Kościół polski wyszedł z wojny niesłychanie osłabiony – zginęło przecież wielu kapłanów, od nowa trzeba było budować struktury – jednak z ogromnym autorytetem wśród polskiego społeczeństwa. Z tego faktu komuniści zdawali sobie sprawę. Mieli też świadomość, że wywołanie kolejnego konfliktu może utrudnić, a być może nawet uniemożliwić utrwalenie ich władzy. Stąd też zastosowano swoisty kamuflaż, podkreślając szacunek dla Kościoła i religii. Uroczystościom państwowym często towarzyszyły nabożeństwa, na których przedstawiciele władz siedzieli w pierwszych rzędach. Mogło się więc wydawać, że przygotowania do obchodów Millennium będą prowadzone równolegle, bez ostrych spięć.
Pierwszym pomysłem na uczczenie rocznicy była inicjatywa środowiska naukowego, które postanowiło podjąć badania nad początkami państwa polskiego. W powojennych realiach miało to w pewnym stopniu wydźwięk antyniemiecki, dlatego poparcie dla tej inicjatywy ze strony władz państwowych było oczywiste. Pod koniec lat 40. władze powołały Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego, z prof. Aleksandrem Gieysztorem na czele. Dzięki tej inicjatywie i poparciu władz państwowych możliwe było podjęcie badań nad polskim wczesnym średniowieczem na niespotykaną dotychczas skalę.
Także polski Kościół dostrzegał i doceniał ważność Millennium i dlatego rozpoczął stosowne przygotowania do obchodów. Ich głównym celem było podjęcie badań nad dziejami Kościoła w Polsce. Inicjatywa ta została początkowo podjęta na emigracji, gdyż Kościół w kraju borykał się w tym czasie z innymi, ważniejszymi dla jego funkcjonowania problemami. Dla upowszechniania wiedzy na ten temat powołano nawet na Zachodzie do życia czasopismo naukowe „Nasza Przeszłość”. W Rzymie wydawano inne czasopismo „Sacrum Poloniae Millennium”. Oba docierały nieoficjalnymi kanałami do Polski, jednak ich krąg odbiorców był raczej niewielki.
Potop i śluby narodu
Tragiczna polska rzeczywistość zepchnęła rozważania rocznicowe na dalszy plan. Już pod koniec lat 40. komuniści przestali kamuflować swoje rzeczywiste cele, wstępując na drogę walki z Kościołem. Szczególnie trudna była pod tym względem pierwsza połowa lat 50., kiedy to komuniści starali się doprowadzić do wewnętrznego rozbicia polskiego Kościoła. Wielu kapłanów znalazło się w więzieniach, odbywały się procesy sądowe – nawet biskupów, wreszcie we wrześniu 1953 r. aresztowano samego prymasa Stefana Wyszyńskiego. W tych warunkach organizowanie przygotowań do obchodów Millennium nie było możliwe, Kościół musiał przecież walczyć o przetrwanie. Władze państwowe również straciły zainteresowanie obchodami, czego pewnym usprawiedliwieniem była stosunkowo duża odległość czasowa od rocznicy. O Millennium nie zapominał jednak ksiądz prymas.
Okazją do refleksji nad kwestiami religijnymi była także zbliżająca się 300. rocznica obrony Jasnej Góry przed Szwedami podczas ich najazdu na Polskę w 1655 r. W uznaniu doniosłości wydarzeń „potopu”, zwłaszcza oporu stawianego Szwedom przez lud, król Jan Kazimierz złożył w 1656 r. śluby, w których zadeklarował gotowość odmiany oblicza polskiej ziemi. Przygotowania do obchodów rozpoczęły się 3 maja 1955 r. Ich inicjatorzy, ojcowie paulini poprosili internowanego w Komańczy prymasa Wyszyńskiego o opracowanie ślubów narodu, na wzór tych złożonych we Lwowie przez króla Jana Kazimierza. Prośbę tę przekazały najpierw Janina Michalska i Maria Okońska, członkinie tzw. ósemek, które odwiedziły uwięzionego prymasa w Boże Narodzenie 1955 r. Powtórzył ją ojciec Jerzy Tomziński, przeor klasztoru jasnogórskiego. Dodatkową okazją była kolejna szczególna rocznica, zbliżające się 600 lat obecności ikony Matki Boskiej w Częstochowie. Początkowo prymas nie zadeklarował gotowości napisania tekstu ślubowania, doskonale jednak rozumiał konieczność przygotowania uroczystości jasnogórskich. Było to przecież miejsce szczególne, jak podkreślał sam prymas w liście do generała zakonu paulinów: „wolą Ojca Narodów jest, by Naród polski był zjednoczony przez Jasną Górę i by tutaj się odnawiał i krzepił”. Kard. Wyszyński dostrzegał też ówczesne zagrożenia dla narodu. W jednym z listów do przeora pisał: „Dziś szturmują «polską Jasną Górę» istne «potopu świata fale», wżerając się w mury duszy Narodu nienawiścią Imienia Bożego, pasją grzechu i potwornych nałogów. […] «Polska Jasna Góra» jest podminowana przez ducha nienawiści społecznej, przez programową apostazję moralną, przez zadawnione wady narodowe”. Odmawiając początkowo zgody na napisanie tekstu, prymas nie przeciwstawiał się więc samej idei, uważał jednak, że na tym etapie jego zadaniem jest milczenie.
Jubileusz bez prymasa
W tym czasie kościelne przygotowania do obchodów były już zaawansowane, tym bardziej że w 1956 r. przypadały kolejne rocznice maryjne: ślubowania jasnogórskiego młodzieży akademickiej z 1936 r. i oddania się narodu katolickiego Niepokalanemu Sercu Maryi z 1946 r. Specjalna komisja Episkopatu przygotowała program obchodów Roku Królowej Polski, których momentem kulminacyjnym miało być właśnie odnowienie ślubów, zaplanowane na 26 sierpnia 1956 r. W połowie maja prymas napisał tekst ślubów i wręczył go dyskretnie po zakończeniu Mszy św. Janinie Michalskiej, która w pełnej konspiracji zawiozła tekst na Jasną Górę.
Było oczywiste, że tekst ślubów nie mógł dostać się w ręce władz, które, mimo pewnych zmian w Polsce od 1955 r., nadal przeciwstawiały się większej aktywności Kościoła i nie wydały zgody na organizowanie uroczystości na Jasnej Górze. Nie pozwoliłyby też na zabranie głosu przez uwięzionego prymasa, a tym bardziej na jego obecność w Częstochowie, choć było to jego wielkim marzeniem: pragnął on gorąco być w tym dniu u stóp Jasnogórskiej Królowej. W swych Zapiskach więziennych zanotował: „W tym Roku Jubileuszowym 300-lecia Ślubów Narodu czuję, że powinienem być wraz z całym narodem, z moim Duchowieństwem i Ludem na Jasnej Górze, u stóp Twoich. To jest takie oczywiste, że pierwszy Prymas, który rządzi Kościołem w Twoim Znaku, Jasnogórska Pani, powinien być przed Tobą, powinien sam powtarzać odnawiane Śluby”.
Niestety w dniu ślubów prymas nadal przebywał w Komańczy, odczuwając boleśnie swą izolację. „Bo dziś, w dniu wielkiego święta Narodu katolickiego, każdy, kto tylko zapragnie, może stanąć pod Jasną Górą. A ja mam pełne do tego prawo, mam święty obowiązek i któż tego goręcej pragnie niż ja? A jednak, mając tak Potężną i tak Dobrą Panią, mam zostać w Komańczy. […] W tej chwili cała Polska modli się o moją obecność na Jasnej Górze. Tylko my dwoje wiemy, że jeszcze nie nadszedł czas, że ma się stać wola Twoja. […] Uczyniłem co mogłem dla Twojej chwały: przygotowałem w dniu 16 maja tekst Ślubowania, napisałem adoracje stanowe: dla kapłanów, dla młodzieży, dla mężów i matek. Te słowa będą mówiły za mnie do ludzi. A ja będę mówić tylko do Ciebie – za nich”.
Królowo Polski, przyrzekamy
W dniu obchodów 26 sierpnia 1956 r. do Częstochowy przybyło kilkaset tysięcy pielgrzymów z całej Polski, a także delegacje z zagranicy – Czechosłowacji, Węgier, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Za zgodą prymasa cudowny obraz został wyniesiony na wały klasztorne, by był dla wszystkich widoczny. „Gorąco przychylam się do tej myśli – pisał kard. Wyszyński – by Matka Najświętsza mogła spojrzeć na setki tysięcy pielgrzymów, którzy zbiorą się u stóp Jasnej Góry”. W czytanym przez bp. Michała Klepacza tekście prymas deklarował ofiarowanie Matce Bożej wszystkiego, co naród posiadał: „Stajemy przed Tobą pełni wdzięczności za wiekowe wsparcie, ale też pełni skruchy, w poczuciu winy, że dotąd nie wykonaliśmy przyrzeczeń Ojców naszych. Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje Panowanie w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym”.
Prymas – a z nim cały naród – przyrzekał żyć w łasce uświęcającej, bronić każdego budzącego się życia, stać na straży nierozerwalności małżeństwa, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi. W tekście często pojawiały się zdania, mające zmienić polskie życie społeczne: „Przyrzekamy usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju, aby wśród nas nie było nienawiści, przemocy i wyzysku”. Zebrani w Częstochowie, a także i w wielu miejscowościach całej Polski, przyrzekali walczyć z wadami narodowymi: lenistwem, lekkomyślnością, marnotrawstwem, pijaństwem i rozwiązłością oraz zdobywać cnoty: wierności, sumienności, pracowitości, oszczędności, wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej. Po każdym fragmencie tekstu zgromadzeni na Jasnej Górze wierni powtarzali zdanie: Królowo Polski, przyrzekamy.
Uroczystość jasnogórska była wyjątkowym wydarzeniem w dziejach narodu. Ogromne zaangażowanie Polaków stanowiło dowód na to, że pozycja Kościoła w kraju jest nadal silna. Jak podkreślał prymas, „oczy nasze otworzyły się na pełną prawdę dopiero w sam dzień uroczystości, gdy Jasna Góra została oblężona wałem serc polskich, nieprzeliczoną rzeszą ludu, który stanął tutaj”. Setki tysięcy pielgrzymów rozjechały się po całym kraju z sercami pełnymi głębokich przeżyć. Teraz nadchodził jednak czas próby – czas realizacji złożonych obietnic. Rozpoczynał się w ten sposób wielki program odnowy moralnej narodu. Temu celowi miała służyć przygotowana przez prymasa Wielka Nowenna Narodu Polskiego w związku z przypadającym 10 lat później Millennium. Czy ta przemiana dokonała się wówczas do końca? Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś, w przededniu kolejnej rocznicy, część tamtych obietnic trzeba byłoby powtórzyć, a być może napisać program kolejnej Nowenny Narodu Polskiego.