Logo Przewdonik Katolicki

Kto ma dziecko, ten ma rację?

Edward Koziarzewski radca prawny
Sprowadzenie roli sądu do decydowania o tym, że któryś z rodziców „ma rację”, jest nieporozumieniem. Fot. Marcin Obara/PAP

Głośna sprawa trzyletniego Fabianka, który na niemal dwa tygodnie został uprowadzony przez ojca, doprowadziła do sformułowania tezy o niepisanej w polskim prawie zasadzie.

Zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, w przypadku orzeczenia przez sąd rozwodu (i analogicznie separacji) małżonków posiadających wspólne małoletnie dziecko, sąd jest zobowiązany do podjęcia decyzji w trzech sprawach: o władzy rodzicielskiej nad dzieckiem, o obowiązku ponoszenia kosztów utrzymania i wychowania dziecka (alimenty) oraz o kontaktach rodziców z dzieckiem. W sprawach najbardziej interesujących i bulwersujących opinię publiczną, czyli dotyczących władzy rodzicielskiej i kontaktów z dziećmi, sąd po pierwsze ma obowiązek respektować wolę obojga rodziców. Prawo umożliwia znalezienie takiego rozwiązania, które zminimalizuje negatywne skutki rozstania rodziców. Doświadczenie z sali sądowej podpowiada mi, że jakkolwiek rozwód zawsze wiąże się z trudnymi doświadczeniami dla obojga rodziców i z pewnością także dla dziecka, dobra wola rodziców może uchronić dziecko przed trudnymi przeżyciami (na przykład obwinianiem się za rozwód rodziców). Mogą oni uregulować w drodze umowy kwestię władzy rodzicielskiej i kontaktów z dzieckiem (względnie zawnioskować o nieorzekanie przez sąd o kontaktach, dzięki czemu w sprawie kontaktów będą mogli podejmować wspólne, zgodne, bieżące decyzje).

Prawo dla dziecka
Sprawą kluczową jest „dobra wola rodziców” i „dobro dziecka”. Jest rzeczą oczywistą, że dziecko, zwłaszcza młodsze, dla jego „dobra”, nie może uczestniczyć w konflikcie rodziców, rodzice nie mogą oczekiwać, aby zajęło w tym konflikcie stanowisko po jednej ze stron, nie powinno też być „kartą przetargową”. Sądzę, że obowiązkiem prawnika (zarówno pełnomocnika, jak i sądu), poza sytuacjami skrajnymi, jest nakłanianie rodziców do ugody w sprawie kontaktów i władzy rodzicielskiej.
Konsekwencją braku porozumienia rodziców jest oddanie sprawy władzy rodzicielskiej i kontaktów sądowi. W takiej sytuacji sąd, uwzględniając prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców, rozstrzyga o sposobie wspólnego wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem po rozwodzie. Sąd może powierzyć wykonywanie władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców, ograniczając władzę rodzicielską drugiego do określonych obowiązków i uprawnień, jeżeli dobro dziecka za tym przemawia. Konsekwencją powyższego jest to, że rodzice, którzy nie są w stanie dojść do porozumienia, godzą się na to, że dalsze losy ich dziecka rozstrzygnie osoba trzecia. Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że takie orzeczenie nigdy nie jest w pełni satysfakcjonujące. Analogicznie wygląda uregulowanie sytuacji wspólnego małoletniego dziecka poza postępowaniem rozwodowym.
Sąd rodzinny w tego typu sprawach podejmuje decyzję na dwóch, niezależnych od siebie płaszczyznach. Pierwsza z nich to władza rodzicielska, która obejmuje między innymi obowiązek i prawo rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka oraz do wychowania dziecka z poszanowaniem jego godności i praw. Druga z nich, co ważne – niezależna od władzy rodzicielskiej – to kontakty z dzieckiem, obejmujące między innymi przebywanie z dzieckiem (odwiedziny, spotkania, zabieranie dziecka poza miejsce jego stałego pobytu) i bezpośrednie porozumiewanie się, utrzymywanie korespondencji, korzystanie z innych środków porozumiewania się na odległość, w tym ze środków komunikacji elektronicznej. Niezależność tych dwóch sfer przejawia się w tym, że prawo rodzica do kontaktów z dzieckiem jest zachowane zarówno przed powstaniem władzy rodzicielskiej, w trakcie jej trwania, jak i po jej ustaniu.
W zdecydowanej większości spraw (poza skrajnymi sytuacjami pozbawiania władzy rodzicielskiej i zakazywania rodzicowi kontaktów z dzieckiem) rolą sądu rodzinnego jest dociekanie, czy rodzice chcą i potrafią zawrzeć porozumienie rodzicielskie, czy też nie. Jeśli do niego nie dojdzie – sąd ma obowiązek uregulować sytuację za rodziców, kierując się dobrem dziecka.

Prawo do dziecka
Czym jest „dobro dziecka”? Sformułowanie to nie jest w polskim prawie rodzinnym zdefiniowane, jednak – w świetle przepisów Konstytucji RP, zgodnie z którą Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka i międzynarodowych regulacji praw dziecka – dobro dziecka będzie zapewnione, gdy najpełniej realizowane będą jego prawa m.in. do rozwoju, wychowania w rodzinie, godnych i bezpiecznych warunków życia i odpowiedniego poziomu życia, opieki zdrowotnej, odpoczynku, nauki. W takich sprawach sąd ma obowiązek zbadać obecną sytuację dziecka i zadecydować, jakie orzeczenie najpełniej zapewni dziecku dobrostan. Decyzja sądu nie może być jednak arbitralna i opierać się na stereotypowym wyobrażeniu sędziego, musi oprzeć się na zgromadzonych dowodach. Rodzic ma pełne prawo do kwestionowania opinii biegłych, na których opiera się sąd rodzinny, do przedstawiania dowodów, a także do odwoływania się do wyższej instancji.
Sprowadzenie roli sądu do decydowania o tym, że któryś z rodziców „ma rację”, jest nieporozumieniem polegającym na stawianiu spraw rodziców przed sprawami dziecka. Nieporozumienie to polega na traktowaniu praw rodzicielskich jako nadrzędnych wobec praw dziecka i jego ochrony. W nagłośnionych ostatnio sprawach na pierwszy plan wysuwa się emocjonalny i wieloletni konflikt rodziców, którzy wzajemnie oskarżają się o zaniedbywanie dobra dziecka i popełnianie czynów zabronionych (jak wynika z relacji medialnych, w sprawie rodziców Fabianka toczyło się kilkadziesiąt spraw karnych, dotyczących głównie zachowań przemocowych; wszystkie zostały umorzone). W takim wirze emocji i wzajemnych oskarżeń dziecko jest niestety odsuwane na dalszy plan, a na pierwszy wysuwa się kwestię tego, kto będzie miał „prawo do dziecka”.
W niniejszym artykule nie podejmuję się analizowania konkretnych spraw, w tym także spraw głośnych medialnie. Jako radca prawny mam świadomość, że relacje medialne nie dają nawet połowicznego obrazu danej sprawy sądowej, czy to rodzinnej, czy karnej. Opinie tu wyrażone oparłem na licznych sprawach, z którymi miałem do czynienia w pracy zawodowej. Z przepisów prawa rodzinnego i z mojego doświadczenia wynika, że istotą relacji pomiędzy dzieckiem a rodzicami żyjącymi w rozłączeniu, jest ochrona dziecka i szukanie porozumienia między rodzicami żyjącymi w rozłączeniu. Stawianie na pierwszym miejscu racji i praw rodziców może niestety doprowadzić i często prowadzi do tego, że ostatecznym efektem sporu dorosłych rodziców jest cierpienie ich dziecka. W jednym z artykułów relacjonujących sprawę Fabianka użyto słów „wojna dwojga”, które stanowi dobre podsumowanie wielu tego typu spraw, w których na wojnie dwóch dorosłych osób ofiarą działań wojennych jest ten trzeci, bezbronny i niewinny.



 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki