Czas ziemskiego pożegnania. Odszedł od nas nagle Zbigniew Mazur
– prezes Towarzystwa św. Wojciecha w naszej diecezji
Poznałem Zbyszka na początku lat 90. Spokojny, opanowany, koleżeński, pełen radości i zapału. Zauważyłem, że wszystko co robił sprawiało mu radość. Nigdy nie narzekał. Taki był.
Zbigniew zainicjował wiele przedsięwzięć. Nie był gadatliwy – gdy jednak zaczynał działać, zabierał głos – zawsze precyzyjnie wykładał swoje racje. Był oddany sprawom Kościoła. Gdy w roku 1990 prymas Józef Glemp – ówczesny arcybiskup gnieźnieński – erygował Towarzystwo Świętego Wojciecha, w parafiach stopniowo zaczęły powstawać jego koła. W bydgoskiej wspólnocie pw. św. Antoniego koło powstało również – z inicjatywy proboszcza, ks. Jana Graczyka – Zbyszek został jego prezesem.
Pielgrzym
Inicjator pielgrzymek. Jego pomysłem była m.in. odpowiedź na zaproszenie Stowarzyszenia Polaków na Węgrzech im. św. Wojciecha – nasza peregrynacja do Esztergomu i Budapesztu, na wielki odpust św. Stefana. Był rok 1995. Trzy lata później ruszyliśmy dalekim, wojciechowym szlakiem; Gniezno – Rzym – Monte Cassino – Werona – Libica – Praga. Kiedy do Polski przybywał Sługa Boży Jan Paweł II, nie wystarczała Zbyszkowi jedna Eucharystia, jedno spotkanie – podążał za Ojcem Świętym do różnych miast…
Wierny św. Wojciechowi
Zbigniew uczestniczył zawsze w statutowych dniach skupienia Towarzystwa. Podobnie angażował się w sobotnio-niedzielne odpusty naszego patrona, w procesje i Eucharystię celebrowaną w Gnieźnie. W sierpniu roku 2000, podczas zjazdu delegatów kół parafialnych z Bydgoszczy, brat Zbyszek wybrany został na prezesa regionu bydgoskiego, a krótko potem wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego Towarzystwa. Obie funkcje pełnił do końca. Za jego kadencji liczba członków Towarzystwa w regionie wzrosła. Jego pasją pozostały pielgrzymki do sanktuariów maryjnych, do Świętego Gaju – miejsca śmierci św. Wojciecha. Podczas każdej Eucharystii zawsze przystępował do Stołu Pańskiego.
Zmierzał na zebranie
Znałem Zbyszka dobrze. Łączyła nas serdeczna przyjaźń. Każde spotkanie z nim było radością; każda rozmowa, nawet telefoniczna, rozpoczynała się i kończyła pozdrowieniem: „Szczęść Boże”. Jestem mu szczególnie wdzięczny za nasze odpustowe spotkania w parafii pw. św. Wojciecha na Bydgoskim Okolu. Był tytanem pracy. Patriotą – od lat zaangażowany w patriotyczne uroczystości w katedrze, na bydgoskim Starym Rynku.
Śmierć spotkała brata Zbyszka w drodze. 2 czerwca jechał na zebranie Zarządu Głównego Towarzystwa w Gnieźnie.
Będzie nam Ciebie, Zbyszku, brakowało! Spoczywaj w Panu!