Logo Przewdonik Katolicki

Napoleon - wersja udoskonalona

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Poparcie dla Silvio Berlusconiego wśród praktykujących katolików spadło od kwietnia o 5 punktów i dziś wynosi zaledwie 50 procent. Dotychczasowy żelazny elektorat daje włoskiemu premierowi najwyraźniej do zrozumienia, że nie popiera jego filozofii zakładającej, iż można jednocześnie zjeść ciastko i mieć ciastko.

 

 

 

Silvio Berlusconi doskonale zdaje sobie sprawę, że bez głosów katolików nie wygra we Włoszech żadnych wyborów. I choć poparcie dla premiera utrzymuje się nadal na bardzo wysokim poziomie, jest to większość raczej doraźna i nietrwała. Dziś jest, jutro jej nie ma. A znany z niewyparzonego języka krewki magnat medialny może w każdej chwili jednym nieopatrznym słowem obrócić przeciwko sobie niemal całe, równie jak on temperamente,  społeczeństwo.

Dlatego właśnie tak istotne jest dla niego posiadanie „betonowych” wyborców. Tymczasem o ich poparcie wcale nie będzie łatwo. Bo jeszcze nie opadł bitewny kurz po gwałtownym starciu między imperium medialnym Berlusconiego a „L’Avvenire” - dziennikiem włoskiego episkopatu, a już trwają gorące dyskusje na temat tego, kogo dokładnie Benedykt XVI miał na myśli, mówiąc niedawno: „Wiemy, jak odbija się na społeczeństwie, a nie rzadko i na Kościele fakt, że wielu spośród tych, którzy obarczeni zostali pewną odpowiedzialnością, pracuje dla siebie, a nie dla wspólnoty, dla dobra wspólnego”...

 

Afera „Avvenire”

Wyraźnym potwierdzeniem ochłodzenia stosunków na linii Stolica Apostolska - włoski premier stało się odwołanie przez watykańskiego sekretarza stanu kard. Tarcisio Bertone obiadu, który miał zjeść wspólnie z Berlusconim po uroczystościach Święta Przebaczenia w L'Aquili. Oficjalnym powodem takiej decyzji była chęć przeznaczenia całej „obiadowej sumy” na udzielenie finansowej pomocy ofiarom trzęsienia ziemi w Abruzji. Dobrze poinformowani wiedzieli jednak swoje: za „afrontem” uczynionym Berlusconiemu stała historia z „Avvenire”.

Ów kościelny dziennik od dawna krytykował obyczajowe występki premiera i niektóre jego rządowe pomysły. Berlusconi odpowiedział na tę krytykę w typowym dla siebie stylu - w należącym do jego brata mediolańskim „IL Gironale” ukazał się artykuł sugerujący, że redaktor naczelny „L’Avvenire” Dino Boffo jest „homoseksualistą, znanym także policji”. W tekście pojawiła się też informacja, że Boffo został rzekomo skazany kilka lat wcześniej za telefoniczne nękanie żony mężczyzny, z którym miał mieć podobno romans.

Tymczasem redaktor naczelny „L’Avvenire” odrzucił wszystkie zarzuty i nazwał je zemstą za krytykę Berlusconiego. Swoją solidarność, poparcie i zaufanie dla Dino Boffo wyraził także kardynał Tarcisio Bertone oraz włoscy biskupi. Pomimo to redaktor naczelny „Avvenire” złożył rezygnację, pisząc w liście do przewodniczącego episkopatu Włoch kard. Angelo Bagnasco, że życie jego rodziny „zostało pogwałcone przez pragnienie zbezczeszczenia ich, jakiego nie można sobie było nawet wyobrazić”.

„Il Giornale” – pismo uznawane we Włoszech za gazetę od „mokrej roboty”, służącą przede wszystkim do niszczenia przeciwników politycznych Berlusconich – zapowiedziało jednak dalsze publikacje na temat „moralistów”, którzy „spekulują o tym, co dzieje się w pościeli innych”. W taki oto sposób Silvio Berlusconi - człowiek, który nazywa samego siebie „Jezusem Chrystusem polityki – cierpliwą ofiarą, która poświęca się dla wszystkich”, niszczy tych, którzy odważają się go w jakikolwiek sposób krytykować.

 

Katolik na opak

„Avennire” to nie jedyna ofiara medialnych wojenek Berlusconiego. Człowiek, który kontroluje większość włoskich mediów, stara się bowiem zakneblować wszystko, co nie znajduje się pod jego medialnym butem. „Po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej szef rządu (...) wszczął gwałtowną ofensywę przeciwko wolności prasy, wchodząc na drogę prawną przeciwko różnym włoskim i europejskim mediom. (...) W niektórych przypadkach włoski premier zażądał milionów euro odszkodowania, uznając za oszczercze artykuły na temat prywatnego życia publikowane codziennie w mediach” – napisały w niedawnym oświadczeniu trzy organizacje dziennikarskie - Reporterzy bez Granic, Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy oraz brukselskie Stowarzyszenie Prasy Międzynarodowej. Natomiast internetową petycję w obronie wolności prasy podpisało już ponad 120 tysięcy Włochów, wśród nich m.in. słynny pisarz Umberto Eco.

Berlusconi odnosząc się do krytyki pod swoim adresem stwierdził w typowym dla siebie stylu, że „jesteśmy otoczeni przez zbyt wielu łobuzów, w polityce, prasie i telewizji”. W odpowiedzi na te słowa prezes publicznego włoskiego radia i telewizji RAI Paolo Garimberti oświadczył: „Osoby publiczne i rządzące, które uważają, że RAI powinien powstrzymywać się przed informowaniem o krytyce pod ich adresem, mylą media publiczne z telewizjami państwowymi, które działają w reżimach”.

Zamachy Berlusconiego na wolność prasy krytykują też przedstawiciele Watykanu i włoskiego episkopatu. Kościołowi nie podoba się również polityka imigracyjna rządu, którą „Avvenire” porównał nawet do poczynań Mussoliniego w czasie Holocaustu oraz związane z nią drastyczne przypadki łamania praw człowieka.

Nade wszystko zaś ogromne zastrzeżenia wzbudza osobista postawa Berlusconiego – zwłaszcza liczne skandale obyczajowe, okraszone pikantnymi zdjęciami z imprez organizowanych w jego posiadłościach, w których uczestniczą młode kobiety, wśród nich także prostytutki. Berlusconi idzie w zaparte, prasowe doniesienia nazywa „absolutnymi kłamstwami i absolutnymi kalumniami” i zapewnia, że w jego rezydencjach odbywają się wyłącznie „miłe kolacje”, nieskazitelne pod względem „moralności i elegancji”.

Tyle tylko, że w te zapewnienia nie wierzy już nawet żona Berlusconiego, Veronica Lario, pozostająca z nim w separacji, która wystąpiła o rozwód z powodu skandali seksualnych związanych z jego osobą.

 

Opcja na Rocco

Zdaniem znanego włoskiego pisarza katolickiego Vittorio Messoriego skandale obyczajowe, w które zamieszany jest premier Silvio Berlusconi, siłą rzeczy wywierają ogromny wpływ na włoskich wiernych. „Wierzą, może nawet chodzą na Mszę, czapkują się papieżowi i biją mu brawo, nie postępują jednak tak, jak im każe” – mówi Messori o kondycji duchowej dzisiejszych Włochów. No, ale skoro sam premier jednocześnie obnosi się ze swoją katolicką pobożnością, a z drugiej w równie ostentacyjny sposób prowadzi rozwiązły tryb życia, to czego właściwie oczekiwać od przeciętnego zjadacza chleba?

Biskup Tadeusz Pieronek w wywiadzie dla katolickiego portalu internetowego Pontifex stwierdził, że postępowanie włoskiego szefa rządu „z punktu widzenia etyki katolickiej jest naprawdę skandalem dla narodu i obywateli”. „Nie istnieje różnica, czy dychotomia między życiem prywatnym a życiem publicznym; niedopuszczalna jest, w niczyim przypadku, a już tym bardziej polityka, podwójna etyka” – podkreślił hierarcha.

Dlatego też w kręgach zaangażowanych politycznie włoskich katolików coraz głośniej mówi się o możliwości budowy nowego ugrupowania centroprawicowego, które mogłoby stanowić realną konkurencję dla partii Berlusconiego. Na jego czele miałby stanąć prof. Rocco Buttiglione, przewodniczący Unii Chrześcijańskich Demokratów i Centrum (UDC), który otwarcie ocenia postępowanie Berlusconiego jako wielkie rozczarowanie dla włoskiego Kościoła.

A co na to sam premier Włoch? No cóż, stale powtarza, że stosunki ze Stolica Apostolską są doskonałe i że nie ma pilnej potrzeby, by musiał spotkać się z jej przedstawicielami. To zresztą typowe dla niego „bujanie w chmurach”, którego znakiem firmowym stało się słynne już zdanie: „Tylko Napoleon zrobił więcej niż ja. Za to jestem zdecydowanie wyższy”. Ostatnio zaś stwierdził, że „nie ma nic”, czego powinien „żałować” i zdecydowanie odrzucił możliwość podania się do dymisji w związku ze skandalami obyczajowymi, oznajmiając: „Uważam szczerze, że bez wątpienia jestem najlepszym premierem, jakiego Włochy miały w ostatnich 150 latach swej historii"...

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki