Logo Przewdonik Katolicki

Święty ojciec narodu

ks. Artur Niemira
Fot.

Pan Bóg pozwolił nam przeżyć w ciągu dziewięciu ostatnich lat śmierć, beatyfikację i kanonizację Ojca Świętego Jana Pawła II. Czy naszemu narodowi będzie kiedykolwiek dane uczestniczyć w czymś równie doniosłym? W czymś, co jest w stanie zjednoczyć Polaków, wzmocnić ich ducha, pokazać dumę z największego syna polskiej ziemi, rozpalić w nas na nowo ogień wiary?

Czujemy to dobrze: to jest czas i chwila, które się nie powtórzą, a których będą nam zazdrościć następne pokolenia. Chwile, o których uczniowie będą uczyć się z książek, a rodzice i dziadkowie opowiadać dzieciom i wnukom. Nazajutrz po kanonizacji Jana Pawła II włoski dziennik „Il Messaggero”, z sympatią opisując poświęcenie i radosne świętowanie tysięcy Polaków w dniu kanonizacji ich rodaka, wyjaśniał czytelnikom, że „dla nich jest on niemal ojcem narodu, równym tym, którzy spoczywają na Wawelu”.

Gdy w poniedziałek 28 kwietnia Polacy wypełnili plac św. Piotra, entuzjastycznie reagowali na słowa dedykowane wprost św. Janowi Pawłowi II, wypowiedziane przez kard. Stanisława Dziwisza oraz kard. Angelo Comastriego, wikariusza generalnego papieża dla państwa watykańskiego i archiprezbitera bazyliki św. Piotra. Włoski purpurat przewodniczył Mszy św. dziękczynnej za kanonizację polskiego papieża i wygłosił poruszającą homilię, w której wyraził uznanie i wdzięczność Bogu i Polsce za  św. Jana Pawła II. Wszyscy zgodnie twierdzili, że ten dzień był dopełnieniem uroczystości kanonizacyjnych. Pielgrzymi nagrodzili rzęsistymi brawami kard. Comastriego, który na zakończenie Eucharystii wyraził wdzięczność „narodowi polskiemu, który dał nam tak wspaniałego świętego jak Jan Paweł II”. „Dziękujemy, dziękujemy!” – odpowiadali Polacy.

Ilu nas przyjechało do Rzymu? Tego do końca nie wiadomo, ale że Rzym, w tym i plac św. Piotra wraz z prowadzącą do niego Via della Conciliazione, był biało-czerwony, to pewne. Już w sobotę poprzedzającą kanonizację widać było napływające do Wiecznego Miasta grupy Polaków, cierpliwie oczekujące na wejście do bazyliki św. Piotra i do grobu Jana Pawła II. Grupy rozmodlone, rozśpiewane, wzruszone, wybierające modlitewne czuwania, by przygotować się do uroczystości. Grupy spędzające noc na ulicy w tłumie, by dostać się jak najbliżej miejsca celebry. Wzruszał ten obraz Polski szczęśliwej i dumnej, Polski rozmodlonej i wiernej Kościołowi. Polski, która odpowiedzialniej i świadomiej niż reprezentanci narodu w żenującej kłótni w Sejmie RP umiała uznać w Janie Pawle II największego z synów polskiej ziemi – swojego ojca oraz moralny drogowskaz i autorytet. To dlatego, pomimo trudów pielgrzymowania i trwania na placu św. Piotra, na kanonizacji byli starsi i młodsi, zupełnie małe dzieci i te bardziej świadome dziejącego się wydarzenia. Rodziny, młodzież, duchowni i świeccy. Oni nie wyobrażali sobie, aby tego dnia nie znaleźć się w Rzymie. Przywieźli intencje swoje i tych, którzy nie mogli przybyć; pozostali w kraju, łącząc się w przeżyciu wielkiego aktu wiary.

Przede wszystkim bowiem kanonizacja dwóch papieży była aktem głębokiej wiary w Boga Ojca. Wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego, którego Jan XXIII i Jan Paweł II wiernie naśladowali, i wiary w Ducha Świętego, któremu obaj bezgranicznie byli posłuszni. „Św. Jan XXIII i św. Jan Paweł II współpracowali z Duchem Świętym, aby odnowić i dostosować Kościół do jego pierwotnego obrazu, który nadali mu święci w ciągu wieków. Nie zapominajmy, że to właśnie święci prowadzą Kościół naprzód i sprawiają, że się rozwija” – mówił 27 kwietnia w homilii kanonizacyjnej papież Franciszek. Wcześniej Ojciec Święty, nawiązując od Ewangelii dnia, powiedział: „Rany Jezusa są zgorszeniem dla wiary, ale są również sprawdzianem wiary. Dlatego w ciele Chrystusa Zmartwychwstałego rany nie zanikają, lecz pozostają, gdyż rany te są trwałym znakiem miłości Boga do nas i są niezbędne, by wierzyć w Boga. Nie po to, by wierzyć, że Bóg istnieje, ale aby wierzyć, że Bóg jest miłością, miłosierdziem i wiernością. (…) Św. Jan XXIII i św. Jan Paweł II mieli odwagę oglądania ran Jezusa, dotykania Jego zranionych rąk i Jego przebitego boku. Nie wstydzili się ciała Chrystusa, nie gorszyli się Nim, Jego krzyżem. Nie wstydzili się ciała swego brata (por. Iz 58, 7), ponieważ w każdej osobie cierpiącej dostrzegali Jezusa. Byli to dwaj ludzie mężni, pełni Ducha Świętego i złożyli Kościołowi i światu świadectwo dobroci Boga i Jego miłosierdzia”.

Kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II była świętem wiary ludu Bożego, świętem wiary prostego człowieka. Gdy papież Franciszek wygłosił uroczystą formułę kanonizacyjną, rozległy się brawa, a potem, w modlitewnym i radosnym skupieniu do oczu wielu napłynęły łzy, poprzez które spoglądali na uśmiechającego się z wiszącego na bazylice portretu świętego Jana Pawła II. W tym momencie zza wiszących nad Rzymem ciemnych chmur przebiły się promienie słońca, które chyba chciały przekazać uśmiech Pana Boga i świętych skierowany do modlących się ludzi. W uszach brzmiało majestatyczne wykonanie hymnu Chwała na wysokości Bogu, jakby same niebiosa rozerwały się potężnym śpiewem i włączyły się w uwielbienie Boga. W tym czasie papież Franciszek z czcią całował relikwie swoich świętych poprzedników, w których, jak stwierdził, „silniejszy był Bóg, silniejsza była wiara w Jezusa Chrystusa i wiara w miłosierdzie Boga”. Dla każdego z nas przeżywających tę uroczystość – jestem tego pewny – owocem kanonizacji będzie silniejsza wiara, na drogach której niezawodnym przewodnikiem jest św. Jan Paweł II.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki