Last Christmas, I gave you my heart. I zaczęło się. Pastorałki, kolędy, piosenki kolędopodobne i kolędopochodne nakręcają koniunkturę. Coraz częściej można też dostrzec św. Mikołaja. Tak się może wydawać. A to pani rozdaje ulotki w czerwonym stroju, a to pan uśmiech się i zaprasza na udane zakupy. Nawet w reklamach występują przebrani w biało-czerwone kreacje świąteczni pajace. Chyba pajace, bo bardziej przypominają dwukolorowego arlekina niż biskupa z Miry o imieniu Mikołaj.
No tak, ale jeśli oglądalibyśmy na każdym wizerunku zamiast Santa Claus’a człowieka, którego Kościół wyniósł na ołtarze, to okazałoby się, że żyjemy w państwie wyznaniowym. Czyż nie? Wyobrażasz to sobie? Reklamówki z biskupem, czekoladki z biskupem, papier do prezentów z biskupem, ulotki roznosi biskup, biskup z reniferem, biskup na banerach. I co dalej?
Należałoby się wtedy zastanowić, kim był i dlaczego jest praktycznie wszędzie? Jakimi zasadami się kierował i dzięki czemu jego podobizna bije rekordy popularności? Czyż nie stał się niewątpliwą gwiazdą? Przecież tak wielu ludzi żyło dobrze i uczciwie, nie on jeden był ofiarny. I konsekwentnie wolno nam pokusić się o dalsze porównania: biskup barman czy hostessa? Przecież nie sztuką jest zobaczyć przebierańców w czerwonych szatkach z białym puszkiem czy pomponem. Barman biskup, to już chyba przesada, ale z jakiego powodu? Być może obrazimy czyjeś uczucia religijne, a to staje się niebezpieczne. Jeśli jednak nie biskup, to kto? Chyba faktycznie niech będzie: Dziadek Mróz, Santa Claus lub Gwiazdor, ale wtedy nie mówmy, że to św. Mikołaj. Nie udawajmy, że pajac w naszych barwach narodowych pozostaje w łączności z Bożym Narodzeniem czy chociażby z chrześcijaństwem. W przeciwnym razie może się okazać, że Boże Narodzenie nie ma nic wspólnego z Jezusem Chrystusem, a jedynie z gwiazdką, choinką i Bóg wie czym.