O malowidłach, pokrywających każdy metr kwadratowy ścian i stropów gąsawskiego kościoła, wiemy od zaledwie 15 lat. Ocalały cudem. Na początku XIX w. drewniany kościół popadał w ruinę. Kiedy prośby kolejnych proboszczów o pomoc finansową nie przynosiły efektów, w roku 1830 ks. Wojciech Szredziński wystąpił do Arcybiskupiego Konsystorza w Gnieźnie o zezwolenie na rozbiórkę grożącego zawaleniem kościoła. Zgody nie otrzymał – sprzeciwiły się temu władze pruskie. Proboszcz rozpoczął więc prace remontowe, niezwykle trudne, bez pieniędzy. Kilka lat później dach przeciekał tak, że liczne dziury łatano słomą. Dopiero w latach 1856–1858 ks. Teofil Kegel zdołał wreszcie porządnie zająć się kościołem: wzmocnił ściany, wymienił stolarkę, przebudował chór, odnowił główny ołtarz – a przy okazji wszystkich tych prac, na ściany z barokowymi malowidłami, zapewne mocno już wtedy zniszczonymi przez czas i wilgoć, nałożył grubą warstwę tynku. Po II wojnie światowej ściany i stropy kościoła ozdobiły malowidła projektu Władysława Drapikowskiego. Dopiero w 1999 r., gdy trzeba było znów się zająć starym dachem i pękającymi ścianami, okazało się, że pod zmurszałym tynkiem kryją się prawdziwe skarby. Przez kilka lat pieczołowicie odsłaniano i odnawiano stare malowidła, obok których nikt dziś nie może przejść obojętnie.
Można było na biało
Odkryte malunki pochodzą z różnych lat, najwięcej jest tych z lat 1705–1706. Powstały one z inicjatywy ks. proboszcza Kazimierza Jeleniewskiego. Kto je malował – nie wiadomo, nazwiska twórców nie są znane. Wiadomo, że malowały dwie osoby, może twórcy cechowi, może bracia zakonni, kanonicy regularni z Trzemeszna? Na pewno byli artystami z dużym talentem i wiedzą teologiczną, pozwalającą stworzyć w całym kościele wielką, spójną kompozycję z wielu mniejszych dzieł. Znali się również na typowych dla sztuki baroku iluzjach i złudzeniach optycznych sprawiających, że widz nie tyle przygląda się wymalowanej rzeczywistości, ale znajduje się niejako w jej wnętrzu. Postaci świętych i innych bohaterów obrazów są naturalnej wielkości, ubrane zgodnie z duchem epoki, z indywidualnymi rysami twarzy i ekspresją gestów. Nie brakuje kotar, sprawiających wrażenie uszytych z ciężkich materiałów, a nie tylko namalowanych sprawnym pędzlem. Malarze „powiesili” również na ścianach gąsawskiego kościoła wyposażenie, na przykład instrumenty muzyczne dla kościelnej kapeli: wiolę dyszkantową, altową i basową, puzony, cynki i kotły.
Święci: Wojciech, Kazimierz, Barbara, Szczepan, Wawrzyniec, Cecylia, Katarzyna. Św. Mikołaj, patron kościoła, w kilku scenach: ratujący niewinnych obywateli Miry, przywrócenie mu godności biskupiej, Mikołaj umierający, polecający kościół w Gąsawie Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanie Poczętej. Lamentacja Hioba, ofiarowanie Jezusa w świątyni, sąd nad jawnogrzesznicą, ustanowienie prymatu św. Piotra, ostatnia wieczerza , przywrócenie wolności Kościołowi przez cesarza Konstantyna Wielkiego, sąd ostateczny. To tylko niektóre ze scen, uwiecznionych na gąsawskich polichromiach. Po co to wszystko? Po co było się tak męczyć, wydawać wielkie pieniądze i długie miesiące spędzać gdzieś pod sufitem, jeśli można było zwyczajnie pomalować kościół na biało, żeby było czysto?
Wnętrze kościoła było – a może nadal być powinno? – katechezą. To z niego ludzie uczyli się prawd wiary i Ewangelii, poznawali zasady postępowania, doświadczali religijnych wzruszeń.
Uczestniczyć
W prezbiterium ukazany jest Kościół ziemski i niebieski tak, by uczestniczący w liturgii mieli świadomość, że oto doświadczają przedsmaku liturgii niebieskiej. Na północnej ścianie prezbiterium umieszczono sceny przedstawiające genezę zakonu kanoników regularnych, św. Augustyna otrzymującego z rąk Maryi i Jezusa tekst reguły zakonnej oraz przekazującego ją braciom. W ten sposób tłumaczono sens życia we wspólnocie.
Uczyć miały również liczne w gąsawskim kościele przedstawienia św. Mikołaja, patrona miejscowej wspólnoty. Jest Mikołaj w celi, któremu Maryja nakłada infułę, a Jezus podaje księgę, w ten sposób przywracając go na urząd po tym, jak na soborze w Nicei spoliczkował głoszącego herezję Ariusza. Jest Mikołaj wytrącający miecz z ręki kata i uwalniający trzech niesprawiedliwie skazanych na śmierć rycerzy. Jest wreszcie śmierć św. Mikołaja, modlącego się do Chrystusa na krzyżu i otoczonego aniołami. Tu znów są nauki dla prostych ludzi: o konieczności sprawiedliwych sądów, o miłosierdziu, o potępieniu fałszywego świadectwa i o tym, że z ran Chrystusa płyną strumienie łaski i z nich rodzi się Kościół.
Postaci świętych w nawie kościoła są świadkami potęgi wiary, a tym, którzy jeszcze są na ziemi, pomagają walczyć z pokusami. To oni wskazują drogę, którą należy iść, by przez „ciasną bramę” wejść do królestwa. Wielu jest tu świętych pierwszych wieków, męczenników z księgą, symbolem trwania przy prawie Bożym; z kamieniami, narzędziami ich śmierci, ze zwycięską palmą męczeństwa w dłoniach. Wielu z nich ukazano z tradycyjnymi atrybutami, z rusztem, na którym spalono św. Wawrzyńca, z kielichem, z którego otrzymała Komunię od samego Chrystusa św. Barbara, z kołem, na którym była łamana św. Katarzyna. Wszyscy święci wymalowani są na cokołach zdobionych emblematami z łacińskimi wezwaniami.
Czerpać pożytek
W kościele zbudowanym i przez wieki otoczonym troską przez kanoników regularnych, duchowych synów św. Augustyna, nie mogło brakować wątków muzycznych. Wszak to św. Augustynowi przypisuje się powiedzenie, że „kto śpiewa, podwójnie się modli”. On też pisał: „nieznajomość zagadnień muzycznych w niemałym stopniu utrudnia i zaciemnia poznanie. My nie musimy stronić od muzyki, skoro można z niej czerpać pożytek celem zrozumienia Pisma Świętego”. To dlatego tak wiele jest w gąsawskiej świątyni emblematów z fragmentami Psalmów, stanowiących swoisty, malowany śpiewnik, dlatego jest tam św. Cecylia siedząca przy pozytywie i śpiewający pieśni Dawid, i muzykujące anioły, i wreszcie wspomniane wcześniej realistyczne instrumenty zapraszające, by wziąć je do ręki i włączyć się w niebiańskie muzykowanie.
O skarbach w Gąsawie można by mówić długo, bo przecież oprócz polichromii jest tam również obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem – Matki Bożej o wyjątkowej urodzie, jeśli porównać ją z innymi tego typu przedstawieniami – jest przepiękna rzeźba Ukrzyżowania, chrzcielnica i boczne ołtarze z cennymi obrazami. Wszystko przyciąga wzrok: nie po to, żeby rozpraszać, ale żeby wprowadzić modlących się ludzi do innego świata, świata duchowych przeżyć. Być może artyzmem gąsawskie dzieła nie dorównują dziełom Fra Angelico. Na pewno nie są w świecie tak znane. Jeśli jednak ktoś szuka miejsca, z którego można zobaczyć niebo, warto tu przyjechać.