Logo Przewdonik Katolicki

Feralny stadion

Adam Suwart
Fot.

Dnia 16 maja 1929 roku w Poznaniu o mały włos nie doszło do katastrofy, która w konsekwencji mogłaby przynieść nie tylko wiele ofiar ludzkich, ale też poważne przeobrażenie na scenie politycznej II Rzeczypospolitej. Jednym z poszkodowanych mógł być bowiem ówczesny polski prezydent.

 



 

 

 

Sprawujący od 1926 roku godność prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej profesor Ignacy Mościcki przybył do Poznania 16 maja 1929 roku, by uroczyście otworzyć Powszechną Wystawę Krajową (PeWuKę). Słynące z zaradności i gospodarności miasto od niemal dwóch lat szykowało się na ten wyjątkowy moment, a poznaniacy z dumą konstatowali, że to właśnie im powierzono zorganizowanie tej szczególnej wystawy, podsumowującej dorobek dziesięciu lat niepodległej Polski. Uroczystościom otwarcia PeWuKi towarzyszyły rozmaite bankiety, koncerty i przedsięwzięcia rozrywkowo-kulturalne, wśród których jednym z większych było zaplanowane otwarcie stadionu sportowego na terenie poznańskiej dzielnicy Wilda. Jego wzniesienie miało być jedną z wymiernych i trwałych pamiątek dziesięciolecia niepodległości i Powszechnej Wystawy Krajowej.

 

Pośpieszna budowa

Stadion zbudowano w pośpiechu w ostatnich miesiącach i wykończono tuż przed terminem otwarcia PeWuKi. Jego projektantem był architekt Sylwester Pajzderski. Ulokowany poza zwartą zabudową śródmieścia obiekt sportowy był zaprojektowany jako tak zwany stadion kopcowy. Mógł pomieścić – według różnych szacunków – od 25 do 80 tysięcy widzów. Położenie stadionu, choć nie pozbawione uroku, nastręczało wiele trudności budowlanych. Z jednej strony lokalizacja na wolnych terenach wildeckich mogła wydawać się atrakcyjna; z drugiej jednak strony, te dawne tereny zalewowe stawiały przed architektem poważne wyzwania konstrukcyjne, a według wielu w ogóle dyskwalifikowały istnienie tam tego typu budowli. Przy wznoszeniu obiektu przemyślnie zaprojektowano więc trybunę o konstrukcji żelbetowej, wspartą na specjalnych palach Straussa. Do tego nad trybuną zaprojektowano płytę, wykonaną z ciężkiego betonu. Prace budowlane stadionu wykonywano w nadzwyczajnym pośpiechu, by tylko zdążyć na ustalony wcześniej termin otwarcia PeWuKi. Kierownik budowy stadionu sprawował swe obowiązki przy tej inwestycji po raz pierwszy od niedawnego ukończeniu szkoły budowlanej. Dlatego też szef Policji Budowlanej w Poznaniu, inżynier Jan Zaus, nakazał obserwację wytrzymałości konstrukcji podczas jej pierwszego użycia, czyli właśnie w dniu 16 maja 1929 roku.

 

Śmierć zagłuszona krakowiakiem

 

W słoneczną niedzielę, jaką był ów dzień, błonia wildeckie zapełniły dziesiątki tysięcy poznaniaków i przyjezdnych, którzy chcieli zobaczyć nie tylko nowy stadion i uczestniczyć w popisach gimnastycznych towarzyszących jego otwarciu, ale też ujrzeć choćby przez chwilę prezydenta Mościckiego, który miał obiekt otworzyć. Napór gapiów był tak wielki, że na teren obiektu mającego pomieścić 80 tysięcy ludzi, wdarło się ponad 40 tysięcy więcej zainteresowanych. Wśród oklasków i okrzyków entuzjazmu pojawił się też Pierwszy Obywatel Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Dziesiątki tysięcy ludzi wstały i wraz z prezydentem odśpiewały hymn państwowy, po czym wszyscy usiedli i oddali się podziwianiu „przedziwnych pląsów gimnastyczno-zabawowych” w wykonaniu młodzieży, jak to określił w swych wspomnieniach ówczesny architekt miejski Władysław Czarnecki. Rzesza ludzi porwanych tempem dynamicznego przedstawienia wiwatowała i bawiła się na widowni w całkowitej nieświadomości zagrożenia życia, na jakie zostali wystawieni. Nagle, na honorowej trybunie, obok prezydenta miasta Cyryla Ratajskiego pojawił się szef Policji Budowlanej Jan Zaus i ze ściśniętym zapewne gardłem zameldował mu, że pojawiły się rysy w konstrukcji stadionu i trybun, które dodatkowo powiększają się w szybkim tempie. Co robić? Zarządzić ewakuację i natychmiast wyprowadzić głowę państwa w sytuacji zagrożenia życia, wywołując jednak tym nagłym opuszczeniem stadionu prawdopodobną panikę ponadstutysięcznego tłumu, której konsekwencją byłoby z pewnością stratowanie tysięcy ludzi? Czy czekać biernie w obliczu niechybnej katastrofy, licząc na to, że może dojdzie do niej dopiero po zakończeniu uroczystości? Wszystkie te myśli kłębiły się zapewne w ułamkach sekund w głowach dwóch prezydentów: Polski – Ignacego Mościckiego i Poznania – Cyryla Ratajskiego, który wśród zgiełku przedstawień i widowiskowych akrobacji szeptał do ucha głowie państwa te ponure wieści. „Podziwiałem wtedy spokój i opanowanie prezydenta Mościckiego – zapisał w swych wspomnieniach Władysław Czarnecki. [Mościcki] zapytał, pilnie obserwując pokazy – czy katastrofa może nastąpić już, czy dopiero za chwilę. Gdy dowiedział się, że jedynie zachodzi obawa, że [konstrukcja] może nie wytrzymać, zadecydował, że zostanie do przerwy przewidzianej w programie i dopiero wtedy wyjdzie, aby nie wzbudzić paniki”.

Rzeczywiście tak się stało. Jeszcze nie wybrzmiał wykonany na zakończenie pierwszej części efektowny krakowiak, a prezydent wraz ze swą świtą opuścił niemal przez nikogo niezauważony trybunę honorową. Stadion nie zawalił się, nikomu nic się nie stało i po drugiej części widzowie bezpiecznie i w dużej mierze nieświadomi zostawionego za plecami widma śmierci, wrócili w szampańskim nastrojach do swych domów i pokojów hotelowych.

 

Bezowocne dochodzenie

 

Na tym jednak nie kończy się ta historia. W zaciszu gabinetów poznańskiego Magistratu rozpoczęło się żmudne dochodzenie. Specjalna komisja miała zbadać przyczyny katastrofy budowlanej stadionu, czyli pęknięć konstrukcji, zarysowanych tak dramatycznie podczas premierowego wykorzystania stadionu. Trzeba było też rozstrzygnąć, czy firmie „Hoffmann” należy wypłacić całą kwotę za wykonanie obiektu. Dochodzenie szybko wykluczyło architektów i statystyków budowlanych z kręgu podejrzanych o błąd. Ostatecznie uznano, kolejno wykluczając empirycznie inne hipotezy, że beton zastosowany do wyrobu tych elementów musi być złej jakości i nie ma dobrego składu. Postanowiono to sprawdzić, przy czym komisja była niemal pewna wyniku badania betonu, potwierdzającego to założenie. Ku zdziwieniu wszystkich, wynik nadesłany z laboratorium przeczył tym podejrzeniom – mieszanka miała nie tylko wymagany skład, ale też była szczególnie wysokiej jakości. Komisja bezradnie załamała ręce – nie można było odnaleźć przyczyn katastrofy.

 

Tajemnica kostek

 

Odpowiedź na pytanie, której nie mogli znaleźć uczeni członkowie komisji, dał prosty robotnik, który zgłosił się pewnego dnia w gabinecie architekta miejskiego Władysława Czarneckiego. Przedstawił się jako wyrzucony z pracy w firmie „Hoffmann”, która budowała stadion, i oświadczył, że zna tajemnicę katastrofy. „- Te kostki betonu wycięte na stadionie w obecności komisji zawieźliśmy na skład materiałowy. Tam były już przygotowane inne kostki o tych samych wymiarach – opowiadał robotnik osłupiałemu inżynierowi Czarneckiemu. Kostki zamieniliśmy i te drugie zawieźliśmy do laboratorium budowlanego. Nikt z komisji z nami nie jechał i nie sprawdzano co przywieźliśmy”. „– Nie chcę żadnej nagrody, proszę tylko o pracę!” – dodał na koniec tej „spowiedzi” upokorzony bezrobotny. Tak, podczas jednej rozmowy architekta z robotnikiem została rozwikłana zagadka, nad którą przez długie tygodnie głowiły się najtęższe umysły. Firma budowlana „Hoffmann”, która nieomal doprowadziła do śmierci w katastrofie tysięcy ludzi, a także prawie zmieniła bieg polskich dziejów, co nastąpiłoby zapewne wskutek tragicznej śmierci prezydenta, została pozwana do sądu. Wyrok nie zapadł jednak przed wybuchem wojny. Sam Hoffmann, który był Niemcem, przedstawił się w czasie okupacji jako ofiara, skrzywdzona przez polskie władze. Zaś dzielny robotnik, który zdemaskował swego ekspracodawcę-oszusta, został z polecenia samego prezydenta Ratajskiego zatrudniony w miejskich Zakładach Siły, Światła i Wody na Grobli, gdzie dorobił się wyższego stanowiska i opinii wyjątkowo rzetelnego pracownika.

 


 

Skorzystałem ze wspomnień Władysława Czarneckiego, będących w zbiorach Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki