Prezydent Polski miał się spotkać z amerykańską Polonią przed pomnikiem katyńskim w Chicago. Dzięki życzliwości działaczy polonijnych mogłem uczestniczyć w tym wydarzeniu. Gdy zbliżała się pora przybycia głowy naszego państwa, podano informację o tym, że prezydent się spóźni. Czas oczekiwania wypełniłem rozmową z kolegami i otaczającymi mnie Polakami. Rozmawiałem m.in. o zabezpieczeniu tej wizyty. Interesowało mnie to, ponieważ ani mnie, ani nikogo innego nie poddano kontroli. Nagle ktoś zapytał: „Przecież nasz prezydent jest wśród swoich, co więc może mu zagrażać?”.
*
W tym roku Święto Niepodległości przypada w niedzielę. Zapewne w niejednej świątyni usłyszymy patriotyczne kazanie i pieśń „Boże coś Polskę”. W kościele, w którym posługuję, po Sumie wyruszy pochód z władzami regionu na czele, przed pomnik patriotów, którzy oddali życie za ojczyznę. W ten dzień słowa Polska i patriotyzm padną wiele razy. Bardzo często różni nas polityka. Do tego stopnia, że rodzi uczucie nienawiści. Nie umiemy różnić się pozytywnie. Czy jest z tego jakieś wyjście? Ojciec Święty
Jan Paweł II podczas jednej z pielgrzymek do Polski powiedział: „Nie chciejmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała”. Moim zdaniem jest to odpowiedź na powyższe pytanie. Prawdziwy patriotyzm musi kosztować. A kosztuje, gdy „na górze” widać korupcję i malwersacje, a my „na dole” jesteśmy uczciwi i sprawiedliwi... Gdy tak wielu uczy się języka obcego, po polsku mówi posługując się wulgaryzmami, a my przyswajamy sobie zachodnie języki, jednocześnie wciąż dbając o literacki język polski. Gdy tak wielu dba o trawniki i kwietniki przed własnymi domami, a nas stać także na zadbanie o półtora metra gminnego, powiatowego czy wojewódzkiego trawnika, chodnika, terenu... To kosztuje! Polskie siatkarki i siatkarze, piłkarze ręczni i nożni, skoczkowie narciarscy, pływacy wiele mogliby powiedzieć o cenie, jaką płacą za każdy zdobyty medal, mistrzostwo, awans...
Spotkanie z polskim prezydentem przy pomniku katyńskim w Chicago było odpowiednio zabezpieczone. Na dachu pobliskiego budynku stali snajperzy z bronią gotową do strzału, a prezydenta ochraniało dwóch mężczyzn. Prezydent na początku i na końcu spotkania podszedł do ludzi, którzy się tam zgromadzili. Rozmawiał, witał się, odpowiadał na pytania. Nikt z tych, do których podszedł, nie był sprawdzany pod kątem posiadania broni czy innych narzędzi zagrażających życiu. Sprawdziły się słowa: „Przecież nasz prezydent jest wśród swoich, co więc może mu zagrażać?”. My na co dzień zawsze jesteśmy wśród swoich, bądźmy prawdziwymi patriotami, by nam nic nie zagrażało. Nawet jak to kosztuje...