Logo Przewdonik Katolicki

Apostoł Jorge

Tomasz Królak
Fot. Bernd Weissbrod/dpa_pap

Kim jest Franciszek – papież z Argentyny, który wprawia Kościół w zbawienne zakłopotanie?

Jest apostołem Jezusa z Nazaretu. W stylu, słowach, zachowaniu i gestach Franciszka łatwo odnaleźć świeżość i spontaniczność, jakie musiały charakteryzować tę pierwszą garstkę podążającą za Mistrzem z Galilei. Wiele zresztą mówi już sama jego twarz: nie intelektualna i „uduchowiona”, ale raczej prosta i dobroduszna. Jakoś szczególnie łatwo mogę wyobrazić ją sobie wśród twarzy tamtych Dwunastu. Jest jednym z nich. Jakby odłączył się od tamtej kompanii i przeniósł się w nasze czasy.
 
Stróż ewangelicznego źródła
Jest apostołem wielce niecierpliwym. Zaangażowanie, z jakim na porannych Mszach w Domu św. Marty tłumaczy Pismo Święte, przywodzi na myśl wyznanie psalmisty: „Gorliwość o dom Twój mnie pożera”. Bo właśnie gorliwe i niecierpliwe są jego napomnienia, wyjaśnienia i przestrogi. Zupełnie w stylu św. Pawła. Ktoś zauważył, że nauczanie Franciszka przypomina listy apostolskie. Bardzo trafna wydaje mi się ta myśl. Ze szczególnym bowiem (nawet jak na papieży) zaangażowaniem i uporem wszelkie współczesne wyzwania, problemy ludzi, społeczeństw czy państw odnosi do słów Chrystusa. Otwiera Biblię i cytuje ją z takim przejęciem, jakby to był otrzymany przed chwilą list od Boga. Powtarza te słowa z mocą, przykłada do naszych dzisiejszych bolączek i mówi: zobaczcie, oto rozwiązanie, droga ocalenia, źródło niezawodnej nadziei.
Prostota, pokora, radość i miłosierdzie – oto cztery słowa klucze jego nauczania; filary duchowego testamentu; esencja, którą wydobywa z Ewangelii i przekazuje współczesnym ludziom. Jest wiarygodny dla wierzących, ale i niewierzących może dlatego, że bardziej chce być świadkiem niż nauczycielem. Może też dlatego cały współczesny świat zyskał pewność, że te cztery słowa charakteryzują także jego samego: jego życie wewnętrzne i postawę wobec innych.
Jest zachwycony ciągłą nowością Ewangelii, lubi mówić o niespodziankach Boga. Nie straszy Nim, lecz przekonuje, że miłosierny Bóg wybaczy każdy grzech i że Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem. Franciszek wciąż pozostaje pod wrażeniem pełnego nadziei orędzia Chrystusa, dlatego nie może pojąć, skąd wśród dzisiejszych chrześcijan tylu ponuraków.
Jest chrześcijaninem, który zmierza do radykalnej odnowy chrześcijańskiej świadomości. Bo w dzisiejszych czasach jakby nieco spowszedniała, zbladła, przestała porywać duchowo i intelektualnie. Strzeże ewangelicznego źródła, przypomina, że chrześcijaństwo nie jest religią, katalogiem idei, systemem filozoficznym, lecz żywym spotkaniem z osobowym Bogiem. Tęskni za realizacją czystej Ewangelii, zaprasza, przynagla i zachęca, by czytać ją wciąż na nowo, świeżym wzrokiem i umysłem, bo tylko wtedy przyniesie owoc. Ów gorączkowy nieco styl, w jakim głosi swoje poranne homilie, przywodzi na myśl słowa apostoła Jakuba, iż „wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie”. Marzy o chrześcijaństwie, które czerpie wprost ze źródeł i jest realizowane tu i teraz.
 
Przeciwnik „zawodowego” chrześcijaństwa
Jak ognia i niemal ostentacyjnie unika wszelkich zbędnych oznak „urzędowego” wymiaru religii; celebry, form, formuł, struktur, wszelkich namaszczonych gestów i zwyczajów. O tyle mają dla niego sens, o ile służą ukazaniu osoby Jezusa Chrystusa – centrum i istoty chrześcijaństwa. Pełnymi prostoty słowami i gestami zdaje się przywoływać klimat czasów apostolskich, czasy pierwszych zachwytów nad słowami Mistrza i chrześcijaństwa jeszcze nieokrzepłego, niezastygłego (nieraz bardzo niebezpiecznie) w struktury, język, obyczaje. Po ponad XX wiekach, gdy chrześcijaństwo jest religią światową, zwalcza wszelkie przejawy „światowości” wśród wyznawców Chrystusa. Chce, żeby zasmakowali w czystym źródle Ewangelii, zaś od instytucji Kościoła i jego urzędników oczekuje wytrwałej służby w tym dziele. Oczekuje i wzywa do duszpasterskiego nawrócenia, bo jedynie ono może współczesnym chrześcijanom przywrócić „radość Ewangelii” i tylko dzięki owemu nawróceniu Kościół będzie w stanie wyjść na peryferia – do tych, którzy Kościoła nie znają lub znali ale znać już nie chcą.
To dlatego właśnie ze szczególną gorliwością przeciwstawia się wszelkim formom kościelnego samozadowolenia, tropiąc i krytykując przejawy zakłamania, hipokryzji i klerykalizmu – zarówno wśród świeckich, jak i duchownych. Jest bardzo wymagający i krytyczny wobec swoich współpracowników w Kurii Rzymskiej. Piętnuje ich za uleganie różnym chorobom: od duchowego alzheimera i karierowiczostwa po pazerność na pieniądze i tworzenie zamkniętych kręgów. Jest wrogiem takiego właśnie chrześcijaństwa „zawodowego”, któremu przeciwstawia chrześcijaństwo egzystencji – postawę otwartej, pokornej i radykalnej gotowości do pójścia za Chrystusem.
Stał się bardzo ważny dla świata, wciąż toczą o niego spór. Także w Polsce: kłóci się o niego lewica i prawica, Kościół otwarty i „zawsze wierny”; ci, którym „nie jest wszystko jedno” potykają się z „niepokornymi”... Ale oni Franciszkiem grają: zamiast czytać go ze zrozumieniem i w całości, usiłują budować sobie jego obraz wedle własnych projekcji i marzeń. Te często niemądre narracje opisują w istocie nie papieża, lecz autorskie wizje Kościoła i świata. W tych fantazjach papież Bergoglio jest tylko tłem...
 
Świadek miłosierdzia
Jego prostota – w sposobie bycia i języku oraz unikaniu wszelkiej celebry wokół siebie – przywodzi na myśl słynną frazę św. Augustyna: dla was jestem biskupem, z wami chrześcijaninem. Doskonale rozumie, że siłą Kościoła nie są struktury, zwyczaje, posiadłości, lecz radosna prawda o tym, że Jezus Chrystus jest zbawicielem świata i oczekuje spotkania z każdym człowiekiem.
Ten papież wie doskonale, że współczesny świat – nieufny, dryfujący, ale stęskniony za jakimś trwałym oparciem – szuka jednak nauczyciela i mistrza. Pokazuje i przybliża światu swojego Mistrza, w którego i któremu wierzy. Ale wzywając do nawrócenia, zaczyna od siebie. Jak wtedy, gdy na oczach świata klęka przed konfesjonałem i wyznaje swoje grzechy. Przede wszystkim zaś pokazuje światu miłosierdzie Boga – to chyba kluczowy wymiar jego nauczania – zachęcając wszystkich i każdego do powierzenia się Bogu i do bycia miłosiernym wobec drugiego człowieka: przyjaciela, ale i wroga.
Bóg jest miłosierny, to wiemy, ale właśnie Franciszek przypomniał o tym światu w sposób szczególnie sugestywny i przekonujący. Wydaje się, że współczesny świat właśnie taką „twarz” Boga chciał dziś na nowo odkryć (swoją drogą, warto dociekać dlaczego). Autentyczność chrześcijańskiego świadectwa i głoszenie miłosierdzia Boga – chyba właśnie tu tkwi tajemnica autorytetu tego wielkiego chrześcijanina.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Marek
    24.03.2015 r., godz. 23:01

    Artykul calkowicie zafaszowuje prawdziwa dzialalnosc, 'dokonania' obecnego Papieza. Rozumiem, ze PK ni moze krytykowac otwarcie urzedujacego Papieza, ale po co taki wychwalajacy ton? Bedziecie sie kiedys tego wstydzic. Dla wszystkich zainteresowanych prawda o dzialanosci Franciszka:
    https://franciszekfalszywyprorok.wordpress.com/

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki