Logo Przewdonik Katolicki

O czym myślimy w Dniu Dziecka

ks. Lech Bilicki
Fot.

1 czerwca, jak co roku, w centrum uwagi stanęły po raz kolejny dzieci, wszak był to ich dzień. Jak zawsze w takim dniu wiele o nich mówiono, pisano i pokazywano w programach telewizyjnych. Były dzieci, które z radością opowiadały o swoim dzieciństwie, ale pojawiały się także informacje o tych, którym brakuje tak charakterystycznej dla dzieci radości. Dlaczego? Bo często, a ostatnio...

1 czerwca, jak co roku, w centrum uwagi stanęły po raz kolejny dzieci, wszak był to ich dzień. Jak zawsze w takim dniu wiele o nich mówiono, pisano i pokazywano w programach telewizyjnych. Były dzieci, które z radością opowiadały o swoim dzieciństwie, ale pojawiały się także informacje o tych, którym brakuje tak charakterystycznej dla dzieci radości. Dlaczego? Bo często, a ostatnio niestety coraz częściej, okazuje się, że brakuje dorosłych, którzy świadomie i odpowiedzialnie wypełniają rolę ojca i matki. Z przerażeniem, a nawet z niedowierzaniem słuchamy informacji o kolejnym skatowanym w nieludzki sposób dziecku tylko dlatego, że za głośno płakało, domagało się opieki, zabierało czas i swobodę, najczęściej pijanym i chcącym żyć na absolutnym luzie „przypadkowym rodzicom”. Częstotliwość, z jaką docierają te informacje, powoduje, że grozi nam wszystkim stępienie wrażliwości i swego rodzaju przyzwyczajenie. Tymczasem jest to zawsze sytuacja niezdrowa i wymagająca lekarstwa.

Na tę chorą sytuację zwracał uwagę, ciągle ze wzruszeniem wspominany Jan Paweł II, który przed laty, w bezprecedensowym Liście do dzieci napisał: „Wiele dzieci w naszych czasach w różnych częściach świata cierpi i podlega wielorakim zagrożeniom. Cierpią głód i nędzę, umierają z powodu chorób i niedożywienia, padają ofiarą wojen, bywają porzucane przez rodziców, skazywane na bezdomność, pozbawione ciepła własnej rodziny, ulegają rozmaitym formom gwałtu i przemocy ze strony dorosłych. Czy można przejść obojętnie wobec cierpienia tylu dzieci, zwłaszcza gdy jest to cierpienie w jakiś sposób zawinione przez dorosłych?”.

Obyśmy nie przyzwyczaili się i nie zobojętnieli. Nie wystarczy diagnoza choroby, potrzebne jest lekarstwo! Może nim być w pierwszym rzędzie ciągłe „budzenie szacunku dla życia i budowanie cywilizacji miłości”, która zdolna jest przezwyciężyć mentalność współczesnych ludzi, zbyt często nastawionych tylko na użycie, dla których ciągle niestety kobieta bywa przedmiotem dla mężczyzny, dzieci stają się przeszkodą dla rodziców, a rodzina staje się instytucją ograniczającą wolność swoich członków (por. Jan Paweł II, List do rodzin).

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki