
Pozostałości dawnej kolei średzkiej na poznańskich Ratajach. Trasa przejazdu pociągu z towarami prawie zupełnie zapomniana przez dzisiejszych poznaniaków. Jednak nadal prawie codziennie przejeżdża tędy parowóz z towarowym składem
Urodziłem się i wychowałem na wsi niedaleko Środy Wielkopolskiej. Od dzieciństwa na co dzień towarzyszyły mi piękne widoki lasów, bezkresnych pól, zamkniętych w oddali horyzontem znaczonym chmurami o pięknym kształcie. Choć można przyzwyczaić się przez lata do takich widoków, to jednak mnie samego zawsze one zachwycały. W dzieciństwie lubiłem siadać na łące i obserwować spokojnie płynące chmury – był to najlepszy wypoczynek. Ta umiejętność pozostała mi do dziś. – W chwilach stresu czy zmęczenia w ten sposób najlepiej jest odreagować, wypocząć. Z czasem jednak w człowieku zanika ta naturalna wrażliwość. Krzątając się wokół swych codziennych spraw, rzadko podnosimy głowy, przyglądamy się niebu, czy odwiedzamy stary las z dzieciństwa. Nie ma na to po prostu czasu.
Odpoczynek fotograficzny
Wtedy z pomocą przychodzi nam fotografia. Nie jest chyba do końca ważne, żeby być w pełni profesjonalistą, robić zdjęcia wystudiowane, oparte o prawidła tej sztuki. Dzisiaj, w dobie aparatów cyfrowych, kiedy fotografować może każdy, robienie zdjęć staje się szansą dla każdego człowieka obdarzonego wrażliwością i wyobraźnią. Kiedy w ubiegłym roku zamieszkałem w Poznaniu, często brakowało mi terenów mojego dzieciństwa, ciszy lasu, w którym słychać tylko szum drzew, horyzontu, który nie jest przesłonięty widokiem betonowych osiedli. Zacząłem więc pieszo chodzić do pracy. Droga prosta, ale za każdym razem zauważałem coś innego – a to jakiś zaskakujący detal architektury (a secesja w Poznaniu jest piękna), a to drzewo rosnące w środku miasta, o egzotycznym kształcie, którego jednak nikt nie zauważa. Także obrzeża Poznania obfitują w niezwykłe zakamarki, tereny o niemal dziewiczej przyrodzie, małe strumyki. Odnalazłem pozostałości starego pałacyku w Radojewie, a za nim ciągnący się park krajobrazowy z ruiną starej baszty na wzgórzu. W wydmowo pofałdowanym lesie, wśród paproci i krzewów jeżyny, natknąłem się na grobowce jakiejś tajemniczej niemieckiej rodziny. Dopiero później dowiedziałem się, że to dawne tereny rodziny von Treskov, a z baszty, po której pozostały już tylko cegły i kamienie, dawano w przeszłości znaki świetlne, na drugi brzeg Warty – do Owińsk, gdzie wznosiła się dalsza część zabudowań majątku von Treskov.
Kuropatwy nad Wartą
Poznań, który może wydawać się na pozór nudny ze swoimi pędzącymi samochodami i ludźmi cisnącymi się do tramwajów, kryje jednak pod powierzchnią tej codzienności wiele tajemnic. Staram się utrwalać je na fotografiach. Są one częścią mnie, pewną intymnością, dlatego niechętnie je pokazuję. Może jednak kiedyś wydam jakiś album albo zorganizuję wystawę. Można by powiedzieć, że „fotografować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”. Dla mnie robienie zdjęć jest najlepszą formą wypoczynku, sposobem na poznawanie świata – choćby najbliższego – i oswajanie rzeczywistości. To duża przygoda, kiedy człowiek idzie na spacer i nieoczekiwanie odkrywa coś, czego w dużym mieście wcale by się nie spodziewał. Udało mi się już sfotografować bobry w Warcie niedaleko mostu Królowej Jadwigi, kuropatwy kryjące się w nadwarciańskich trawach, ale też ciekawe kamienice, których pełno na poznańskim Łazarzu, Jeżycach czy Wildzie…
Taki Poznań lubię!
Za najciekawsze uznaję zdjęcia podwórek. To zupełnie inny świat. Idąc ulicą Półwiejską, mijamy ekskluzywne sklepy, ludzi robiących tu zakupy, wydających setki złotych na nowe ubranie… A wystarczy skręcić w jedną z bocznych uliczek, zagłębić się w klatkę schodową, wyjść na podwórze. To już zupełnie inny świat. Z trudem słychać tu rozgwar miasta, elewacje są odarte z tynku, pokryte liszajami. Starsi ludzie mieszkają tu często od okresu powojennego. Spotykają się latem na podwórkach, gdzie przysiadają na taborecie. Na początku są nieufni, jeśli jednak ich zapytać, zaczynają opowiadać o swoim budynku, jego dawnych lokatorach, zmieniającym się obliczu ich ulicy. Tak poznaję miasto, w którym przyszło mi mieszkać, i taki Poznań lubię najbardziej.

Maksymilian Zygmunt od roku mieszka w Poznaniu, jego pasją jest fotografia, portretuje na niej różne oblicza miasta, pracuje w jednym z dużych marketów