"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – pisał Exupery. W życiu jest podobnie: najważniejsze skarby zakryte są przed wzrokiem gapiów. Gromadzące bezcenne skarby Archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej świętuje złoty jubileusz swojego istnienia i otwiera swoje podwoje po dwuletniej przerwie remontowej.
Gdybyśmy mogli zajrzeć wszędzie... Niestety, skarby są zbyt cenne, żeby narażać je na zniszczenie. Szkodzi im ogień i woda, szkodzi tłuszcz z ludzkiej skóry, szkodzi samo nawet powietrze. Z roku na rok stają się bardziej kruche, a przecież i tak niektóre trwają już blisko tysiąc lat.
Z biblioteki katedralnej
Biblioteka katedralna swoimi korzeniami sięga XI w. – przez wieki księgi przechowywano w katedrze. Część księgozbioru była rozkradana, od najazdu Brzetysława, aż po II wojnę światową. Mimo to zasób, który zdołano ocalić, zapiera dech w piersiach. Archiwum przechowuje ponad 1000 rękopisów z dawnej biblioteki, w tym pergaminowy rękopis Evangeliarium datowany na rok 800 (najstarszy), pisany złotem Codex aureus Gnesnensis z XI w. (najcenniejszy) i Graduale abp. Macieja Drzewieckiego z 1536 r. (największy w gnieźnieńskich zbiorach rękopisów). Wśród ponad tysiąca pierwodruków są księgi wydawane drukiem od 1500 r., część z nich z wielobarwnymi, ręcznie malowanymi inicjałami albo ręcznie kolorowanymi drzeworytami.
Ci, którzy służyli
Obecne Archiwum Archidiecezjalne powstało w 1960 r., erygowane przez kard. Stefana Wyszyńskiego. Jego pierwszym dyrektorem był ks. Władysław Zientarski, który przeprowadził prace remontowo-adaptacyjne w północnej wieży katedralnej, przygotował salę dla pracowników naukowych i osobiście zajmował się konserwacją ksiąg uszkodzonych podczas okupacji. Uporządkował również rozbity dział rękopisów muzycznych. W 1991 r., po śmierci ks. Zientarskiego, dyrektorem archiwum został ks. Marian Aleksandrowicz, wcześniej pracujący w archiwum jako kustosz. W 1995 r. abp Henryk Muszyński podjął decyzję o przeniesieniu zbiorów do siedziby przy ul. Kolegiaty 2. Dzięki temu zbiory mogą być przechowywane w optymalnej temperaturze i wilgotności, lepiej też są chronione przed pożarem i kradzieżą. Od 1997 r. w archiwum uruchomiono pracownię konserwatorską. Poza pracą w archiwum ks. Aleksandrowicz wykładał historię Kościoła, był autorem wielu haseł do Encyklopedii Katolickiej, tworzył biogramy wielu wybitnych kapłanów archidiecezji gnieźnieńskiej. Obecnie dyrektorem archiwum jest ks. Michał Sołomieniuk.
Ocalić najcenniejsze
Wspomniane wcześniej zasoby dawnej biblioteki katedralnej to tylko część zbiorów archiwum. Przechowywane są tu również akta Konsystorza Generalnego, akta Kurii Metropolitalnej i akta Trybunału Metropolitalnego. Oprócz nich znajduje się tu zbiór dokumentów w dwóch grupach: gnieźnieńskiej i trzemeszeńskiej; zbiór listów zawierający korespondencję z polskimi królami i korespondencję arcybiskupów; akta seminarium duchownego, akta dekanalne, akta parafialne i schematyzmy – w sumie ok. 2500 m bieżących archiwaliów i zasobów, w tym ok. 80 tys. samych książek. Wszystkie wymagają szczególnych warunków przechowywania, a duża część z nich – również konserwacji.
– Jedną z najcenniejszych książek w Polsce jest znajdujący się u nas Złoty Kodeks – tłumaczy dyrektor archiwum ks. Michał Sołomieniuk. – Wyniki przeprowadzonej w ubiegłym roku ekspertyzy są alarmujące. Kodeks ma prawie tysiąc lat, w sposób naturalny ulega degradacji. Są dwie szkoły konserwacji tego typu obiektów. Tradycyjna i tańsza wiąże się z rozbieraniem obiektu i wyciąganiem go z oprawy, pojawia się więc zagrożenie, że obiekt po konserwacji w oprawę się już nie zmieści. Szkoła druga, proponująca konserwację bez wyciągania obiektu z oprawy, pociąga za sobą większe koszty. Zwróciliśmy się do Ministerstwa Kultury o pomoc w trybie interwencyjnym i mamy nadzieję, że Kodeks uda się uratować – ale ksiąg wymagających podobnej pomocy mamy wiele. Tymczasem najprostsza konserwacja zwykłej księgi metrykalnej to koszt ok. 5–10 tys. złotych. W bardzo złym stanie są na przykład muzykalia: kompozycje gnieźnieńskich kapelmistrzów wykonywane są dziś na całym świecie, a ich oryginały rozpadają się w rękach.
Po przerwie
Archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej, które świętuje 50 lat istnienia, po remontach przygotowuje się do ponownego przyjęcia kwerendzistów. Nowe powierzchnie magazynowe wyposażane są w regały. Następnie trzeba na nich ułożyć zbiory tak, by przez następny wiek nie trzeba ich było przestawiać ani przesuwać. Przewidzieć trzeba również odpowiednią ilość miejsca na te działy, które w naturalny sposób będą się rozrastać. Dokładna data otwarcia archiwum nie jest jeszcze znana – ale jego pracownicy spodziewają się, że po dwuletniej przerwie zainteresowanie zbiorami będzie bardzo duże i trzeba będzie rezerwować miejsce w czytelni naukowej. – Wiele prac magisterskich, doktorskich i habilitacyjnych jest w tej chwili w zawieszeniu przez to właśnie, że przez dłuższy czas nie mogliśmy udostępniać naszych zbiorów – tłumaczy ks. Sołomieniuk.
Od małej do wielkiej historii
Największym zainteresowaniem wśród odwiedzających archiwum kwerendzistów cieszą się metrykalia: księgi ochrzczonych, księgi zaślubionych oraz księgi zmarłych. Najstarsze pochodzą z końca XVI w. Korzystają z nich hobbyści, ale czasem pasja przeradza się w poważną pracę. – Przychodzi do nas człowiek, który swoje poszukiwania rozpoczął od badań genealogicznych – opowiada ks. Sołomieniuk. – W trakcie tych badań odkrył, że jego rodzina była w finansowych kontaktach z gnieźnieńskim Kościołem, zaczął więc interesować się już nie tylko metrykaliami, ale i zapisami transakcji handlowych. W ten sposób zaangażował się w historię ekonomiczną, odkrył wiele ciekawych rzeczy i obecnie pisze o tym książkę: genealogia stała się dla niego początkiem pasji historycznej. Do archiwum przychodzą też interesujący się iluminacjami historycy sztuki, naukowcy zajmujący się starodrukami, a nawet specjaliści od opraw dawnych książek. Każde spotkanie z nimi jest interesujące, bo również my, pracownicy archiwum, czegoś się od nich uczymy, a potem możemy wiedzą służyć innym – tłumaczy ks. Sołomieniuk.
Pozbierać zagubione
Piwnica w archiwum tym się różni od innych piwnic, że nie ma w niej charakterystycznego zapachu wilgoci. Na metalowych półkach stoją rzędy szarych kartonów. Każdy z nich mieści w sobie dokumenty. Wykonany jest tak, żeby nie zakwaszał papieru i trudno poddawał się ewentualnym płomieniom. Kartonów jest około tysiąca, ale będzie jeszcze więcej. – Prosimy księży proboszczów, żeby oddawali do archiwum te wszystkie dokumenty, które nie są już potrzebne do bieżącego funkcjonowania parafii. Czasem nawet są gdzieś jeszcze w parafiach księgi korespondencji z władzami zaborczymi. Rozumiemy, że mogą być w bardzo złym stanie i nigdy nie czynimy z tego powodu wyrzutów. Przeciwnie – cieszymy się, że ocalały i że prędzej czy później będziemy je mogli poddać konserwacji. Z czasem będziemy się starać poddać zbiory digitalizacji, tak żeby były udostępniane w wersji cyfrowej – ale na takie przedsięwzięcie zebrać musimy blisko 100 tys. złotych. Dlatego też po otwarciu archiwum będziemy zmuszeni pobierać opłatę za udostępnienie każdej księgi: chodzi właśnie o zebranie kwoty potrzebnej na digitalizację.
Historia żywa
Ks. Michał Sołomieniuk uśmiecha się, słysząc pytanie, czy przebywanie wśród takich staroci nie jest nudne. – Przecież to żyje! – odpowiada. – Dokumenty mówią, ich otwieranie i czytanie jest wchodzeniem w dialog z przeszłymi pokoleniami. Człowiek odkrywa na przykład życie kogoś, kogo jego babcia ledwo pamiętała, albo dowiaduje się rzeczy, o których jego babcia już nie wiedziała – jak tu więc mówić, że to jest nudne i że historia nie żyje?