Zostało mi jeszcze kilkanaście stron książki Marcina Bruczkowskiego o życiu gajdzina (cudzoziemca) w jednej z największych metropolii świata, gdy koła boeinga australijskiego JetStara dotknęły nawierzchni tokijskiego lotniska Narita.
Odprawa na lotnisku sprawna. Wychodzę z budynku portu lotniczego, butelka zimnej zielonej niesłodzonej herbaty z automatu ustawionego opodal przystanku dla autokarów odwożących pasażerów do miasta za jedyne Y3000 (100 zł). Taksówką byłoby jeszcze drożej, bagatela: ponad 500 zł. To prawie tyle, co bilet JetStaru z Sydney!
Obsługa kontrolująca bilety i wprowadzająca pasażerów do autokaru kłania się w pas. Wiem, że to widok, do którego przez kilka następnych dni będę musiał się przyzwyczaić. Sam potem zacząłem się kłaniać, być może w niektórych sytuacjach niepotrzebnie…
Dom
Konnichiwa (dzień dobry), ukłony, zdjęcie butów przed wejściem do domu - święte i obowiązkowe, jak u nas jedzenie przy stole bez nakrycia głowy. I odpoczynek, ale nie w łóżku. Japończycy śpią na tatami. Na podłodze czekał na mnie zwinięty materac. Rozłożyłem go i położyłem się. Całkiem wygodnie.
Dom piętrowy, przesuwane drzwi do niewielkich pokoi. Gospodarze właśnie kupili najnowszy telewizor full HD. Na jednym z kanałów telewizji satelitarnej leci akurat Carmen Bizeta z Zurichu. Na stole gos
podyni domu ustawia misternie małe naczynia z dziesiątkami różnych potraw i przypraw. Dla każdego biesiadnika równo ułożone, oparte na specjalnej porcelanowej podstawce dwa kolorowe patyczki. Azjatyckie sztućce. Nieumiejętność posługiwania się nimi grozi niemożnością posmakowania naprawdę wykwintnej kuchni japońskiej.
Japonia ducha
Niezwykła różnorodność świetnie funkcjonującej wielkiej metropolii tokijskiej i szybki rytm życia mogą sprawiać wrażenie, że mieszkańcy stolicy Japonii nie znajdują czasu na duchowe wyciszenie. W organizacyjnej precyzji znajdują jednak miejsce i na to, by czcić duchy przodków. I choć religia nie odgrywa pierwszoplanowej roli w życiu Japończyków, to połączenie jej z narodową dumą jest mimo wszystko mocno zakorzenione.
Według dominującej religii shinto, przypominającej wierzenia pogańskie, gdzie nie ma jednego Boga - Stwórcy, wyspy japońskie zostały zrodzone przez antropomorficzne duchy. Oto Duch Wzburzający i Duch Uśmierzający Szlachetne Łono dokonali aktu połączenia. Stali się pierwszą zaślubioną parą małżeńską i poczynając od wyspy Awaji zrodzili 8 głównych wysp Japonii.
Do shinto nie można się ani zapisać, ani wstąpić, bo wiara ta ogranicza liczbę swoich wyznawców do wybranego przez bóstwa narodu japońskiego. Stąd można ją śmiało nazwać wierzeniem etnicznym. W odróżnieniu od chrześcijaństwa, otwartego na wszystkie nacje ziemi, wyznawcą shinto jest tylko ten, kto urodził się Japończykiem, bo Japończycy wierzą, że to właśnie oni pozostają pod opieką bóstw lub duchów, które stworzyły Japonię i od tysięcy lat sprawują nad nią pieczę.
Tak jak chrześcijaństwo zniosło ograniczenie boskiej ingerencji do wybranego narodu żydowskiego, głosząc Boga kochającego wszystkich ludzi bez względu na pochodzenie, tak w Japonii, po szoku klęski w czasie II wojny światowej, zapis konstytucyjny zakazał jakiejkolwiek dyskryminacji innych wyznań oraz wykorzystywanie religii do realizacji narodowych ambicji. Stad też i chrześcijaństwo znalazło bezpieczne warunki do swobodnego głoszenia Ewangelii, choć z przekonywaniem, że Chrystus jest dla wszystkich, nie jest tu łatwo. Jedynym elementem przyjętym powszechnie z kultury chrześcijańskiej jest obdarowywanie się prezentami na Boże Narodzenie, ale raczej bez wiedzy, komu to święto jest dedykowane.
Tokijska katedra
Jest ich niewielu. Zaledwie 1 proc. Mają za to jedną z najnowocześniejszych katedr na świecie zaliczanych do arcydzieł architektury XX wieku. Zaprojektował ją w 1955 roku słynny Kenzo Tange, jeden z najbardziej znaczących architektów ubiegłego wieku. W swych dziełach łączył tradycje japońskie z modernizmem, co jest potwierdzeniem pulsu współczesnej Japonii. Projektował ważne obiekty i całe miasta na pięciu kontynentach, m.in. budynki uniwersyteckie w Singapurze i Bahrainie, przebudowę całego Skopje w Macedonii, metropolitarnych budynków władz miejskich w tokijskiej dzielnicy Shinjuku czy Peace Memorial Muzeum w Hiroshimie.
Struktura budynku katolickiej świątyni w Tokio jest niezwykła. Osiem hiperbolicznie zakrzywionych ścian łączy się prostopadle, tworząc wielki krzyż. Widać go jednak tylko z lotu ptaka. Jasne, stalowe połacie dachu o wklęsłym zakrzywieniu odbijają promienie słoneczne w zadziwiający, rzadko spotykany sposób, wyraźnie nawiązujący do tradycji zadaszeń japońskich. Ten szczególny refleks światła ma symbolizować światło Chrystusa, promieniujące na serca wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu Jego świątyni.
Wnętrze katedry jest bardzo surowe. Szare, betonowe, prefabrykowane ściany, dające wrażenie potężnego bunkra, przywołują na myśl słowa z Pisma Świętego, że Bóg jest naszą opoką i schronieniem. Cała sceneria architektury budynku kojarzy się zaś z rozpostartymi w geście zaproszenia rękami: Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i umęczeni, a Ja dam wam odpoczynek (por. Mt 11, 28).
Ta niezwykła katedra o wysokości 39,4 m i pow. 15 tys. m kw. została zbudowana w ekspresowym japońskim tempie i finansowym wsparciu diecezji w Kolonii w ciągu 18 miesięcy (od kwietnia 1963 do grudnia następnego roku).
Katolicy
Będąc pierwszy raz na Mszy św. w Japonii, zadziwiające wrażenie odnosi się, obserwując niezwykłą pobożność Japończyków. Objawia się ona w misternych gestach, od częstych ukłonów w pas zarówno wszystkich posługujących przy ołtarzu, jak i wiernych, po równe złożenie rąk przy modlitwach, dokładnie takie samo, jakie można dostrzec w świątyniach buddyjskich. Zaangażowanie całej wspólnoty jest imponujące, śpiewają wszyscy, trzymając równo w dłoniach, jak chórzyści, przygotowane wcześniej teksty i nuty pieśni na niedzielę. Dyrygent, stojąc frontem do wiernych, kontroluje natomiast równy i naprawdę głośny śpiew. Całości towarzyszy monumentalny dźwięk nowych, sprowadzonych z Włoch i zainstalowanych w 2004 roku organów.
Cudzoziemcy i japońska kultura
Marcin Bruczkowski w przywołanej wcześniej książce „Bezsenność w Tokio”, opisującej wspomnienia z życia gajdzina w stolicy Japonii, wspomina o pewnym zagubieniu cudzoziemców w japońskiej kulturze. Na Sekiguchi, w cieniu katedry St. Marys i tego wszystkiego, co się w jej wnętrzu dzieje, takiego zagubienia w ogóle się nie odczuwa. Gdy drogi wakacyjnych wypraw zaprowadzą więc kogoś do Tokio, warto oprócz zaczerpnięcia pulsu życia ogromnego, nowoczesnego miasta, korzystając ze świetnie funkcjonującej sieci kolejek miejskich, wsiąść do pociągu Yarakucho Line i wysiąść na stacji Gokokuji. Tam, w niedzielę, tuż przed południem, raczej niecodzienny w Japonii dźwięk dzwonów kościelnych zaprowadzi nas wprost do wyjątkowej tokijskiej świątyni.