Logo Przewdonik Katolicki

Dobrze ześ się Jezu pod Giewontem zrodził

Karolina Mazurkiewicz
Fot.

Choć Pismo Święte podaje, że Jezus Chrystus narodził się w ubogiej stajni w Betlejem, to górale twierdzą inaczej. Według nich dzieciątko Jezus narodziło się wśród bydła, ale w góralskim szałasie.

Sprawdzić gazdówkę

Święta Bożego Narodzenie to wyjątkowy czas, który spędza się w gronie rodziny i przyjaciół. Również w bardzo ciekawy, ale i niecodzienny sposób celebrują go górale. Jak podaje tradycja, każdy gazda w Wigilię musi iść sprawdzić swoją gazdówkę. Tą ową gazdówką w zimie jest las. To tam głowa rodziny zabiera swoich synów, gdzie szukają najbardziej dorodnego drzewka. – Takie świeżo ścięte drzewko przywożono do chałupy z lasa, a następnie przyozdabiano.

„Dobrze ześ sie Jezu pod Giewontem zrodził”

Od samego rana gazdowie wyzierali, co by we Wigilię pierwszy do izby przyszedł chłop – opowiada Marcin Zubek, prezes zakopiańskiego Związku Podhalan.  Również zwyczajem góralskim jest przyozdabianie obory, boisk, szop tzw. podłaźnickami, czyli szpicami z choinek zawieszonymi do góry nogami, aby narodzony Jezus przyszedł nie tylko do ludzi, ale i do zwierząt. Po wieczerzy wigilijnej każdy gospodarz to, co zostało ze stołu zanosił do obory i dawał do spróbowana swoim zwierzętom. – Tak samo czy to krowom, owcom, koniom zawsze dajemy opłatek, bo jak wiadomo, Jezus przyszedł na świat w takiej góralskiej szopie między owieckami – dodaje pan Marcin. – I dlatego śpiwomy w tej nasej góralskiej pastorałce: „Dobrze ześ sie Jezu pod Giewontem zrodził. Bedzies w biołyk portkak i w cuzecce chodził”.

 

Owies na szczęście

Oczywiście każda rodzina na Pasterkę szła ubrana w piękne ludowe stroje, gdzie już w całej okazałości śpiewano narodzonemu Jezusowi. Już po Pasterce wszyscy się nawzajem odwiedzali, jak to jest w jednej przyśpiewce podhalańskiej: „wspólnik wspólnika swojego, wtenczas Chrysta zrodzonego”. Szczególnie kawalerowie szli ku swoim sympatiom, wybrankom serca na tzw. podłazy. Ci zaś, którzy ich jeszcze nie mieli, chodzili od domu do domu w poszukiwaniu tej jedynej, śpiewając kolędy. Również starsi chodzili z kolędą, składając sąsiadom życzenia i podsypywali ich owsem na szczęście. I tak ten wysypany owies należało pozostawić do drugiego dnia świąt, bo jak wiadomo w Boże Narodzenie izby sprzątać nie wypada. – Jednak jak gaździna była bardziej zaradna, to i w św. Szczepana do chałupy potrafiła wpuścić kury, co by ten owiec troche żdziubały, żeby było go mniej. Następnie ten owies brało się w drugi dzień świąt do kościoła, do poświęcenia, aby Chrystus błogosławił domowi na cały rok – opowiada Marcin Zubek.

 

Góralskie śpiewanie i garnie

Ważnym elementem góralskiego świętowania jest śpiew i kolędowanie. W każdym podhalańskim domu się kolęduje w rodzinnym gronie. Szczególnymi przekazicielami tej radosnej nowiny z narodzenia są kolędnicy. – W każdej chałupie oni zakolędowali, życzenia złożyli, by później dostać od gospodyni cukierki i pierniki, a casem i jakiego dudka – dodaje pan Marcin. Te tradycje przekazuje się z pokolenia na pokolenie i tak one trwają po dziś dzień. Dlatego górale dalej utrzymują, że Jezus narodził się na Podhalu i wciąż mu śpiewają: „Bedzies w biołyk portkak i w cuzecce chodził. I mioł na mój dusik z piórkiem kapelusik. Hej kolęda, kolęda!”. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki