– Urodziłem się trzy lata przed wybuchem II wojny światowej, a więc nie miałem ani beztroskiego, ani typowego dla obecnych czasów dzieciństwa. W połowie września 1939 r. Niemcy weszli do mojej rodzinnej wsi Będzieszyna (parafia pw. św. Michała Archanioła w Szczurach, obecnie w diecezji kaliskiej) i od razu wyrzucili nas z domu. Ojcu proponowali podpisanie volkslisty, ponieważ był sołtysem i dobrze władał niemieckim. Odmówił, co uchroniło go, jak się później okazało, przed wcieleniem do niemieckiej armii, ale musieliśmy opuścić nasze gospodarstwo. Rodzina została podzielona, rodzice dostali jeden pokój na sześć osób, więc zdecydowano, że ja zamieszkam z babcią i wujem w Rososzycy k. Ostrowa Wlkp.
Powołanie
Już w liceum wiedziałem, że pójdę do seminarium. Oficjalnie mówiłem, że idę na archeologię. W tamtych czasach lepiej było milczeć na ten temat, jak długo się da. Pamiętam rozmowę z pewnym starszym człowiekiem. Zapytał mnie, krótko po maturze, co będę robić, i gdy dowiedział się, że chcę zostać księdzem, przestrzegał: „Chłopcze, za dziesięć lat kościoły będą pozamykane. Ty lepiej idź do jakiejś normalnej szkoły”. Z okazji kolejnych rocznic święceń wracam myślami do tamtej rozmowy. Jakże on się bardzo mylił. I tak sobie myślę: kto by się spodziewał, że przemierzę Europę, będę w Chinach, Ameryce, że system PRL-u runie i będzie można bez problemu pielgrzymować po całym świecie?
W swoim życiu miałem też wiele szczęścia, bo dzięki Opatrzności Bożej pracowałem zawsze z oddanymi swemu powołaniu proboszczami, m.in. z ks. prałatem Aleksandrem Woźnym, kandydatem na ołtarze naszej diecezji.
Nowy Tomyśl
W 1981 r. zostałem mianowany proboszczem w Nowym Tomyślu, w parafii pw. NMP Nieustającej Pomocy. Swoje obowiązki miałem rozpocząć 1 czerwca, ale 29 maja otrzymałem wiadomość od wikariuszy z Nowego Tomyśla, że ks. proboszcz Michał Kosicki zmarł i ksiądz biskup prosi, bym natychmiast przyjechał do parafii i zorganizował uroczystości pogrzebowe. Tak też zrobiłem.
W ciągu 30 lat mojej posługi duszpasterskiej w tej parafii dokonałem licznych modernizacji i zbudowałem nowe obiekty. Wspomnę tutaj tylko pomnik Jana Pawła II, który od poświęcenia do dzisiaj jest dla mieszkańców Nowego Tomyśla centrum obecności papieża, symboliczny grób ofiar katyńskich, poświęcony poległym synom ziemi nowotomyskiej, oraz kaplicę Matki Bożej Katyńskiej, gdzie umieściłem kopię wizerunku Pani Katyńskiej.
Pielgrzym
Wyjazdy z parafianami zawsze były dla mnie szczególnie ważne. Również kleryków, jeśli są w parafii, zabieram na takie pielgrzymki. Będąc w Rzymie, zawsze spotykaliśmy się z papieżem na audiencji. W prezencie zawoziłem narzędzia chirurgiczne z nowotomyskiej Chify, w pięknym etui, w środku ze zdjęciem naszego kościoła i wypisaną prośbą, by Ojciec Święty przekazał to wszystko na misje do Afryki. Trzy razy spotkaliśmy się też z papieżem w Castel Gandolfo. Właśnie tam, zupełnie niespodziewanie, ceremoniarz poprosił mnie, bym przeniósł puszkę z Najświętszym Sakramentem. Poszedłem za nim, a tu apartamenty papieskie i w końcu kaplica, ta z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej – to było niezapomniane przeżycie.
Widziałem kawałek świata, ale zawsze wracam tu, do tej „mojej” nowotomyskiej Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Czy nie żałuję, że nie zostałem archeologiem? Nie, tego nigdy nie żałowałem.