Proces ten tworzy oczywiście wiele nowych możliwości w komunikacji międzyludzkiej, ale przynosi też mnóstwo zagrożeń, dotychczas ignorowanych przez władze, choć przecież – zgodnie z dyrektywami unijnymi – przeprowadza go i nadzoruje rząd. Zagrożenia te to przede wszystkim tzw. wykluczenie cyfrowe. Cóż to jest?
Może na początek historyjka z życia wzięta. Rzecz dzieje się w grudniu A.D. 2010 w Czechach, w kraju geograficznie odległym od nas zaledwie o kilka godzin jazdy pociągiem lub samochodem, ale jeśli chodzi o cyfryzację telewizji – to co najmniej o kilka miesięcy świetlnych, jeśli nie lat. W Czechach nadajniki analogowe wyłączą już w przyszłym roku. Z tego powodu każdy, kto jeszcze tego nie zrobił, kupuje nowy telewizor, ten z tzw. MPEG-iem 4, bo inny po prostu nie będzie działał. Drobny problem, „skąd wziąć pieniądze na nowy telewizor?”, każdy musi rozwiązać sobie sam. – Ale wiesz, nie chodzi tu tylko o kasę – powiedział mi znajomy Czech, Peter, gdy spotkaliśmy się niedawno w Bratysławie na konferencji medioznawców poświęconej m.in. cyfryzacji. – Kupiłem swojej 75-letniej mamie nowy telewizor, bo sama nie mogłaby sobie na niego pozwolić. Jednak teraz nie mogę jej nauczyć obsługi tego urządzenia. Stale przez nieuwagę naciska jakiś przycisk na pilocie, rozkodowuje programy i w rezultacie sama nawet nie chce go włączać. «Wolałam ten starszy telewizor», często powtarza. Ale ten starszy, choć jeszcze nie zepsuty, musiałem wyrzucić na śmietnik.
Mama Petera to idealny przykład wykluczenia cyfrowego, procesu, który coraz realniej zaczyna utrudniać życie osobom niemającym dostępu do najnowszych technologii (przede wszystkim komputera, telefon komórkowego czy właśnie cyfrowej telewizji), a więc nieumiejącym z
nich korzystać. Można to zmienić, ale trzeba chcieć.
Komu grozi wykluczenie cyfrowe?
O tym, że także w Polsce wykluczenie cyfrowe jest realnym zagrożeniem, świadczą wyniki badań socjologicznych. CBOS przeprowadził je już rok temu. Wynika z nich, że najbardziej boimy się wydatków związanych z cyfryzacją. Obsługa nowych urządzeń nie jest dla Polaków, nawet tych najstarszych, problemem (obawy takie wyraził zaledwie co 20. respondent). Jeśli przyjmie się więc założenie, że podstawowym wskaźnikiem wykluczenia społecznego związanego z cyfryzacją telewizji jest deklaracja braku pieniędzy na zakup odpowiednich urządzeń, to zagrożonych wykluczeniem jest 10,5 proc. Polaków. Tyle osób twierdzi, że na żaden zakup nie będzie ich stać, bo już dziś brakuje im środków na jedzenie, leki czy ubrania. Ten odsetek rośnie dwu-, a nawet trzykrotnie wśród rodzin, w których jest troje lub więcej dzieci poniżej 18. roku życia, oraz wśród emerytów i rencistów, czyli osób nieposiadających telefonu komórkowego, niekorzystających z komputera ani z internetu. Czyli tych, o których fachowo i nie bez cienia złośliwości mówi się, iż mają niskie „kompetencje teleinformatyczne”. Zakupy jednak dla wielu będą konieczne. Telewizory niewyposażone w nowoczesny system kodowania obrazu (wspomniany na wstępie MPEG 4) po wyłączeniu nadajników analogowych w ogóle nie będą odbierać programu. W Polsce nastąpi to za mniej więcej dwa lata, dokładnie 31 lipca 2013 r. Jest więc czas, by pomyśleć o tym, jak pomóc najbiedniejszym. Jeśli co dziesiątego Polaka nie stać na zakup dekodera lub nowego telewizora, to wśród rodzin wielodzietnych i wśród naszych najstarszych obywateli jest to już co piąta osoba. Według CBOS grupą w największym stopniu zagrożoną wykluczeniem społecznym ze względu na cyfryzację telewizji są ludzie starsi, w wieku 65 lat i więcej, a przecież stanowią oni prawie 20 proc. mieszkańców Polski!
Tak naprawdę nie chodzi tylko o rozrywkę. Dla większości Polaków telewizja jest nadal głównym źródłem informacji o otaczającym nas świecie. Nie powinno więc się kogokolwiek prawa do tej informacji pozbawiać, tym bardziej że ponad 40 proc. polskich gospodarstw domowych odbiera programy tylko z telewizji naziemnej. Naziemnej, czyli tej za darmo. To prawie 6 milionów rodzin. Skoro państwo wymusza na nich uczestnictwo w tej swoistej cyfrowej rewolucji, to niech ich wesprze, by byli w stanie dotrzymać jej kroku.
Jak walczą z wykluczeniem cyfrowym w innych krajach?
Wygląda to różnie. Wzorca gotowego do powielenia nie ma. Ale jest się czemu przyjrzeć – w Europie kilka państw już zakończyło cyfryzację. Zrobili to m.in. Niemcy, Belgia, Holandia i kraje skandynawskie. W Wielkiej Brytanii np. utworzono The Digital Switchower Help Scheme, czyli fundusz pomocowy, który wynosił 600 milionów funtów i był wsparciem dla 7 milionów najuboższych obywateli. Dofinansowywano m.in. zakup niezbędnych urządzeń i ich instalację, a ich dystrybucję prowadzono we współpracy z lokalnymi organizacjami charytatywnymi i konsumenckimi. W Niemczech i Szwecji wspierano finansowo osoby korzystające z pomocy społecznej. Specjalny fundusz wsparcia utworzyła też Francja, ale póki co, brak wiarygodnych informacji o wielkości tej pomocy. I może nie ma się czemu dziwić. Komisja Europejska bezwzględnie karze przecież kraje udzielające tzw. pomocy publicznej niezgodnej z jej punktem widzenia, co wyjątkowo jaskrawie pokazały losy naszych stoczni. Komisja Europejska zakwestionowała tym razem rozwiązania Włochom, które chciały po prostu dofinansować, a nawet zakupić najbiedniejszym optymalne dekodery do telewizorów umożliwiające odbiór cyfrowy (tzw. set top boxy). W rezultacie większość krajów europejskich oficjalnie zrezygnowała z finansowego wspierania widzów. Dla porównania warto jednak zauważyć, że w liberalnych Stanach Zjednoczonych rząd wsparł cyfryzację kwotą 990 milionów dolarów, a większość gospodarstw domowych otrzymała specjalne kupony wartości 40 dolarów, które można było przeznaczyć na zakup set top boxów lub dofinansować zakup nowego telewizora.
Na kluczowe dla przebiegu cyfryzacji w Polsce pytania trudno jest dziś udzielić jednoznacznych odpowiedzi. Nie wiemy, ile ostatecznie będzie kosztował ten proces i kto poniesie te koszty. Nie wiemy, jak rząd zamierza poradzić sobie z ogromną rzeszą domowych gospodarstw, których nie stać na zakupy nowinek technicznych, jakimi niewątpliwie są telewizory z MPEG 4 czy nawet dekodery. I wreszcie, pytanie zasadnicze, czy zmiana nadawania oznacza także poprawę oferty programowej telewizji bezpłatnej, bo ta nadal pozostawia wiele do życzenia. Innymi słowy, cyfryzacja traci sens, gdy w jakości HD darmowa jest jedynie najtańsza rozrywka i seriale „klasy B”, czyli „nudne gnioty”, a filmy dokumentalne i fabularne, programy kulturalne, sportowe czy historyczne nadal są dostępne tylko dla tych, którzy mają czym za nie zapłacić.