Logo Przewdonik Katolicki

Miłosierdzie Boże, odmień świat!

Adam Zapora

Miłosierdzie jest nierozerwalnie związane z chrześcijaństwem. Od początku stworzenia towarzyszy relacji Pan Bóg – człowiek.

Współcześnie powszechne jest używanie słów bez znajomości ich znaczenia i sensu. Wikipedia określa miłosierdzie jako aktywną formę współczucia polegającą na bezinteresownej pomocy. Jest to zdecydowane zawężenie pojęcia, które Encyklopedia biblijna określa jako „przełożenie słów biblijnych oznaczających litość, przebaczenie, łaskawość, miłość”. W tym też znaczeniu spróbujmy odnieść miłosierdzie – jeden z najbardziej znaczących atrybutów chrześcijanina – do zjawisk, które niestety możemy obserwować.
Przemiany, jakie przyniósł w obrębie obyczajowości, kultury i sztuki wiek XX oraz pierwsze dziesięciolecie XXI w., druzgocąco przemalowały obraz dzisiejszego człowieka i jego zachowań. Popularne negowanie wartości opartych na wierze, jawne, zyskujące powszechny poklask  ośmieszanie wyższych idei w każdy możliwy sposób, wpływa na naszą współczesność. Pominę tu wpływ telewizji czy radia, pozostając na obszarze kultury i sztuki. Najprostszym sposobem na zaistnienie dla wielu tzw. artystów są działania mające na celu wywołanie skandalu, zranieniu uczuć religijnych. By nie stać się ich orędownikiem, pominę imiona, nazwiska i tytuły tych „zjawisk”. 
W latach 90. XX w. bardzo głośna była sprawa wystawienia w jednej z galerii wizerunku ukrzyżowanych atrybutów męskości. Poruszenie, jakie wywołała, przekuło się na popularność autorki, pozostawiając jednak wielki niesmak i odczucie profanacji symbolu odkupienia. Kolejne lata przynosiły coraz więcej takich wydarzeń. Zlaicyzowany, bezpruderyjny i brutalny świat został zalany obrazami, filmami, rzeźbami i innymi obiektami prześmiewczo traktującymi Boga, Chrystusa, Kościół, Pismo Święte, duchowieństwo. Ostatnie czasy to przecież obecne w internecie filmy, m.in. ten przedstawiający mężczyznę przebranego za Jezusa, paradującego ulicami miasta i śpiewającego dyskotekowy szlagier „Przeżyję”, ostatecznie kończącego pod kołami autobusu. Na deskach teatrów wystawiane są „sztuki” balansujące na granicy pornografii, podobnie jak działania „artystyczne” polegające na ocieraniu się nagiego mężczyzny o figurę Ukrzyżowanego.
Początek 2015 r. to brutalny zamach terrorystyczny na redakcję francuskiej gazety satyrycznej. Po ostrzeżeniach, które nastąpiły w obliczu kolejnych profanacji wizerunku ich Proroka, terroryści wkroczyli do budynku i rozstrzelali grupę rysowników. W środowisku sztuki zawrzało. Liczne osoby uważały za niemal punkt honoru obnoszenie się z hasłem: „Jestem Karolkiem” (franc. Je suis Charlie; odniesienie do tytułu gazety). Gdy to samo wydawnictwo profanowało obraz Jezusa, wyśmiewało św. Jana Pawła II, papieża Benedykta czy obecnie Ojca Świętego Franciszka, nikt nie reagował. Na takie działanie było publiczne przyzwolenie. Gdyby chrześcijanie mieli podjąć działania tak brutalne jak muzułmanie, by powstrzymać czy zastraszyć (delikatnie rzecz ujmując) oponentów, to przy życiu pozostałaby garstka artystów świadomych swego posłannictwa i daru, jakim jest talent.
Co więc jest naszym hamulcem, co każe nam zaciskać zęby i znosić poniżenie? Właśnie miłosierdzie, przebaczenie i miłość drugiego człowieka mimo wszystko. Nie możemy godzić się na takie zjawiska, ale musimy trwać w pokorze, niejednokrotnie nadstawiając drugi policzek. Trzeba jednak myśleć o pokojowym antidotum na tę powszechną chorobę; pokazać światu, że jako chrześcijanie jesteśmy silni i mamy swoje wartości, które potrafimy zobrazować. Nikt z nas nie dołączy się do deklaracji: „Jestem Karolkiem”. Z dumą powiemy i napiszemy: Jesteśmy chrześcijanami!
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki