Znikający Poznań: Kaiserbahnhof
Adam Suwart
Fot.
Wśród oparów spalin, w hałasie pędzących opodal aut, w zgiełku przestawianych zwrotnic, w stukocie rozpędzających się składów kolejowych odchodzi cicho, niepostrzeżenie jeden z ostatnich symboli cesarskiego Poznania. Zarastają go już tylko coraz wyższe, z roku na rok, wybujałe krzewy. Nikt go prawie nie używa, a pasażerowie kolei właśnie rozkładają gazety albo cisną się z walizami...
Wśród oparów spalin, w hałasie pędzących opodal aut, w zgiełku przestawianych zwrotnic, w stukocie rozpędzających się składów kolejowych odchodzi cicho, niepostrzeżenie jeden z ostatnich symboli cesarskiego Poznania. Zarastają go już tylko coraz wyższe, z roku na rok, wybujałe krzewy. Nikt go prawie nie używa, a pasażerowie kolei właśnie rozkładają gazety albo cisną się z walizami w korytarzach wagonów, gdy on niepostrzeżenie miga za szybami przejeżdżającego pociągu. Nie stąpają już po nim dostojni mężowie stanu, a przecież na przyjazd jednego z nich został specjalnie wzniesiony. Było to w 1902 roku, kiedy do Poznania przybył sam cesarz niemiecki Wilhelm II. Zaborczy monarcha miał tu odsłonić pomnik wyobrażający jego ojca – cesarza Fryderyka II oraz obejrzeć miejsce, gdzie już niebawem stanął cesarski zamek. Śpiewy, wiwaty, rzucanie kwiatów – tak powitała cesarza niemiecka ludność Poznania. Sam cesarz pewnie nawet nie spojrzał na specjalnie dlań wzniesiony Dworzec Letni.
Na darmo więc lśniły murowane z ceramicznej cegły ściany, daremnie prężył się sufit dworcowy ze swym modnym kolebkowym stropem wypełnionym kasetonami. Cesarz przemknął tylko pod nitowanym stalowym zadaszeniem, mijając charakterystyczne słupy dźwigające eliptyczne łuki przyporowe dworcowego dachu. Godzina świetności dworca okazała się jedynie chimerą, przebłyskiem, ulotną chwilą. 16 lat później, w grudniu 1918 roku, dworzec ugościł jeszcze – tym razem z niewymuszonym entuzjazmem wiwatujących Polaków – Ignacego Jana Paderewskiego. Czy w pomruku wybijającej się na niepodległość ludności można było usłyszeć zapowiedź rychłego powstania, które wyzwoli Wielkopolskę spod cesarsko-niemieckiego panowania? Choć zrywu tego nie wsparł bezpośrednio naczelnik Piłsudski, to i jego powitał Dworzec Letni w listopadzie 1919 roku. Później nie było już tak prestiżowych wizyt. Zatrzymywały się tu pociągi podmiejskie, oficerskie, wycieczkowe i kolonijne. Do dziś pod zakrzywionym dachem peronowym zdają się brzmieć dawne wołania i śmiechy jadących na wakacje dzieci… Po stu pięciu latach od swej jednorazowej funkcji – powitania cesarza – dworzec w centrum, a na poboczu zarazem, umiera zapomniany przez poznaniaków i przez kolej.