jednym z inicjatorów oświadczenia na temat sytuacji imigrantów z Ukrainy jest Witold Horowski, poznański biznesmen, działacz organizacji pozarządowych, honorowy konsul Ukrainy w Poznaniu i niestrudzony orędownik polsko-ukraińskiej współpracy. To on organizował pomoc nastoletniemu Dimie, który stracił rękę, wykonując niewolniczą pracę w Wielkopolsce. Zapytany, co dla migrantów z Ukrainy może zrobić zwyczajny człowiek, odpowiada bez wahania: „Kiedy ich spotkasz, a przecież spotykasz ich codziennie w sklepie, restauracji, na osiedlu, i rozpoznasz po śpiewnym języku powiedz «dobry den» czy «djakuju». Uśmiechną się. Będą wiedzieli, że doceniasz ich pracę. Że w razie potrzeby mogą zwrócić się do ciebie o pomoc. Chcesz zrobić więcej? Zaproś kolegów z Ukrainy do domu, do organizacji, w której działasz. Wyciągnij ich na kawę czy do kina. Spotkajcie się bez okazji lub przy okazji święta – polskiego czy ukraińskiego”. Bo jak piszą autorzy oświadczenia, obecna sytuacja „jest dla naszych bratnich narodów kolejną (…) okazją, aby się do siebie zbliżyć (…) i nawzajem sobie pomagać.
 



Krzysztof Stanowski
Polski działacz społeczny i harcerski. Pierwszy naczelnik Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. W latach 2007–2012 podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, a następnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Od 2012 r. prezes zarządu Fundacji Solidarności Międzynarodowej
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki