Logo Przewdonik Katolicki

Z przesłaniem

Natalia Budzyńska
Plakat z filmu "Bóg nie umarł" / fot. materiały dystrybutora

Na ekranach polskich kin można obejrzeć amerykański film Bóg nie umarł, który kilka miesięcy temu podbił serca widzów za oceanem. Kino chrześcijańskie ma tam ogromny zasięg.

Kraj Billy’ego Grahama, słynnego pastora i największego kaznodziei Ameryki, który ma nawet swoją gwiazdę w hollywoodzkiej alei sław, nigdy nie miał trudności z okazywaniem wiary publicznie. Graham już w latach 50. XX w. doszedł do wniosku, że nowe media mogą być doskonałym narzędziem ewangelizacji. Zaczął od programów radiowych i telewizyjnych,  które wkrótce były słuchane i oglądane przez miliony mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Co więcej, produkował także filmy z chrześcijańskim przesłaniem. Coś, co w Europie nie mogło absolutnie mieć miejsca, w USA miało się całkiem dobrze. I tak jest do dziś. Chrześcijańskie kino ma swoich producentów, dystrybutorów i strony internetowe. I oczywiście swoich widzów, którzy przyjmują specyficzną stylistykę ewangelizacyjną. Największy serwis streamingowy ChristianCinema.com ma w swojej bazie ponad 4 tys. filmów z pozytywnym przesłaniem dla całej rodziny. To filmy produkowane przez niezależnych twórców, w opozycji do wszechobecnego Hollywood. W USA jednak wszystko jest pop – także ogromny rynek muzyki chrześcijańskiej i nieco mniejszy – filmów chrześcijańskich. Nieprzypadkowo piszę o obu dziedzinach, ponieważ w najnowszej produkcji swój udział ma także muzyka.
 
Przekonać do wiary
Na facebookowym profilu filmu Bóg nie umarł zostało zanotowanych ponad 6,5 mln lajków. To liczba porównywalna z polubieniami filmu Hobbit. Kilka miesięcy temu, gdy obraz wszedł na ekrany amerykańskich kin, pobił oglądalnością oscarowy Grand Budapest Hotel czy taki przebój familijny jak Samoloty 2. Szybko zarobił 60 mln dolarów, stając się kasowym hitem. Opowiada historię pewnego studenta pierwszego roku, który trafia na zajęcia z filozofii prowadzone przez wojującego ateistę. Wykładowca nakazuje swoim studentom na pierwszych zajęciach napisać na kartce zdanie: „God is dead” (z ang. Bóg umarł, jak twierdził niemiecki filozof F.W. Nietzsche) i podpisać się pod nim. Co bezrefleksyjnie czynią wszyscy oprócz bohatera. Ten chłopak z krzyżykiem na szyi zostaje więc zmuszony przez wykładowcę do przedstawienia swoim kolegom i jemu dowodów na istnienie Boga. Czy mu się uda? Właściwie wiemy to od razu – dzięki tytułowi filmu.
 
Dodać odwagi
Dla kogoś, kto szuka dobrego filmu, mam złą wiadomość. Bóg nie umarł to typowa amerykańska popprodukcja chrześcijańska. To raczej nie tyle film ewangelizacyjny – wątpię, czy jakikolwiek ateista albo człowiek wątpiący zniesie tyle łopatologicznie wyłożonych chrześcijańskich kwestii – ile uwielbieniowy. Wszystko tu jest do bólu schematyczne. Zły wykładowca okazuje się zranionym przez śmierć matki mężczyzną, który jako młody chłopiec obraził się na Boga, ponieważ nie odpowiedział On na jego modlitwy. Dziewczyna bohatera każe mu wybierać między związkiem z nią a Bogiem, w którego można przecież wierzyć w domowym zaciszu i nie przyznawać się do tego publicznie, narażając się przez to na kpiny i utratę pozycji. Nawrócona na chrześcijańską wiarę muzułmanka zostaje z tego powodu wyrzucona z domu przez ojca, ale nie wyrzeknie się Jezusa. Nawraca się nawet Chińczyk, który przypomina sobie o podziemnym Kościele w swoim mieście. Dwaj pastorzy modlitwą uruchamiają zepsuty samochód, dzięki czemu znajdą się w odpowiednim miejscu i czasie. No i jest jeszcze lewacka blogerka, która dowiedziała się, że ma raka, i nagle została z tym zupełnie sama, ponieważ przyjaciel kobiety nie ma zamiaru jej pomagać w takiej sytuacji. Ostatecznie jednak wszyscy dokonują właściwych wyborów i szczęśliwie spotykają się na koncercie amerykańskiego chrześcijańskiego boysbandu o nazwie Newsboys. Zespół istnieje naprawdę i ma ponad 1,5 mln polubień na portalu społecznościowym. Grają koncerty w wielkich halach, na które przychodzą tłumy chrześcijan.
Twórcy właściwie nie wspominają o misji ewangelizacyjnej, a raczej o dodaniu ducha w głoszeniu Jezusa Chrystusa światu. Mówią, że rolą tego obrazu jest pomóc chrześcijanom odważnie przyznawać się do Boga w świecie, który oddala się od Niego. Czy film spodoba się w Polsce? Nie wiem, jesteśmy przyzwyczajeni do innego rodzaju kina, ale kto wie. Film wyprodukowała firma Pure Flix, która zajmuje się nie tylko produkcją, ale i dystrybucją filmów z chrześcijańskim przesłaniem. W Stanach już wkrótce na ekrany wejdzie zupełnie nowy obraz twórców Bóg nie umarł zatytułowany Do You Believe?, a amerykańscy chrześcijanie chodzą teraz do kin na Old Fashioned, reklamowany jako chrześcijański romans. Jego twórcy chcą pokazać, że istnieje inny sposób na miłość niż ten lansowany przez Hollywood. Premierowe pokazy w walentynkowy weekend przekroczyły 1 mln dolarów dochodu, co jest nowym rekordem w chrześcijańskiej kinematografii.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki