Logo Przewdonik Katolicki

Czy męczeństwo do nas przemówiło?

Paweł Milcarek

Na dwa dni przed przyjazdem papieża do Krakowa wygłosiłem tam krótki wykład do grupy młodzieży z Francji. Ich przewodnik, ks. Loiseau prosił, żeby mówić o polskich męczennikach komunizmu.








Swoją opowieść – o o. Gurgaczu, o bł. ks. Findyszu, o bł. ks. Popiełuszce – skończyłem wspomnieniem dwóch polskich franciszkanów z Pariacoto (Peru), duszpasterzy tamtejszej biedoty, zamordowanych w 1991 r. przez napastników z komunistycznej partyzantki, a niedawno beatyfikowanych. Oddali życie za Chrystusa na kilka dni przed Światowymi Dniami Młodzieży na Jasnej Górze. Jakoś trudno było wówczas, w 1991 r. włączyć tę wieść o młodych męczennikach w klimat spotkania młodych; Ojciec Święty spotkał się z rodzicami zamordowanych, lecz dla tłumów zgromadzonych pod Jasną Górą nie zaznaczyło się to jakimś mocnym wrażeniem.
Niemal zaraz po tym, jak próbowałem opowiadać Francuzom o naszych męczennikach, doszła do Krakowa wieść o zamordowaniu w ich ojczyźnie, we francuskim Rouen ks. Jacquesa Hamela. Gospodarz ŚDM kard. Stanisław Dziwisz odniósł się do tego jako do znaku i świadectwa. Szybko okazało się, że śmierć księdza, który zabijany przy ołtarzu wołał: „precz, szatanie!”, nie była jedynie kolejnym tragicznym aktem terrorystycznym, lecz uderzeniem precyzyjnie wycelowanym w świętość wiary chrześcijan.
„Śmierć męczenników zasiewem chrześcijan”. A jednak i tym razem jakoś trudno było powiązać w przeżywaniu to, co opatrzność Boża złączyła w biegu zdarzeń: męczeństwo kapłana i roześmianie na ulicach Krakowa. Ostatecznie zwyciężyło to drugie, chociaż przecież Franciszek ośmielił się je przerwać na krótko opowieścią o innej śmierci – młodego wolontariusza ŚDM. Męczeńska śmierć sędziwego księdza z Rouen była więc omawiana w mediach, natomiast nikt nie odważył się jej postawić w centrum wydarzenia mającego karmić wiarę młodych chrześcijan. Głośne w świecie męczeństwo nie zdołało wejść do rozmów papieża z młodzieżą, chociaż znalazło się w jego rozmowach z dziennikarzami, już po zakończeniu ŚDM.
Męczeństwa z reguły przychodzą nie w porę. Dla świata są co najwyżej ludzką tragedią, „bezsensowną śmiercią”. Dla sił bezpieczeństwa i dyplomacji bywają kłopotem. Media potrzebują ich tak samo jak każdego innego gorącego newsa. Jedynie w świetle wiary męczeństwo przestaje być niepotrzebne i „absurdalne”: okazuje się świadectwem o Prawdzie i wierności, najsilniejszym z możliwych. Ktoś zatem powinien uwalniać męczeństwo ks. Hamela z niewoli świeckich interpretacji i dezinterpretacji – aby przemawiało do nas i do świata, „w porę i nie w porę”.


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki