Logo Przewdonik Katolicki

Bezdomność duchowa rodzi fizyczną

Michał Bondyra
Fot.

Z biskupem Wiesławem Alojzym Meringiem, ordynariuszem włocławskim, rozmawia Michał Bondyra

 

 

„Lisy mają nory, ptaki mają gniazda, a Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy złożyć” – tak o swojej bezdomności mówił Jezus. Bezdomność to w Polsce wciąż poważny problem? Co leży u jego podstaw?

– Rzadko się nam kojarzy, że także Pan Jezus był bezdomny zarówno wtedy, kiedy się rodził, jak i kiedy wędrował po Palestynie. Czy chciał przez to ukazać swoją pełną solidarność z bezdomnymi wszystkich czasów? Ludzie bezdomni są najczęściej równocześnie ubodzy, prości i bezbronni wobec mocy świata. Spoglądam prawie każdego dnia na ludzi bez domu, którymi opiekuje się diecezjalna Caritas w jednym z największych kościelnych schronisk w Polsce – położonym obok włocławskiej katedry. Patrzę i przynajmniej kilka razy w spotykam się ze 160 podopiecznymi. Próbuję też dowiedzieć się, dlaczego tu się znaleźli: w ponad 90 proc. winien był alkohol, to on poniszczył rodzinne więzy. Zawsze ostatecznie widzę, że wokół bezdomnych brak jest ludzi, którzy by ich kochali i brak takich, których oni mogliby kochać. Móc kochać i być kochanym to, jak mówił Eric Fromm, znaleźć sens życia. Wiek na przykład to sprawa zupełnie drugorzędna: bywa, że ktoś zostaje bezdomnym mając dziewiętnaście lat, a bywa nim też siedemdziesięciolatek! Są – w znacznej większości – mężczyznami, ale nie brak i kobiet. Obserwuję też, że liczba bezdomnych się nie zmniejsza; zresztą to samo dotyczy krajów bogatszych od Polski i lepiej radzących sobie z takimi problemami.

Długo jeszcze – a może zawsze – bezdomność pozostanie kłopotliwym zmartwieniem w naszym kraju.

 

Bezdomność jako fizyczny brak miejsca, gdzie można mieszkać, żyć, to ta namacalna, łatwo mierzalna, ale jest też bezdomność inna, duchowa. Czym ona jest?

– Nieprzypadkowo przywołałem bezdomność Jezusa, który nie miał w życiu poczucia bezpieczeństwa: od chwili narodzin w Betlejem, przez Egipt i całą swoją publiczną działalność. Jestem przekonany, że najpierw pojawia się osamotnienie, pustka i bezdomność duchowa, brak zdrowych relacji z ludźmi – a owocem tego staje się bezdomność faktyczna. Brak więzi międzyludzkich, miłości, przyjaźni, ciepła i serdeczności w rodzinie, wokół człowieka sprawia, że gubi on sens życia, pracy, troski o siebie i innych, pogrąża się w chaosie, nędzy i osamotnieniu. Właśnie chrześcijaństwo – ze swoim kategorycznym żądaniem równoczesnego miłowania Boga i człowieka – jest jedynym źródłem nadziei, pomocą, wyciągnięciem ręki, a nie kolejnym odepchnięciem człowieka. Ponieważ człowiek nie potrafi żyć bez nadziei – Chrystus, Jego nauka i Jego wyznawcy – zawsze będą światu potrzebni.

 

Zestawiając na szali bezdomność fizyczną i duchową, która z nich jest trudniejsza, z której łatwiej się wydostać?

– Obie bezdomności idą zwykle w parze, a duchowa – rodzi fizyczną. Zajmując się zatem tą ostatnią – próbujemy zaradzić skutkom. Przyczyny trzeba zwalczać, lecząc serca! Kościół to czyni, wypełniając swoje normalne posłannictwo: głosząc Ewangelię, przypominając o konieczności nawrócenia, sprawując sakramenty, katechizując. Czy robi wystarczająco dużo? Kościół to są nie tylko instytucje, sutanny czy habity, episkopat, katolicka prasa czy radio; nie mam wątpliwości, że tak rozumiany robi wiele. Ludzie tworzący Kościół Jezusa Chrystusa są niesłychanie wrażliwi na biedę i chętnie spieszą z pomocą. Im więcej będzie Ewangelii w codziennym życiu, tym skuteczniejsza stanie się opieka nad biednymi. A zatem troska o obecność Chrystusa w sercach ludzi tym samym jest troską o potrzebującego pomocy człowieka.

 

Dramat ludzi niemających domu zależy często od nich samych, ale czy nie zależy też od tych, którzy ten dom posiadają? Co powinni robić ci, którzy mają dach nad głową, względem tych, którzy o nim marzą?

– W „Skrzyżowaniu dróg” ks. Janusz Stanisław Pasierb pisze: „Domem Boga jest człowiek..., domem człowieka jest nie tylko człowiek, ale w ostatecznym sensie Bóg. Ludzie, w których mieszkamy, ludzie, których Bóg kazał nam kochać, ludzie, których kochamy – są dowodem, że Bóg buduje nam dom wieczny, którego On sam jest światłem i ciepłem”.

Nie umiem znaleźć lepszej recepty na troskę o bezdomnych, jak poszerzanie w sobie ewangelicznego myślenia i zachowania wobec ludzi. Nie jest to zadanie proste ani przyjemne, święci udowadniają jednak, że możliwe.

 


 

Bp Wiesław Alojzy Mering urodził się w 1945 r. w Żukowie k. Gdańska. Po dwuletnim pobycie w seminarium duchownym w Pelplinie rozpoczął studia na KUL-u. Po powrocie z Lublina wstąpił ponownie do pelplińskiego seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął w 1972 r. w Gdyni. Studiował w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, gdzie w 1976 r. obronił doktorat nauk humanistycznych. Następnie studiował teologię na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu jako stypendysta rządu Francji. Po powrocie do Polski pracował jako duszpasterz, a od 1992 roku był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Ceniony wykładowca i intelektualista. W 2003 roku Jan Paweł II mianował go biskupem włocławskim. W KEP jest przewodniczącym Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturalnego, członkiem Rady ds. Dialogu Religijnego i przewodniczącym Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki