Pytającymi byli księża wikariusze: Marcin Zaworski i Marcin Lewandowski. Odpowiadającymi – dzieci. Zabawny dialog stanowił część niosącego ważne przesłanie kazania. Wyobraźmy sobie takie sceny: siedząc w udekorowanym wózku sklepowym udającym sanie, przed ołtarz wjeżdża... jegomość w czerwonym stroju. W wysiadaniu z pojazdu pomagają mu dwa renifery. Przybyszowi najwyraźniej ciąży wór, który dźwiga na plecach. Im bardziej zmaga się z ciężarem, tym bardziej dzieci nie mogą się doczekać otwarcia worka. Jednak potencjalny darczyńca nie przystępuje do rytuału wręczania podarków, za to pyta bez końca: – Czy ja jestem prawdziwym Mikołajem? Dzieci na to: Taaaaaak! – Po czym można poznać prawdziwego Mikołaja ? – Po brodzie! I po tym, że jest ubrany na czerwono i ma czapkę! Ma też worek pełen prezentów dla dzieci! Po tym, że jest gruby, ma czerwone policzki i nos – padają odpowiedzi. Emocje sięgają zenitu. Wreszcie następuje upragniona chwila: Mikołaj zagląda do worka. Towarzyszą temu piski i przepychanki. Przecież każde dziecko chce zajrzeć, zobaczyć zawartość... Z worka wysypują się gazety. – To oszukany św. Mikołaj! – wołają zawiedzeni malcy.
Wtedy z głębi kościoła rozlega się piękna, świąteczna muzyka. Powoli, dostojnie kroczy św. Mikołaj – biskup. Zamiast worka z prezentami ma biskupi sygnet. Idąc błogosławi parafian. Wita się z dziećmi, głaszcze po główkach, łapie za noski. Mali parafianie najwyraźniej lgną do niego. – To jest prawdziwy św. Mikołaj! – krzyczą jeden przez drugiego. – Ma pierścień, czapkę jak papież i prawdziwą laskę biskupią! Tulą się do czcigodnego przybysza, przytrzymują czerwony płaszcz, dotykają brody. On chwilę później opowiada im o narodzinach „Jezusa maleńkiego, który wielkich rzeczy dokonał”.
– Powiedzcie, co według was jest naprawdę najważniejsze w święta Bożego Narodzenia? Prezenty czy to, że narodzi się Chrystus, który zbawi świat? – zapytał na zakończenie.
– Chrystuuuuus! – odpowiedziały gromkim, zgodnym chórem dzieci. Po czym dodały, już ciszej: – O prezenty poprosimy rodziców.
Po Mszy św. mali parafianie mogli się sfotografować ze św. Mikołajem. Każde z dzieci dostało tyle cukierków, ile było w stanie wziąć w dwie garstki. Ufajmy, że przeżycia związane z niedzielnym kazaniem na długo pozostaną w ich sercach. Wiemy, że w poniedziałek konfrontowały postać Mikołaja z reklam ze św. Mikołajem: biskupem dobrym, miłosiernym i skromnym, który pomagał bliźnim nie dla swojej chwały.
W niedzielę 5 grudnia św. Mikołaj pojawił się również w salach szpitalnych Konina. Przyniósł chorym najbardziej wyczekiwane przez nich prezenty: serdeczne słowa otuchy, miłości i chrześcijańskiej nadziei, słowa nawołujące do męstwa w cierpieniu. Ofiarował chwile czuwania przy łóżku, bezinteresowną, czułą obecność. Podczas tej wizyty zobaczyliśmy szpital uśmiechnięty.