Logo Przewdonik Katolicki

Chrześcijaństwa nie można wymazać

Hubert Piechocki
W XIII w., w pełni rozkwitu chrześcijaństwa, pozycja kobiety była znacznie lepsza niż na początku wieku XX. Fot. ADAM JAGIELAK_REPORTER/East News

Rozmowa z o. Maciejem Ziębą OP, autorem książki Kłopot za kłopotem. Katolik w dryfującej Europie, o kryzysie europejskiej tożsamości

Jaka jest dzisiejsza Europa?
– Kondycja Europy jest dziś marna, a co gorsze – stale będzie słabnąć. Europa staje się demograficznie wymierającym kontynentem. Za chwilę będzie domem starców, ale to nie jedyny problem. Słabniemy w oczach także pod względem ekonomicznym. Nasz kontynent, do niedawna wielkie światowe centrum, staje się rynkiem o coraz mniejszym znaczeniu, a tempo spadku jest szybkie. 

Na płaszczyźnie duchowej nie jest lepiej.
– W Polsce religijność jest jeszcze żywa, acz trzeba by zapytać też o jej jakość. W innych krajach bez wątpienia ma miejsce kryzys duchowy. Etyczny postmodernizm, w którym każdy robi, co chce, każdy ma swój system wartości, nie wolno niczego oceniać, porównywać – jest śmiercionośny i dla religii, i dla kultury, i dla wspólnoty.
 
Czy dzisiejsze problemy wynikają z tego, że zapomnieliśmy o chrześcijańskim fundamencie naszego kontynentu?
– W dużej mierze tak. Jest to kłopot tożsamości Europy. Nowożytna Europa tworzona była głównie przez oświecenie, które zaraz po okresie wojen religijnych, wyciągnęło wnioski pełne pogardy i agresji wobec chrześcijaństwa. Oświecenie było także pełne pychy i zachwytu nad nieskończonymi możliwościami rozwijającej się nauki, ludzkiego rozumu. Te dwie siły – pycha plus pogarda – stworzyły antychrześcijańskie podglebie dla tworzącej się wówczas nowożytnej kultury Zachodu.
 
Chrześcijaństwo rzeźbiło tożsamość Europy na wielu płaszczyznach.
– Najmniej istotne są wspólne naszemu kontynentowi przepiękne katedry gotyckie, barokowe kościoły czy muzyka klasyczna. Przede wszystkim chodzi bowiem o nasze myślenie – o człowieku, małżeństwie, wartościach, o społeczeństwie obywatelskim, prawie czy demokracji. Nasza dzisiejsza demokracja jest przecież dużo bardziej efektem chrześcijaństwa niż tradycji greckiej.
 
Miało też wpływ na pozycję kobiety.
– Zawsze podkreślam, że w XIII w., w pełni rozkwitu chrześcijaństwa, pozycja kobiety była znacznie lepsza niż na początku wieku XX. Są tacy, którzy chcą z nas, katolików, zrobić antyfeministów, ludzi, którzy nie cenią kobiet, spychają je na bok. To jest absurd i kłamstwo, które trzeba wyjaśniać. Większość podstawowych, fundamentalnych wartości w kulturze Zachodu zaczerpnęliśmy z chrześcijaństwa, dziś uważamy je za naturalne, uniwersalne. Ale one przecież skądś się wzięły. Nie można mówić o ważnym wpływie dziedzictwa antyku czy oświecenia, a o najważniejszym dziedzictwie – chrześcijaństwie – zapomnieć. A tak czynią dziś europejskie elity. Wybitny historyk idei, prof. Krzysztof Pomian, który nie jest chrześcijaninem, mówi, że Europę ukształtowało chrześcijaństwo, a ten kto tego nie wie, zasługuje na pałę z historii.
 
Europa boryka się też z ważnymi problemami na styku wiary, etyki i ekonomii.
– Żartobliwie mawiam, że Jan Paweł II, kładąc nacisk na antropologię, zaopatrzył Kościół w homometr. Przykładamy go do konkretnej doktryny politycznej, ekonomicznej czy kulturowej i patrzymy, jakiego człowieka proponuje dana doktryna. Przecież pod spodem każdej doktryny zawarta jest jakaś antropologia i my sprawdzamy, na ile jest ona personalistyczna. Czy ona poprzez działania i instytucje, które proponuje promuje osobę, tzn. uznaje, że każdy człowiek ma nieskończoną godność, jest rozumny, wolny i potrzebuje więzi społecznych. Jeśli dany ustrój czy system ekonomiczny wspiera taką wizję człowieka, to jesteśmy zadowoleni i chcemy go wesprzeć. A jeżeli dany ustrój dehumanizuje ludzi, zabija w nas osoby, nie szanuje naszej rozumności, wolności i godności, rozcina więzy społeczne, to wtedy musimy mu się przeciwstawić z całą mocą.
 
Wśród doktryn można się zagubić. Jedni chwalą kapitalizm, inni go odrzucają. Tak samo z liberalizmem czy z socjalizmem.
– Same te słowa mało znaczą, gdyż są wieloznaczne. Czasem tych samych słów używa się czasem jako komplementu, a czasem jako inwektywy. Dlatego zawsze trzeba je zdefiniować. Najistotniejsze jest to, jakiego człowieka  promuje dany „-izm”. Zawsze musimy się zastanowić, jaka antropologia, jaki człowiek kryje się w tych konkretnych rozwiązaniach ekonomicznych, politycznych czy prawnych.
 
Ojciec daje też odpowiedź na pytanie, czy chrześcijanin może być bogaty.
– Pismo Święte mówi nam, po pierwsze, że mamy się bogacić w sposób etyczny. Nie wolno tego czynić w sposób niemoralny. Często jednak cynicy powtarzają powiedzenie: pierwszy milion trzeba ukraść. Tak mówią głównie ci, którzy chcą się usprawiedliwić z niegodziwych poczynań. Ja wtedy replikuję, że jeśli to prawda, to katolik nigdy nie będzie miał pierwszego miliona. Ale to kłamstwo, którym ludzie nieuczciwi chcą się usprawiedliwić. Pierwszy milion można zarobić całkowicie uczciwie. Znam ludzi, którym się to udało.
 
I wystarczy być uczciwym?
– Uczciwość to jeszcze za mało. Jest jeszcze drugie niebezpieczeństwo, bardziej subtelne, lecz nie mniej ważne. Nie można uzależnić swojego serca od – nawet uczciwego – zdobywania bogactwa. Nie można poświęcać mu całego czasu, całej energii. Czasami wielkim wysiłkiem, pracując dniami nocami, wybudujemy przepiękny rodzinny dom, ale zamieszkają w nim nieznający się już nawzajem, prawie obcy sobie ludzie, bo przez parę lat zajęci byli zarabianiem pieniędzy na budowę. Nasze serca może owładnąć chęć pomnażania dóbr. Chrześcijanin nie może być niewolnikiem takiej pożądliwości.
 
Wspomina ojciec jeszcze o trzeciej zasadzie związanej z bogaceniem się.
– To obowiązek dzielenia się. Powtórzmy: to jest obowiązek! Chrześcijanin musi się dzielić z innymi. Jest sporo osób, nawet jeżeli jest to z własnej winy, które nie odnalazły się na wolnym rynku. Musimy o nich pamiętać. Jest obowiązkiem, zwłaszcza bogatego chrześcijanina, dzielenie się majątkiem z bliźnimi. Mniej zamożni mogą też dzielić się czasem, swoimi umiejętnościami – ta troska o potrzebujących jest wpisana w rdzeń Ewangelii.
Jest też wiele dóbr nierynkowych. Dlatego bogaty człowiek powinien wspierać dzieła charytatywne, edukację, rozwój kultury. Wszyscy też powinni czuć się odpowiedzialni za Kościół.
 
Tych kłopotów, z którymi boryka się Europa, jest dużo więcej. Jak katolik ma się odnaleźć w takiej dryfującej Europie?
– Najważniejsze jest wiarygodne świadectwo. Święci, których wciąż Duch Święty powołuje, pokazują, że życie rodzinne może być piękne, że mąż i żona mogą się kochać, być sobie wierni i mieć gromadkę dzieci, które są nie tylko problemem i sporym wydatkiem, ale przede wszystkim są wielkim błogosławieństwem. Potrzebni są też gorliwi księża, którzy będą rozumieli nowoczesną mentalność i jej problemy, a nie ją potępiali. I w takim właśnie świecie głosili prawdę o Zmartwychwstałym. Księża, którzy będą apostołami Bożego miłosierdzia, co tak mocno podkreśla papież Franciszek. Jeżeli tych świadków Ewangelii będzie dużo, to być może serca ludzi niewierzących znów otworzą się na Dobrą Nowinę. 
 
Na okładce Ojca książki widzimy krę lodową. Skąd taki obraz Europy, która dryfuje?
– Dzisiaj miliony młodych Europejczyków całkowicie oderwane są od Kościoła, dlatego mówię o dryfowaniu jakby na krze. Oni nigdy życiu nie byli w kościele, ewentualnie zwiedzali go jako muzeum. Są nieochrzczeni, nigdy nie przeczytali ani kawałka Pisma Święto. Nie wiedzą nic o małżeństwie. Nie rozumieją takich słów jak „grzech”, „zbawienie”, czy też „sakrament”. Całą swą wiedzę o Kościele czerpią z gazet i internetu. Podstawowy kod chrześcijański został zerwany już na najniższym, elementarnym poziomie. Trzeba teraz do nich dotrzeć tak jak w czasach pierwszego chrześcijaństwa. I to jest wielkie wyzwanie dla Kościołów. Nie wolno nam rezygnować, czy dopasowywać się do tej sytuacji, ale starając się ją zrozumieć, dotrzeć do współczesnego człowieka i wiarygodnie oraz gorliwie głosić mu Dobrą Nowinę o tym, że Bóg jest miłością.
 



O. Maciej Zięba OP
Teolog, filozof i publicysta, w latach 1990–1995 dyrektor dominikańskiego wydawnictwa „W drodze”. Założyciel Instytutu Tertio Millennio w Krakowie (1995), w latach 1998–2006 prowincjał Polskiej Prowincji Dominikanów.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki