Logo Przewdonik Katolicki

Prymas i siostry

Monika Białkowska
Fot.

O życiu konsekrowanym można próbować pisać na różne sposoby, można medytować na różne sposoby czy prowadzić naukowe badania. Jednak w Roku Kardynała Wyszyńskiego warto wrócić do jego tekstów zwłaszcza, że tchnie z nich zaskakującą świeżością.

O życiu konsekrowanym można próbować pisać na różne sposoby, można medytować na różne sposoby czy prowadzić naukowe badania. Jednak w Roku Kardynała Wyszyńskiego warto wrócić do jego tekstów – zwłaszcza, że tchnie z nich zaskakującą świeżością.

 

Owa świeżość zaskakuje, gdyż mało który tekst liczący sobie dokładnie pół wieku, wygłaszany okolicznościowo, w konkretnym kontekście czasu i miejsca, może nadal wywoływać i zadumę, i uśmiech. Chciałoby się przytoczyć go w całości i pozostawić bez komentarza, bo nieudolne objaśnianie może tylko zepsuć naprawdę dobry tekst. Ale kiedy zauważymy, że słowa kierowane przez Prymasa do samych tylko żeńskich zgromadzeń zakonnych zajmują blisko czterysta stron maszynopisu, oczywiste staje się, że skróty są konieczne. Dlatego przy okazji kolejnego już Dnia Życia Konsekrowanego chcemy wrócić do jednego tylko tekstu: niech to będzie jak przystawka przed jedzeniem, dla zaostrzenia apetytu na więcej...

 

Soboty dla Królowej

W listopadzie 1961 r. Prymas Wyszyński spotkał się na Jasnej Górze z przełożonymi wyższych zgromadzeń żeńskich. Mówił wówczas o wymaganiach, jakie Kościół stawia przed żeńskimi zgromadzeniami w naszym kraju. Wymagania te Prymas Tysiąclecia zawarł w punktach, które częściowo oddają specyfikę tamtych czasów, przede wszystkim jednak pokazują istotę żeńskiego życia konsekrowanego. Na pierwszym miejscu prymas Wyszyński postawił praktykę „Sobót Królowej Polski” – dni poświęconych Maryi. Ich ideę tak wyjaśniał: – Życie Maryi niewiele różniło się od codziennego waszego życia. Podobne było przez tę krzątaninę rozliczną, przez detaliczną troskę, do tego mnóstwo spraw i kłopotów, w jakich upływa wasze życie, jednocześnie zjednoczone z Bogiem. Praktyka „Sobót Królowej Polski” może wam dopomóc do zaproszenia Maryi w codzienność waszego życia.

 

Pociąg z koniem trojańskim

Na drugim miejscu Prymas stawiał siostrom zadanie pielęgnowania rodziny i katechizację dzieci. Zachęcał siostry do odwiedzania ludzi starszych i schorowanych, a przy okazji do zajęcia się dziećmi. Wyjaśniał, jaki jest cel takiej katechizacji: – Dzięki temu dostajemy się po prostu, jak ten koń trojański, do rodziny domowej i chcemy tam zanieść Boga. Nie zrobi tego szkoła!

Jednocześnie prymas Wyszyński obrazowo tłumaczył siostrom, na czym polegać powinna nowoczesna ewangelizacja: - Boga nie mamy tylko dla siebie. Musimy Go mieć dla ludzi. Chrystus w naszej duszy jest tak, jak w pociągu. Pociąg jedzie i dowozi do różnych punktów. Chrystus ma być „dowożony” do różnych rodzin domowych. Mamy Go dowieźć, zaprowadzić, wprowadzić, spotkać z dziećmi na podwórku czy też wprost w izbie, w mieszkaniu. Dla was znaczy to przede wszystkim, żeby przynieść tym dzieciom Boga, dobrą nowinę, wiadomość, że jest Chrystus, o którym one bardzo często nie wiedzą.

Obowiązek ewangelizacji nakładany na zgromadzenia zakonne Prymas łączył z obowiązkiem religijnego dokształcania i podkreślał, jak niebezpieczne jest kierowanie sióstr wyłącznie do pracy zarobkowej kosztem ich wykształcenia.

 

Zamknięte domy

Zamknięte domy: zaskakująco brzmi takie polecenie Prymasa. Siostry mają zamykać swoje domy przed gośćmi i przyjaciółmi? Czasami – tak. Na przykład wtedy, gdy nawiedzał je Obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. Kard. Wyszyński tłumaczył: – Jeżeli z okazji Nawiedzenia poruszymy ziemię z posad w całej okolicy, to wtedy zajmiemy się tak bardzo wszystkim innym, że nie będziemy mieli czasu na zrozumienie właściwego sensu samego Nawiedzenia. Maryja do Elżbiety przyszła niemalże dyskretnie. I tam między nimi toczyły się rozmowy – w cztery oczy. Tak ma wyglądać Nawiedzenie Matki Bożej w waszych domach. Jest to uroczystość tylko zakonna, święto danego domu zakonnego. Nawet najlepsi przyjaciele domowi, jacyś ludzie świeccy, jakieś zaprzyjaźnione panie, jacyś dobroczyńcy – nie powinni właściwie brać w tym udziału. Parafia także udziału w tym nie bierze – tylko ten jeden dom zakonny.

 

Problem łóżka

Prymas stawiał siostrom postulat wrażliwości na głos Kościoła i hierarchii: – Nie wypada, przeciw takim czy innym zarządzeniom, które niekiedy wydaje Prymas, szukać poprzez Kurię diecezjalną łatwiejszego rozwiązania, nawet wtedy, gdybyście miały do tego całkowite prawo – podkreślał. A zaraz potem wiele uwagi poświęcał dniom skupienia, których siostry nie powinny unikać, przeciwnie – widzieć w nich dla siebie szansę. Kard. Wyszyński mówi o tym z troską, ale i anegdotyczną lekkością: - Niekiedy z porządnym nawet domem zakonnym jest tak, jak z proboszczem, który przez 20 lat nigdy ze swej parafii nie wyjeżdżał. Porządny, uczciwy, kochany, ale widział tylko ścieżkę do swego kościoła i podwórko przed domem, po którym chodzą gęsi, kaczki, kury. I znał wszystkie drobne sprawy, ale tylko swojej parafii. W domu zakonnym może też się tak stać, że wszystkie najdrobniejsze sprawy staną się tak wielkie, że już większych ponad nie trudno zobaczyć. Niekiedy przychodzą poczciwe siostry zakonne ze swoimi wielkimi kłopotami i opowiadają o tym, gdzie łóżko stoi, a gdzie krzesło, i gdzie ono powinno stać, a nie stoi... Takie są ich problemy! One są niewątpliwie ważne, bardzo ważne, ale starajmy się rozumieć, że obok tych „bardzo ważnych” problemów są też i inne, troszkę jeszcze ważniejsze. I dlatego, chociaż nie ma czasu, aby pojechać na dzień skupienia, trzeba koniecznie jechać, trzeba z domu wyfrunąć. Wy, siostry zakonne, musicie dobrze wiedzieć, co się w tej ziemi dzieje. Nie tylko macie znać drobne plotki i przekazywać sobie to, co powiedział ksiądz proboszcz, a co ksiądz wikary, co powiedziała gospodyni księdza – ale macie wiedzieć to, co powiedział Ojciec Św., biskup, co się dzieje dziś w Kościele Bożym, o co trzeba się teraz gorąco modlić... Trzeba zrozumieć, jaki nurt modlitwy płynie dziś w Kościele, o co Kościół się modli, co ma dziś do powiedzenia nam i co chce nam powiedzieć.

 

Niech się gniewają prałaci

Kolejne barwne sformułowania, nieco kontrowersyjne zarówno 50 lat temu, jak i dzisiaj, pojawiają się, gdy Prymas mówi siostrom o stylu i kulturze sprawowania władzy. Po podkreśleniu wartości Bożego ojcostwa, Prymas opowiada siostrom: – My się starannie wyrzekamy tych wielkich tytułów, którymi niekiedy siostry, powtarzając ciągle – proszę Eminencji, proszę Ekscelencji – tak hojnie szafują; hojniej jeszcze, niż w Sekretariacie Stanu rozdają nominacje na wszelkie godności. Za dużo tych Eminencji, Ekscelencji, tych Księży Prałatów, Kanoników! Mówcie im wszystkim: „Ojcze”! Niech się troszkę gniewają, nie szkodzi, prędzej przypomną sobie, że są ojcami, że to nie przewielebny ksiądz infułat przyszedł i nagle w całym domu zrobiło się wielkie trzęsienie ziemi, ale że wemknął się do domu ojciec duchowny i jest nadal spokojnie w domu i cicho. I że przyniósł ze sobą pokój, a nie jakieś zamieszanie, od którego wszystkie szklanki lecą na ziemię.

 

Nie lękajcie się!

– Nie lękajcie się, lecz pilnujcie ducha zakonnego – kończył Prymas. – My, którzy żyjemy wiarą i nadzieją, dlaczego mamy się bać, jeśli nic naprawdę nie utraciliśmy? Że troszkę nam ciaśniej, że wszystkiego mniej? Mój Boże! Co to ma za znaczenie?

Te słowa przywracały równowagę siostrom zakonnym w 1961 r. I choć minęło równo pięćdziesiąt lat, pozostały aktualne: jakie znaczenie ma to, co chwiejne wokół nas, jeśli uda się zachować ducha? Prymas mówił nam wtedy i mówi dziś: – Pamiętajcie, że nie trzeba opuszczać rąk, nie trzeba się lękać!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki